Kłeczek przeszedł samego siebie. Padły skandaliczne insynuacje w rozmowie z politykiem opozycji
Miłosz Kłeczek już przyzwyczaił nas do tego, że lubi obrazić gości, których zaprasza do studia. Jak informowaliśmy w naTemat, na koncie ma już wyzywanie polityków frakcji przeciwnej do PiS od "chamów", a kłótnie z jego udziałem są stałym elementem programów.
Tak było również tym razem. W studio programu "Za czy przeciw" pojawił się polityk PiS Jan Mosiński i Andrzej Szejna z Nowej Lewicy. Nie jest żadnym zaskoczeniem, że oberwało się tylko temu drugiemu, któremu pracownik nawet nie dał dokończyć wielu z wypowiedzi.
Kłeczek kłóci się z Szejną w TVP. Padły insynuacje dotyczące "wytycznych z Berlina"
Spięcia z Andrzejem Szejną zaczęły się już na początku programu, kiedy ten zaczął mówić o tym, co zapowiedział prezydent Andrzej Duda. Szybko nawiązała się rozmowa na temat wetowania ustaw, a Miłosz Kłeczek w swoim stylu zaczął pouczać gościa, że przecież Andrzej Duda ma na koncie weta.
To oczywiście prawda, natomiast prezydent raczej słynął z tego, że przystawał na każdą decyzję mocodawców ze swojej partii, a szerzej w tej sprawie rozpisywaliśmy się tutaj.
Na tym spięciu się jednak nie skończyło. Wyjątkowo kontrowersyjnym okazał się temat obronności i bezpieczeństwa Polski. – Jeśli chodzi o kwestie obronności, to musimy wykonywać nasze zobowiązania z tytułu członkostwa w NATO i to wymaga odpowiednich nakładów, ale i współpracy z innymi krajami – powiedział poseł Nowej Lewicy.
Na ten przekaz pracownik TVP odpowiedział: – Pan czeka na jakieś wytyczne z Berlina czy z Paryża, czy nawet ze Stanów Zjednoczonych? Ktoś musi dać wam zielone światło na to, by rozbudować armię? – zapytał prześmiewczo.
Poseł Szejna zripostował wypowiedź słowami: – Odkąd pan jest ekspertem do spraw zbrojnych? – i dodał, że nie chce, żeby Polska była "awangardą wydatkowania na obronność". – Ale dlaczego nie awangardą? Nie rozumiem? Jesteśmy krajem przyfrontowym. Kolejnym krajem na celowniku Władimira Putina – oznajmił Kłeczek, na co rzeczowo odpowiedział mu poseł Lewicy.
– Po to jesteśmy w NATO, by wszyscy "składali się" na nasze wspólne bezpieczeństwo. Mamy też inne problemy do załatwienia, w tym m.in. kwestie mieszkaniowe, bezpieczeństwo zdrowotne, kwestie... – wymieniał, ale nie skończył, ponieważ Kłeczek kolejny raz przerwał jego wypowiedź. Jak mówił, problem ten nie będzie ważny, gdy "wróg przekroczy granicę", a dalej sugerował, że wtedy "nikt nam nie pomoże".
Warto zresztą w tym miejscu zaznaczyć, że Polska jest członkiem NATO, które to ma obowiązek interweniować w sytuacji zagrożenia.
Dodatkowo spora część wydatków na obronność, które miały miejsce w czasach rządu PiS, była robiona na kredyt, w tym część pożyczek nie była odnotowana w budżecie. Przykładem może być chociażby pożyczka, którą Polska zaciągnęła w Korei Południowej. Informacja ta wyszła na jaw dopiero gdy napisały o tym tamtejsze media.
Kłeczek atakuje gości
Dalej była już tylko przepychanka słowna: – Pan mi przerwał teraz – powiedział polityk.
– Nie, ja panu zadaje pytania – odpowiedział Kłeczek. – Nie, pan mi ciągle wchodzi w słowo... – dodał polityk, a program przyjął znaną formułę.
Miłosza Kłeczka w końcu daliśmy się poznać jako tego, który nazwał chamem jednego ze swoich gości, a ostatnio kpił z umowy koalicyjnej, wskazując, że mógł napisać ją gimnazjalista.
Zmiany w obsadzie antenowej gospodarzy programów w TVP będą jednak raczej jedynie kwestią czasu. Te zapowiadają politycy, którzy w Sejmie mają większość, a nieoficjalnego rozliczenia mediów publicznych dokonuje się nawet w PiS-ie.
Jak nieoficjalnie wiadomo, na biurko Jarosława Kaczyńskiego ma trafić raport, z którego będzie wynikało, kto w telewizji odpowiadał za przekaz, który odbił się na wyniku wyborów.