Nowe fakty ws. ataku nożownika na 5-latka. Wiadomo, co stanie się z 71-letnim sprawcą

Agnieszka Miastowska
18 października 2023, 15:48 • 1 minuta czytania
Do makabrycznego zdarzenia doszło w środę rano w Poznaniu. 5-letni Maurycy został dźgnięty nożem przez 71-letniego sprawcę i zmarł. Teraz pojawiły się nowe fakty w sprawie. Wiemy już, że najprawdopodobniej w czwartek prokuratura przedstawi zarzuty 71-letniemu Zbysławowi C. Nieznany jest jego motyw, wiadomo, że po zadaniu ciosu chłopcu nie atakował innych dzieci.
Atak nożownika na 5-latka w Poznaniu. Wiadomo co dalej z 71-letnim sprawcą Fot. Lukasz Gdak/East News

Atak nożownika na 5-latka. Co dalej ze sprawcą?

Wiadomo już, że chłopiec dźgnięty nożem przez 71-latka nie żyje. To 5-letni Maurycy z Poznania. Wszyscy są w szoku i nie mogą pojąć, co motywowało sprawcę do takiej zbrodni.


Jak przekazała poznańska "Gazeta Wyborcza" za PAP, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu prok. Łukasz Wawrzyniak stwierdził, że 71-latek w czwartek usłyszy zarzuty. Najpierw musi zostać zebrany cały materiał dowodowy.

Świadkowie zdarzenia przekazali GW, że zatrzymany Zbysław C. wcześniej zachowywał się agresywnie w pobliskim sklepie Żabka, do którego miał wejść z nożem w ręku. – Mówił, że jeśli nie dostanie alkoholu, to wszystkich pozabija  – relacjonował dziennikarzom jeden z mieszkańców. Wcześniej 71-latek miał stać na rogu budynku i mówić coś sam do siebie.

Po wyjściu ze sklepu podszedł do grupy dzieci w odblaskowych kamizelkach. 71-latek miał zadać 5-letniemu Maurycemu tylko jeden cios, po czym odsunął się od innych dzieci i nie próbował ich atakować.

Jak przekazał w rozmowie z naTemat rzecznik Komendy Wojewódzkiej w Poznaniu: "Na tę chwilę nic nie wskazuje również na to, że mężczyznę łączyły z chłopcem jakiekolwiek więzi rodzinne albo towarzyskie". – Wszystko wygląda na to, że ofiara była przypadkowa – powiedział nam Andrzej Borowiak. Rzecznik policji podał, że gdy karetka zabierała chłopca do szpitala, dawał oznaki życia. Jak przekazała policja, napastnika obezwładnili przechodnie, w tym pracownicy firmy Remondis, która odbiera śmieci. Po chwili dołączyła do nich policjantka, która w tamtym momencie była już po służbie.

Jasne jest też, że napastnik został przetransportowany do szpitala, ale nie oznacza to, że musiał zostać ranny w czasie szarpaniny. Andrzej Borowiak w rozmowie z portalem wyjaśnił, że transport napastnika do szpitala to standardowa procedura przed osadzeniem w pomieszczeniu dla zatrzymanych.