Taki los zgotował synowi. Bawił się na imprezie, a 5-latek przeżywał horror
Ojciec zostawił syna i poszedł się bawić
Trudno wyobrazić sobie strach chłopca, którego ojciec zostawia w środku nocy w aucie i najzwyczajniej w świecie odchodzi. Sytuacja bulwersuje tym bardziej, gdy dowiemy się, z jakiego powodu 50-latek postanowił zachować się tak nieodpowiedzialnie.
Mężczyzna bowiem uznał, że sobotnia impreza jest ważniejsza niż opieka nad dzieckiem. W głowie nie mieści się również to, co mężczyzna zrobił przed całym wydarzeniem.
Jak podaje Fakt.pl, Robert Ś. z Gliwic przyjechał do Katowic wraz z synem. Wszystko działo się w nocy z soboty na niedzielę (z 11 na 12 listopada). Chciał wejść do znanego nocnego klubu Energy Katowice wraz ze swoim 5-letnim synkiem, jakby nie było w tym nic dziwnego.
Trzeźwiej myślała ochrona lokalu, która nie wpuściła mężczyzny do środka, wtedy ten postanowił po prostu zostawić dziecko w aucie i na imprezę wrócić sam. Około godziny 02:00 w nocy płaczącego chłopca w samochodzie zauważyło dwóch mężczyzn, którzy powiadomili katowickich policjantów. Okazało się, ze mercedes jest otwarty.
Jak przekazała katowicka komenda, mężczyzna dzieckiem miał opiekować się tylko w weekendy, jednak jak widać, nawet temu nie podołał. "Chłopczyk opowiedział mundurowym, że na co dzień mieszka z mamą w Rudzie Śląskiej, a w weekendy opiekuje się nim tata".
"Niestety zostawił go w aucie i dziecko nie wie, gdzie poszedł. Policjanci na miejsce wezwali karetkę pogotowia, aby lekarz zbadał chłopca. Na szczęście chłopiec był cały i zdrowy, nie wymagał hospitalizacji" – przekazała w komunikacie komenda.
50-latek pod wpływem nie zauważył braku dziecka w aucie
Co więcej, 50-latek nie odszedł "na chwilę". Same czynności policjantów i lekarzy trwały parę godzin, a ojciec dziecka przez ten czas nie zjawił się przy samochodzie. Policjanci umieścili opiekuńczo pięciolatka w domu dziecka i nawiązali kontakt z matką, która rano przyjechała i odebrała syna. To jednak nie koniec szokujących informacji. Gdy ojciec wreszcie zjawił się przy aucie, wrócił nim do domu, jak gdyby nigdy nic. Albo zapomniał, że wcześniej zabrał ze sobą dziecko, albo sprawą zwyczajnie się nie przejął.
– Kiedy mężczyzna wrócił do auta, odjechał do domu, nie martwiąc się, że w samochodzie nie było jego dziecka. Po kilku godzinach został zatrzymany, kiedy na wezwanie policjantów przyjechał na komisariat – dodali policjanci.
Jak się okazało, Robert Ś. jest znany organom ścigania. Jak podał portal, wcześniej był notowany za udział w zorganizowanej grupie przestępczej, przewóz i udzielenie narkotyków innym osobom oraz za jazdę pod wpływem alkoholu, za co zabrano mu prawo jazdy. Teraz za pozostawienie syna w samochodzie bez opieki, grozi mu do pięciu lat więzienia. "Ponadto policjanci powiadomili już sąd rodzinny w zakresie wydania odpowiednich zarządzeń opiekuńczych. Czynności trwają również pod kątem jazdy samochodem pod wpływem narkotyków i alkoholu" - poinformowali policjanci.