Obława za Grzegorzem Borysem. Psy tropiące zaprowadziły śledczych w jedno miejsce

Mateusz Przyborowski
21 października 2023, 11:30 • 1 minuta czytania
Od ponad doby trwa obława za 44-letnim Grzegorzem Borysem, czynnym żołnierzem podejrzewanym o zabójstwo 6-letniego syna. Do akcji wkroczyły policyjne psy tropiące, które zaprowadziły śledczych w rozległy, zalesiony teren Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego.
Obława za Grzegorzem Borysem. Psy tropiące wskazały kluczowe miejsce? Fot. Bartosz KRUPA / East News / Policja

W poszukiwaniach Grzegorza Borysa bierze udział około tysiąca przedstawicieli wszystkich służb, które przeczesują Gdynię i okolice. Do akcji zaangażowano policjantów z Pomorza, ale także z Poznania, Bydgoszczy, Olsztyna czy Łodzi.


Na miejscu pracuje też Żandarmeria Wojskowa, ponieważ 44-latek jest czynnym żołnierzem Wojska Polskiego. Z informacji WP wynika, że to żołnierz Komendy Portu Wojennego w Gdyni w stopniu marynarza.

Obława za Grzegorzem Borysem. Psy tropiące wskazały kluczowe miejsce?

Pojawiły się także doniesienia, że Grzegorz Borys interesował się technikami survivalowymi, co może oznaczać, że wie, jak przetrwać w ukryciu. Nikt jednak nie mówi o odwołaniu poszukiwań mężczyzny.

Do akcji wkroczyły też policyjne psy tropiące i to one zaprowadziły służby w jedno miejsce. Chodzi o Trójmiejski Park Krajobrazowy – rozległy i zalesiony teren, którego powierzchnia wynosi 19 930 ha.

Na terenie parku jest także wiele zbiorników wodnych i to właśnie tam trop znalazły biorące w poszukiwaniach policyjne psy. Jak podaje "Fakt", zaprowadziły śledczych do jednego ze stawów. Miejsce przeszukali już nurkowie, jednak jak na razie niczego tam nie znaleziono. Mimo wszystko obecnie poszukiwania skupiają się m.in. na terenie TPK.

Co więcej, poszukiwania Grzegorza Borysa utrudnia pogoda – w Trójmieście pada ulewny deszcz, a IMGW wydał ostrzeżenia pierwszego stopnia przez intensywnymi opadami i drugiego stopnia przed silnym wiatrem.

Zabójstwo 6-letniego Olka w Gdyni. Jego ojciec jest żołnierzem

Jak informowaliśmy w naTemat.pl, w piątek rano w mieszkaniu w gdyńskiej dzielnicy Karwiny znaleziono zwłoki 6-letniego chłopca. Na ciele chłopca była rana cięta szyi, w mieszkaniu był też martwy pies. Makabrycznego odkrycia dokonała matka małego Olka, która wróciła z pracy.

Niedługo potem pomorska policja opublikowała wizerunek i dane mężczyzny podejrzanego o zabójstwo 6-latka.

"Policjanci prowadzą poszukiwania 44-letniego Grzegorza Borysa podejrzewanego o zabójstwo 6-letniego chłopca. W przypadku uzyskania informacji na temat miejsca pobytu mężczyzny prosimy o niezwłoczny kontakt z Komendą Miejską Policji w Gdyni 47 74 21 222 lub 112" – czytamy we wpisie pomorskiej policji na platformie X.

W rozmowie z TVN24 o 44-latku wypowiedziała się kobieta mieszkająca w okolicy miejsca tragedii. Jak przekazała, po jego zachowaniu można było się spodziewać, że coś takiego może się wydarzyć.

– Tego pana bardzo szybko wszystko frustrowało. Generalnie wydzierał się na dzieci z Ukrainy – że mają wracać na Ukrainę i walczyć z Putinem, a nie chować się jak tchórze w Polsce – relacjonowała ta kobieta. To były dzieci w wieku 5 czy 10 lat.

Kobieta opowiadała też, że wyzywał dzieci, iż źle kopią piłkę. – Synek tego pana przy jego kurateli był bardzo zestresowany. Taki jak na szpilkach – oceniła. – Widać było, że zabiega o kontakt z tym tatą – dodała.