W TVP dobrze wiedzą, co ich czeka. Pokazali czarne scenariusze, można pęknąć ze śmiechu
Nie jest tajemnicą, że politycy dotychczasowej opozycji, którzy niebawem mają utworzyć nowy rząd, jeszcze przed wygraną w wyborach zapowiadali zmiany w TVP i innych mediach publicznych. Tych śmiertelnie boją się ich pracownicy, którzy zarabiają tam gigantyczne pieniądze.
Jak podawaliśmy w naTemat, trwa akcja zabezpieczania się przed najczarniejszymi scenariuszami. Nie brakuje też jednak działań, które mają także wpłybąć na widzów medium. Wśród nich jest między innymi zachęcanie do wysyłania nagrań i wpisów z poparciem dla TVP.
Na tym jednak nie koniec. Przekaz, że zmiana, która planowana jest wobec mediów publicznych, jest nielegalna, zaprezentowano także wymownie w "Wiadomościach".
W TVP głoszą, że zmiany w publicznych mediach są nielegalne
Materiał, który ukazał się w głównym wydaniu "Wiadomości" TVP prezentował pięć "projektów likwidacji" Telewizji Polskiej, których autorami mieli być politycy opozycji. Jak wskazano, "każdy z rozważanych wariantów, według ekspertów, jest nielegalny".
Faktycznie, eksperci, którzy wypowiadali się w materiale telewizji, wskazywali jednoznacznie, że politycy nie mogą samodzielnie ani poprowadzić reform, ani zlikwidować TVP.
Takie "bezprawne" działania mają zdaniem ekspertów obejmować zawieszanie członków zarządu, odwołania przedstawicieli Rady Mediów Narodowych, likwidację spółki TVP S.A. czy zawieszenie zarządu TVP.
Gwiazdy TVP aneksują swoje umowy
To już kolejna akcja, która ma prowadzić do pośredniego zabezpieczenia interesów pracowników Telewizji Polskiej, ale jak ustalił portal Press.pl, jest spore grono ludzi, którzy dokonali działań bezpośrednich. Konkretnie mowa o aneksowaniu umów.
Jak wynika z ustaleń medium, główne gwiazdy anteny publicznego nadawcy, w tym Miłosz Kłeczek, Michał Rachoń czy Magdalena Ogórek meli już dokonać zmian w zapisach dotyczących okresów wypowiedzeń. Te mają trwać nawet rok.
Redakcja zwróciła się z pytaniem do tych osób, w celu potwierdzenia ustaleń, ale żaden z wymienionych pracowników nie odpowiedział na pytania.
Podobnie zachowało się Centrum Informacji TVP, z którego odpowiedzi wynika: "Nic nam nie wiadomo, żeby taka sytuacja miała miejsce w ciągu ostatnich dni". Do zmian w umowach miało dojść jednak od razu po wyborach, kiedy już okazało się, że Prawu i Sprawiedliwości raczej nie uda się utrzymać władzy.