Maraton horrorów w Zagórzu odwołany. Wszystko przez... telefon księdza
Maraton horrorów w Zagórzu odwołany
Maraton horrorów miał się odbyć 31 października (czyli wtedy, kiedy kalendarzowo wypada Halloween) w Centrum Kultury "Foresterium" w Zagórzu (województwo podkarpackie). W jego ramach miano pokazać słynne dzieła tego gatunku, takie jak "Nieustraszeni pogromcy wampirów" Romana Polańskiego, "Sweeney Todd. Demoniczny golibroda z Fleet Street" Tima Burtona oraz "Lśnienie" Stanleya Kubricka.
W mieście można było znaleźć plakaty promujące wydarzenie, jednak ostatecznie pokaz odwołano. Kontrowersje miało wzbudzić to, że wspomniany ośrodek kultury znajduje się niedaleko klasztoru karmelitów bosych.
Już w niedzielę Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury i Sportu w Zagórzu poinformował o tym, że maraton się jednak nie odbędzie. Wówczas nie podano powodu, jednak dyrektor ośrodka Edward Mąka ujawnił go w rozmowie z TVN24.
Okazało się, że zadzwonił do niego proboszcz jednej z lokalnych parafii. Nie podobała mu się nie tylko okazja, z jakiej organizowany był pokaz, ale również fakt, że horrory miałyby zostać wyświetlone na klasztornym wzgórzu.
– W zaistniałej sytuacji podjąłem trudną decyzję o rezygnacji z filmowego maratonu. Chcieliśmy pokazać dobre kino, a przez niektórych zostaliśmy prawie posądzeni o promowanie motywów satanistycznych – stwierdził Mąka i dodał, że lokacja pokazu od początku wzbudzała kontrowersje.
– Jedni chwalili nasz pomysł, cieszyli się, że coś nowego się dzieje i zgłaszali chęć wzięcia udziału w pokazie, inni krytykowali nas za wybór miejsca, twierdząc, że nie wypada robić pokazu horrorów w ruinach klasztoru – miejscu wiecznego spoczynku zakonników – relacjonował dyrektor ośrodka kultury.
– Brałem pod uwagę, że głosy płynące z różnych środowisk mogą być różne, ale nie spodziewałem się, że pokaz filmów wywoła aż takie zamieszanie i podzieli nasze społeczeństwo – dodał.
Proboszcz potwierdził interwencję ws. halloweenowego pokazu
TVN24 dotarło do rzeczonego proboszcza. Nie chciał on jednak podawać do informacji publicznej swoich personaliów ani nazwy parafii oraz straszył dziennikarzy pozwem sądowym.
Jednocześnie przyznał się do interwencji telefonicznej. Przekazał, że zrobił to na prośbę "mocno zaniepokojonych parafian". – Przekazałem to, co od nich usłyszałem, nie odnosząc się do szczegółów – stwierdził.
Duchowny stwierdził, że "swoje zdanie powiedział", jednak nie starał się wpłynąć na dyrektora, by ten odwołał maraton. Wytłumaczył, dlaczego jest przeciwny tego typu imprezom.
– Powody są dwa. Pierwszy to termin, który zarezerwowany jest pamięci o zmarłych i wspominaniu wszystkich świętych. Czy rzeczywiście ludzie, którzy tych dni – nie szanują chyba – muszą sobie w tym czasie organizować imprezy zastępcze? Drugim powodem jest miejsce, bo to, co ktoś sobie ogląda prywatnie w domu, to jest jego sprawa, a tutaj mamy do czynienia z imprezą, która w jakiś sposób jednak nadaje ton życiu społeczności – stwierdził.
– Te dni, które nadchodzą, to jest wspominanie zmarłych, dobra, które od nich otrzymaliśmy. Nasza tradycja to jest modlitwa, a tutaj miało być zaburzenie tego – dodał.