Oni naprawdę mogą to zrobić Morawieckiemu! Marszałek senior też rozważa "plan Millera"

Natalia Kamińska
07 listopada 2023, 22:03 • 1 minuta czytania
Marek Sawicki, którego prezydent wskazał jako marszałka seniora w Sejmie, uważa, że czas tworzenia rządu Mateusza Morawieckiego można skrócić. PiS nie ma bowiem wymaganej większości, a jedynie 194 mandaty. Tym samym można by przyśpieszyć przekazanie misji tworzenia rządu partiom demokratycznym, które mają już dogodną koalicję. Narzędziem ku temu miałoby być konstruktywne wotum nieufności.
Marek Sawicki wskazał, jak szybciej zamknąć proces tworzenia nieudanego najpewniej rządu PiS. Misję tę powierzono obecnemu premierowi. Fot. Stanislaw Rozycki/REPORTER

Marek Sawicki z PSL rozmawiał na ten temat z "Dziennikiem Gazetą Prawną". Padło tam pytanie, jak długo jego zdaniem potrwa – zapewne skazane na niepowodzenie – tworzenie rządu Morawieckiego w ramach tzw. pierwszego kroku. Dziennikarz podał okres miesiąca. – Być może, ale ten czas możemy skrócić. Tak przynajmniej mówią konstytucjonaliści – stwierdził ludowiec.


Marek Sawicki o tym, jak można skrócić misję Morawieckiego

Na pytanie w jaki sposób, tłumaczył, że "jeśli pan Morawiecki złoży już dymisję obecnego rządu (...) i dostanie powołanie od pana prezydenta, to zgodnie z tym, co mówią mi konstytucjonaliści, nowy marszałek w ciągu 7 dni może zwołać posiedzenie Sejmu z jednym punktem obrad – konstruktywnym wotum nieufności dla rządu Mateusza Morawieckiego".

Na uwagę, czy jeszcze przed exposé, wyjaśnił, że "oczywiście, że tak". – Wówczas nowy premier może już przedstawić pełen skład rządu i wygłosić exposé – zauważył.

To "scenariusz Millera"

O podobnym triku już wcześniej informował były premier Leszek Miller. "Wiemy już, że pierwsze posiedzenie nowego Sejmu odbędzie się 12 lub 13 listopada. Prezydent Duda nie ulegnie namowom polityków z powstającej koalicji, aby przyspieszyć proces tworzenia się nowego rządu" – napisał Miller już kilka dni po wyborach na platformie X.

"Co więcej, zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią desygnuje na premiera przedstawiciela PiS, a nie polityka z sejmowej większości" – dodał.

Według byłego premiera Andrzej Duda "posłuży się dwoma argumentami". "Po pierwsze – Zjednoczona Prawica wygrała wybory, a po drugie – ma największy klub sejmowy. Duda będzie miał mocny argument w odniesieniu do PiS: 'Dałem wam szansę na utworzenie rządu, a to, że wam się nie powiodło nie jest moją winą" – wyjaśnił europoseł Koalicji Europejskiej.

"Do inauguracyjnego posiedzenia Sejmu będzie rosło zniecierpliwienie milionów ludzi, którzy oddali swoje głosy na opozycję. Wybory odbyły się i nic się nie dzieje. Rząd ten sam, TVP ta sama, gdzie te obiecane zmiany?" – kontynuował.

"Donald Tusk mógłby w tej sytuacji utworzyć rząd in spe. Przyszły premier i kandydaci na ministrów mogliby rozpocząć przygotowania do przejęcia resortów i prace nad aktami legislacyjnymi. Wypróbowałem ten wariant w 2001 roku. Z powodzeniem" – zauważył Leszek Miller.

Andrzej Duda nie wierzy w sejmową arytmetykę

Andrzej Duda zdecydował w poniedziałek, że pierwszy szansę utworzenia nowego rządu otrzyma obecny premier. PiS nie ma jednak wspomnianej już większości. Trzeba mieć 231 mandatów, a oni mają jedynie 194.

– Po spokojnej analizie i przeprowadzonych konsultacjach postanowiłem powierzyć misję sformowania rządu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Tym samym zdecydowałem o kontynuowaniu dobrej tradycji parlamentarnej, zgodnie z którą to zwycięskie ugrupowanie jako pierwsze otrzymuje szansę utworzenia rządu – przekazała głowa państwa.