Kompromitacja posłanki PiS na antenie. Zaniemówiła po pytaniu prowadzącego

Dorota Kuźnik
26 października 2023, 11:52 • 1 minuta czytania
Lidia Burzyńska z PiS wzięła udział w programie Polsat News. Została poproszona o wymienienie "pięciu sztandarowych punktów, które PiS przygotowało dla osób młodych". Prośba okazała się wyjątkowo trudna. Kiedy przedstawicielka Prawa i Sprawiedliwości nie była w stanie wymyślić odpowiedzi na pytanie, winę zrzuciła na prowadzącego.
Kompromitacja Burzyńskiej w programie na żywo. Nie umiała odpowiedzieć Fot. JACEK DOMINSKI/REPORTER / X.com @DamianCygan

Początkowo Lidia Burzyńska odpowiadała na pytanie chaotycznie, ale wymieniała: – Zwolnienie z podatku, 30 tys. jeżeli chodzi o wolną kwotę od podatku... VAT, zmniejszony PIT.


Prowadzący Grzegorz Jankowski wymownie patrzył na gościnię, więc ta zrzuciła winę na to, jak prowadzi program.

– Wie pan, tak energetyzująco prowadzi pan program, no chociażby między innymi... No piąty... – zacięła się, próbując wymienić kolejne punkty. Na antenie zapadła niezręczna cisza, a pomocy w odpowiedzi na pytanie posłanka wzrokiem szukała wśród pozostałych gości. Wszystko najlepiej widać na nagraniu.

Wpadki polityków

Ten dość niezręczny incydent antenowy posłanki jest niczym w porównaniu z niedawną wpadką, którą zaliczył Mateusz Morawiecki. Jak podawaliśmy w naTemat, premier jeszcze podczas kampanii sam ukręcił bicz na swoją partię, ostrzegając przed... jej powrotem do władzy.

Mowa o oświadczeniu, które Mateusz Morawiecki wygłosił na ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. Przy okazji ogłaszania nowej akcji wyborczej Prawa i Sprawiedliwości, zaczął atakować swoich politycznych przeciwników, czyli Platformę Obywatelską i Donalda Tuska. W pewnym momencie zaliczył jednak dość wymowne przejęzyczenie.

– Chcemy przypomnieć o tym, jak wielkim zagrożeniem jest powrót rządów Prawa i Sprawiedliwości do władzy – oznajmił Morawiecki na konferencji, którą emitowało TVP.

Fragmentu nagrania zawierającego wpadkę premiera nie znajdziemy co prawda na stronach publicznego nadawcy (wideo w tekście o porannej konferencji zaczyna się minutę po niefortunnych słowach), ale w internecie nic nie ginie.

Mistrzem pomyłek, błędów, uogólnień i lapsusów językowych jest Jarosław Kaczyński. Prezes PiS przed wyborami zachęcał, żeby w referendum głosować na "TAK", zamiast na "NIE", czyli z narracją, którą w całej kampanii snuło PiS.

Wcześniej nie umiał między innymi wymówić słowa "Sztokholm". Z ust prezesa słyszeliśmy także o "podbieraniu ziemniaków dzikom w lesie" oraz o tym, że "PiS opanował mechanizm okradania Polski do perfekcji". Mówił niegdyś także o nieistniejącym lotnisku "Harrow" oraz wielokrotnie miksował przysłowia, w tym np. o wejściu "z ulewy pod rynnę".

Trudno także zliczyć, jak często zdarzało mu się pomylić miasta, w których wygłaszał przemówienia oraz przekręcić nazwiska.