Michalik obnaża standardy w środowisku PiS. "Kto nie kłamie, nie cieszy się tam poważaniem"
Otóż zdaniem Mastalerka Polacy zagłosowali za zmianami, bo ich nie chcą i opowiedzieli się zdecydowanie, głosując przy rekordowej frekwencji, przeciw rządom PiS, bo tak naprawdę, w głębi serca, chcą kontynuacji rządów PiS.
Taki brak logiki nie najlepiej wróży nowemu szefowi gabinetu prezydenta i budzi też obawy o kontakt głowy państwa z rzeczywistością.
Nie mówiąc o tym, że najważniejszy w tym wszystkim jest fakt, że Mastalerek skłamał, prawdopodobnie celowo – chyba, że bardzo szwankuje mu zdrowy rozsądek i percepcja – a obie te możliwości wróżą jemu i jego szefowi fatalnie.
Oczywiście pamiętajmy, że tradycja kłamania ogromnego i bezwstydnego, tak jak nie robił tego nikt przed nimi, wprost, bezczelnie, jawnie i w oczy, nawet albo zwłaszcza w sytuacjach, gdy wiadomo, że kłamstwo się wyda, ma w środowisku PiS, czyli politycznym zapleczu Andrzeja Dudy, wielką i uświęconą tradycję.
Patrząc na poczynania członków tej grupy politycznej można wręcz stwierdzić, że tak jak w zorganizowanej grupie przestępczej: kto nie kłamie, nie cieszy się tam poważaniem, a nawet wypada poza margines. Umiejętność bezczelnego łgania jawi się wręcz jako najważniejsze kryterium przyjęcia do tego środowiska. Masz opory przed zrobieniem w konia wyborcy? Won. Mierzi cię celowe wprowadzanie widzów i słuchaczy w błąd? Spadaj! Twoja bezczelność ma granice? Nie jesteś największym chamem w pomieszczeniu, w którym się znajdujesz? Do widzenia! Nie łżesz jak z nut, a przeciwnie – zdarza ci się zaciąć pod uważnym spojrzeniem przenikliwych oczu? Niewybaczalne. Pocisz się pod ostrzałem wnikliwych pytań nieprzekupnego dziennikarza? Precz! Nie jesteś godzien być w szeregach PiS.
Zdolność do nieprawdopodobnego wręcz kłamstwa od lat jest także jedynym sposobem politycznego działania partii Kaczyńskiego i metodą zdobywania głosów. Od dawna mam wrażenie, że gdyby członkowie PiS zaczęli mówić prawdę, ta partia rozpadłaby się w jeden dzień. Nie mówiąc o tym, że wielu z nich zapewne poszłoby do więzienia. Jednak od Marcina Mastalerka niektórzy (ja do nich nie należę) oczekiwali więcej.
Ponieważ jednak owo oczekiwanie się nie spełniło, przystępuję do prostowania radosnych wytworów twórczości oratorskiej szefa gabinetu prezydenta RP.
Jak wynika z informacji prasowych, choć szczerze mówiąc, żeby to dostrzec wystarczy umiejętność obserwacji połączona ze zrozumieniem wyniku wyborów – Koalicja Obywatelska dysponuje badaniami, z których wynika, że 80 procent jej wyborców zdecydowanie oczekuje rozliczenia polityków PiS za przestępstwa i nadużycia władzy. Ludzie mają podchodzić do posłów KO na ulicy i pytać, kiedy wsadzą przestępców z PiS do więzienia.
Swoimi kolejnymi wypowiedziami Mastalerek faktycznie wydaje się wpychać prezydenta Dudę w konflikt z nowym rządem Donalda Tuska. Jego wypowiedź, że nie wiadomo kiedy prezydent powoła rząd opozycji, bo 11 grudnia będzie za granicą, należy rozumieć jako próbę wywołania konfliktu. Podobnie jak agresywne i nieprawdziwe wypowiedzi pod adresem szefa PO, jakoby nie był człowiekiem, który podzieli się władzą.
Zważywszy na to, że już się podzielił – wygląda to na próbę skłócenia opozycji, a takie działanie szefa gabinetu podważa wiarygodność Dudy jako głowy państwa, która powinna zachować bezstronność i kierować się w swoich decyzjach wyłącznie interesem Polski i Polaków.
Jeśli do tego dodać nieproszone rady Mastalerka dla marszałka Hołowni, żeby „uważał” na Donalda Tuska, nie sposób nie zadać sobie pytania, które powtórzę za internautami pytanie: jakie właściwie Mastalerek sprawował wcześniej funkcje publiczne i jakie odniósł w nich sukcesy, że powołano go na tak ważne stanowisko? Bo na razie mówi jakby zaproponowano mu je dzięki osobistej rekomendacji Jarosława Kaczyńskiego.
Zresztą medialna narracja Mastalerka jest jak dotąd w stu procentach zgodna z narracjami propagandowymi produkowanymi przez PiS, co może rodzić wiele pytań o intencje, rolę i wiarygodność nowego szefa gabinetu prezydenta.