Dlaczego kobiety krzywdzą? Oceniamy "Morderczynie", polski serial kryminalny Viaplay

Ola Gersz
24 października 2023, 19:38 • 1 minuta czytania
Viaplay może i odejdzie z Polski (choć jeszcze nie jest to przesądzone), ale platforma postanowiła zrobić to z przytupem i wypuszcza polski serial oryginalny inspirowany "Polskimi morderczyniami", głośną książką non-fiction Katarzyny Bondy. "Morderczynie" to sześcioodcinkowy serial z kobietami w centrum i świetną obsadą, który próbuje odpowiedzieć na pytanie: co skłania kobiety do przemocy? Rezultat jest naprawdę dobry, chociaż pozostaje niedosyt.
Jak wypadł serial "Morderczynie" Viaplay? Fot. Viaplay

Seriali kryminalnych powstaje w Polsce sporo i nic dziwnego, bo to wciąż jeden z najpopularniejszych wśród widzów gatunków. Ich twórcy próbują się więc wyróżnić, a nie wystarczy już do tego obsadzenie w głównej roli kobiety. To już (miła) norma: czy to w Skandynawii, czy USA, czy Polsce.

"Morderczynie", owszem, mają bohaterkę policjantkę, ale postanowiły wybić się w inny sposób: przez nacisk na ważkie kwestie społeczne (przemoc domowa, wpływ przemocy na dzieci) czy psychologiczne, które koncentrują się na przestępstwach popełnianych przez kobiety. Również kobiece relacje wysuwają się tutaj na pierwszy plan jeszcze bardziej niż w innych tego typu produkcjach: w tym przypadku jest to relacja matki i dorosłych córek.

Zresztą sześcioodcinkowy tytuł w reżyserii Kristoffera Rusa i według scenariusza Wiktora Piątkowskiego (który powstał we współpracy z Joanną Kozłowską i Katarzyną Kaczmarek) jest inspirowany mocnym materiałem źródłowym: "Polskimi morderczyniami" Katarzyny Bondy. To bestsellerowy reportaż z 2008 roku, w którym królowa polskiego kryminału rozmawia z kobietami, które dopuściły się zabójstw i próbuje zrozumieć, co je do tego skłoniło.

"Morderczynie" platformy Viaplay (nad którą wisi widmo odejścia z polskiego rynku, chociaż nic jeszcze niepostanowione) mają więc świetny, oryginalny punkt wyjścia. Niestety nie został on w pełni wykorzystany. Dlaczego?

O czym są "Morderczynie" Viaplay? Zaczyna się od policjantki szukającej zaginionego ojca

Główną bohaterką jest Karolina Keller (Maja Pankiewicz), ambitna, twarda dzielnicowa z Warszawy, która próbuje odnaleźć swojego zaginionego rok temu ojca, utytułowanego policjanta (Tomasz Schuchardt). Jednocześnie młoda kobieta ma trudne relacje ze swoją matką (Izabelą Kuna) i diametralnie różną od niej siostrą, prywatnie ułożoną żoną i matką (Eliza Rycembel).

Pewnego dnia i zupełnie przypadkiem Keller dokonuje szokującego odkrycia, które wywróci życie jej i jej rodziny do góry nogami. Policjantka będzie zmuszona wrócić do przeszłości i spojrzeć na swoje dzieciństwo, rodzinne relacje oraz bliskich w całkiem nowym, niespodziewanym świetle. Okaże się, że rodzina Kellerów była "normalna" tylko pozornie, a wewnątrz dział się koszmar, który trwał latami i w tajemnicy przed światem.

Równocześnie ze sprawą ojca toczyć się będzie śledztwo w sprawie zabójstwa mężczyzny w jednym z warszawskim bloków. Bohaterka będzie musiała współpracować z aroganckim detektywem Michałem (Mateusz Kmiecik), nawiąże też nieoczywistą relację z uwikłaną w dochodzenie młodą kobietą (Zuzanna Mikołajczyk).

Tyle jeśli chodzi o fabułę, bo więcej zdradzić nie możemy (chociaż wiele sugeruje już oczywiście tytuł serialu oraz inspiracja reportażem Katarzyny Bondy), a cały klimatyczny zwiastun można obejrzeć na YouTube. Sama historia jest jednak dość przewidywalna i łatwo domyślić się dalszego ciągu, chociaż "Morderczynie" oferują sporo zwrotów akcji i nie od razu odkrywają wszystkie karty.

To właśnie wątek rodzinny jest w polskim serialu Viaplay kluczowy i najbardziej interesujący. Przestępstwa w "dobrej rodzinie", odkrycie po latach prawdziwej twarzy ukochanej osoby, skutki przemocowego wychowania na każde z dzieci. Życie w kłamstwie i niewiedzy.

Sama kwestia morderstw popełnianych przez kobiety nie została jednak satysfakcjonująco pogłębiona, a jedynie zarysowana, co pozostawia lekki niedosyt. Są one rezultatem wychowania, przemocy domowej, emocji, wrodzonego zła czy może jeszcze czegoś innego? Zabrakło "mięsa", psychologicznej głębi, wejścia dalej w mrok. To jednak wciąż tak rzadki temat w serialach czy filmach, że "Morderczynie" tutaj i tak wyróżniają się na plus.

Intrygujący jest jednak aspekt społeczny "kobiecych" przestępstw. Serial Viaplay pokazuje, że to mężczyźni są defaultem w śledztwach dotyczących morderstw. To oni są pierwszymi podejrzanymi, a o kobietach myśli się dopiero później, gdy zawiedzie już pierwsza linia dochodzenia. Nie są pierwszymi podejrzanymi. Morderczyń wciąż jest mniej niż morderców, dlatego wywołują one skrajne emocje, są skazane na jeszcze większy ostracyzm społeczny niż zabijający mężczyźni, ale też łatwiej i dłużej mogą się "chować".

Mimo braków te wątki są o wiele ciekawsze w "Morderczyniach" niż policyjne śledztwo wokół morderstwa obcego mężczyzny, które prowadzą Karolina i Michał. To na początku zupełnie nie grzeje, a wręcz nie obchodzi, a dopiero potem nabiera rozpędu i sensu. Sercem całego serialu jest jednak sprawa ojca Keller i to na całe szczęście.

"Morderczynie" nie są bez wad, ale wciągają jak diabli

Scenariuszowe defekty (w tym momentami kulawe dialogi, chociaż ich naturalizm się chwali) nie odstraszają jednak widza, bo "Morderczynie" wciągają jak diabli i to już od pierwszego odcinka. Ciężko oderwać się od ekranu, chociaż szybko staje się jasne, że nie jest to wybitny serial, który zrewolucjonizuje gatunek czy zmieni nasze życie. Nie, ale czy każdy tytuł musi to robić? Też nie.

To nie serial wybitny, ale naprawdę dobry, który ogląda się świetnie i zupełnie nie ma się poczucia zmarnowanego czasu. Zwroty akcji zaskakują, klimat jest mocny i gęsty, a nawet przewidywalność nie odbiera rozrywki z seansu.

Serial Kristoffera Rusa jest także świetnie zrealizowany, co na szczęście jest już raczej normą nad Wisłą. Zdjęcia są "zachodnie", muzyka trzyma napięcie, a sceny akcji nie zawodzą. Nawet dialogi (o dziwo!) są wyraźne i dobrze słyszalne, co w polskim kinie i polskiej telewizji wcale nie jest oczywiste. Bardzo dobre są również retrospekcje z dzieciństwa bohaterki, które nie odstają od głównego wątku czasowego i są świetnym dopełnieniem całej historii.

Nie zawodzą również aktorzy. Świetna jest Maja Pankiewicz w roli zuchwałej policjantki, której życie wali się na głowę. Nie ustępują jej dwie pozostałe główne bohaterki: Izabela Kuna i Eliza Rycembel, które przyzwyczaiły nas już do wysokiego aktorskiego poziomu.

Zresztą tak jak nagrodzony w tym roku na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni (za pierwszoplanową rolę w filmie "Doppelgänger. Sobowtór") Tomasz Schuchardt, która obecnie jest jednym z najlepszych aktorów swojego pokolenia. Bardzo dobrze ogląda się też resztę obsady z Mateuszem Kmiecikiem, Robertem Gulaczykiem (który w królujących obecnie w kinach "Chłopach" fantastycznie wciela się w Antka Borynę) i Anną Nehrebecką na czele.

Wnioski? Oglądać czy nie oglądać? Oglądać! To porządny serial kryminalny, który może nie zaskakuje, ale za to zadowala. Rozczarowania nie ma, jedynie niedosyt, bo można było w temacie morderczyń powiedzieć znacznie więcej.