Michalik: Reakcje polityków PiS muszą niepokoić. To nie jest śmieszne
Jestem jednak pewna, że powinniśmy skorzystać z okazji i przećwiczyć ten wariant, bo odpowiednie procedury bezpieczeństwa okażą się nam obywatelom już wkrótce bardzo przydatne.
Zbigniew Ziobro przemawiał z trybuny sejmowej, jakby postradał zmysły. Był czerwony na twarzy, miał nabrzmiałe żyły i wytrzeszczone oczy, wykrzykiwał piskliwym, łamiącym się głosem słowa pozbawione większego sensu i dalekie od rzeczywistości, groził liderom zwycięskiej opozycji i śmiał się jak hiena, wymachując rękami w niepokojący nieskoordynowany sposób. Marszałek Hołownia z trudem wydobył z niego kilka składnych zdań.
Banialuki Kaczyńskiego
Jeszcze bardziej wytrącony z równowagi od wyborów jest Jarosław Kaczyński, który oprócz tego, że bardziej niż zwykle obraża wszystkich wokół, to jeszcze wypowiada się o sprawach polskich i międzynarodowych w sposób tak oderwany od faktów, że zachodzi istotna obawa o jego kontakt z bazą, czyli zdrowym umysłem i rozumem.
– Walczymy o to, żeby rząd Platformy nie powstał, bo to jest naprawdę partia niemiecka – powiedział w Krakowie.
Prezes PiS nie tylko nazwał Donalda Tuska lumpem, czym obraził nie tyle szefa PO co wyborców – jego i całej opozycji – nie tylko dołożył swoim przeciwnikom politycznym, nazywając ich "niemieckim chamstwem" (przy okazji obraził także Niemcy, naszego sąsiada i największego partnera w interesach), nie tylko spał na sali obrad i nazwał ludzi niepopierających skompromitowanej Elżbiety Witek "ludźmi o niższej kulturze", ale zagroził Polakom utratą suwerenności i zdradą ze strony UE.
Co miał na myśli, tego nikt trzymający umysłowy pion nie wie – jednak podobne banialuki głoszone przez szefa partii, która rządziła przez osiem lat krajem, co najmniej niepokoją.
Oczywiście, wszyscy wiemy, że z PiS jest dokładnie tak, jak napisał na "X" gen. Piotr Pytel, że "wewnętrzne mechanizmy PiSu są odbiciem tych, które regulują zachowania członków gangu", ale w tym zachowaniu czołowych polityków PiS widać coś więcej – całkowitą utratę kontroli nad sobą. Zważywszy, że w Polsce nie wydarzyło się nic, czego by normalni ludzie nie mogli spodziewać się w wyniku wyborów, czyli utrata władzy przez tę partię – reakcje panów z PiS muszą niepokoić.
Być może w tym środowisku brak samokontroli i umiejętności regulowania własnych emocji są normą, a można to podejrzewać, gdy przypomnimy sobie, co większość polityków tej partii wygadywała przez ostatnie lata, ale jednak, na arenie publicznej nawet takie defekty powinny mieć swoje granice.
Będę spokojna, dopiero gdy Tusk utworzy rząd
Jeśli do tego wszystkiego dołożymy zachowania i Andrzeja Dudy, który najpierw powiedział, że powierzy misję tworzenia rządu tylko politykowi, który będzie miał poparcie sejmowej większości, po czym powierzył ją… Mateuszowi Morawieckiemu, potem dorzucił, że jako prezydent będzie dbał o utrzymanie zdobyczy demokracji z ostatnich 8 lat (przypominam, że Polska nie dostała 450 miliardów euro, bo rząd PiS nie przestrzegał prawa), a na końcu oznajmił, że nieważne kto będzie prezydentem USA i jakie ta osoba będzie maiła poglądy…
Wyłania się z tego obraz polityczny nie tyle śmieszny, co w istocie straszny.
Niepokoi mnie także bardzo, że Jarosław Kaczyński zapowiedział przeprowadzenie bliżej nieokreślonej "akcji społecznej" mającej nie dopuścić do powstania rządu opozycji, którą to zapowiedź okrasił przemową, podkreślającą jak piękną rzeczą jest cierpieć i umierać za Ojczyznę i że w każdej chwili trzeba być na to gotowym.
Nie wiem jak Państwo, ale ja będę zupełnie spokojna o przyszłość moją i mojego kraju, dopiero gdy Donald Tusk będzie premierem, a opozycja utworzy rząd.