Kamiński: "Karmienie sondą jest niehumanitarne". Dietetyk: Głupota
Z jednej strony heheszki, że głodówka nie zaszkodzi Maciejowi Wąsikowi, byłemu posłowi PiS skazanemu na dwa lata więzienia za przekroczenie uprawnień, bo przecież ma kilka dodatkowych kilogramów, więc jest z czego schodzić. Z drugiej oburzenie na medyków, którzy mogą zacząć dokarmiać jego kolegę Mariusza Kamińskiego, gdyż sonda żołądkowa jest rzekomo nieludzka.
Wokół środków zaradczych, którym służby więzienne mogą reagować na nielegalny protest głodowy podjęty przez skazanych polityków PiS, pojawiło się dużo niezdrowych emocji. W rozmowie z naTemat Kamil Paprotny, dietetyk kliniczny, wyjaśnia, dlaczego długotrwałe niejedzenie jest groźne także dla osób cierpiących na nadwagę lub otyłość, oraz tłumaczy, na czym polega dokarmianie za pośrednictwem sondy żołądkowej.
Karmienie przez sondę – ratowanie życia głodujących
Kamil Paprotny zaznacza, że w tej sytuacji przymusowe karmienie to ratowanie życia więźniów, którym bez tej pomocy groziłby poważny uszczerbek na zdrowiu, a nawet śmierć. – Głodówka to sytuacja, w której nie dostarczamy naszemu organizmowi jedzenia, czyli paliwa niezbędnego do prawidłowego funkcjonowania. Wtedy ciało zaczyna spalać nie tylko nagromadzony tłuszcz, ale i tkankę mięśniową. Jest to bardzo niebezpieczne dla zdrowia, a wraz z upływem czasu także dla życia osoby, która nie je – mówi ekspert.
Ubytek masy mięśniowej, informuje specjalista, jest nazywany katabolizmem. Jak mówi Paprotny, głodówka jest ryzykowna nie tylko dla osób szczupłych, ale i tych ważących więcej, niż powinny. – Ani nadwaga, ani otyłość nie oznaczają ochrony przed niedoborami energii, białka, witamin i składników mineralnych – podkreśla ekspert w dziedzinie żywienia.
Czy to znaczy, że głodówka osób szczupłych i pulchnych będzie miała takie same efekty? Paprotny zaznacza, że jedyną różnicą jest czas, gdy negatywne konsekwencje niejedzenia się ujawnią. – Osoby chorujące na otyłość mają nie tylko więcej tłuszczu, ale i więcej mięśni, które organizm może spalać. Dlatego pogorszenie ich stanu zdrowia może przebiegać wolniej. Podobnie zresztą u osób, które są bardzo wysportowane i mają procentowo dużo masy mięśniowej, zachowując przy tym szczupłą sylwetkę – wyjaśnia dietetyk kliniczny.
Dlaczego pogorszenie "może", a nie musi przebiegać wolniej? – Każdy człowiek jest inny. O tym, jak szybko ujawnią się konsekwencje głodówki, a także na czym będą polegać, decyduje znacznie więcej czynników niż sama masa ciała. W grę wchodzi także wiek, płeć, przebyte choroby, a także choroby przewlekłe, na które cierpi głodujący – tłumaczy dietetyk Kamil Paprotny.
Nie śmieszą go docinki dotyczące tego, ile waży Maciej Wąsik. – Można się zagłodzić, będąc osobą z nadwagą lub otyłością – zaznacza ekspert.
Głodówka. Kiedy i jakie efekty?
Paprotny zaznacza, że już po 2-3 dniach niejedzenia zauważalny jest ubytek mięśni na poziomie 200-300 g dziennie. Im dłużej trwa głodówka, tym jest groźniejsza.
– Obok katabolizmu mogą rozwijać się problemy jelitowe oraz problemy neurologiczne, takie jak ogólne osłabienie, drętwienie kończyn, mrowienie skóry... To konsekwencje niedoboru witamin z grupy B. Osoba, która przez długi czas nie je, może zacząć inaczej odczuwać temperaturę – znacznie intensywniej niż osoba, która przyjmuje pokarm. To, co dla innych jest letnie, może być dla niej bardzo zimne. To, co dla innych jest ciepłe, może ją parzyć – wyjaśnia rozmówca naTemat.
Poza tym, wskazuje ekspert, głodówka może być "dopalaczem" dla chorób przewlekłych.
– Jeśli przez dłuższy czas nie je osoba chorująca na przykład na cukrzycę lub miażdżycę, poważne konsekwencje mogą nadejść szybciej. A jeśli tych przypadłości jest kilka, sytuacja robi się jeszcze poważniejsza – mówi Kamil Paprotny.
W grupie podwyższonego ryzyka są także osoby cierpiące na choroby serca i nadciśnienie.
Dietetyk kliniczny zaznacza, że już po 2-3 dniach niejedzenia może dojść do trwałego uszkodzenia systemu nerwowego. Wszystkim głodującym – także osobom o prawidłowej masie ciała – grozi stłuszczenie wątroby.
Dlatego reakcja na głodówkę musi być szybka.
Na czym polega karmienie za pomocą sondy żołądkowej?
Kamil Paprotny zaznacza, że sonda żołądkowa jest używana do przymusowego karmienia, ale nie można jej utożsamiać tylko z dożywianiem więźniów. Ekspert nie zgadza się też z opinią, by ratowanie życia za pomocą karmienia sondą było niehumanitarne.
– To głupota, absurd. Niehumanitarne byłoby wpychanie komuś na siłę jedzenia do ust, a nie metoda odżywiania, którą z różnych powodów stosują setki tysięcy osób na całym świecie – ocenia Kamil Paprotny.
Dietetyk kliniczny zaznacza, że odżywianie przez sondę żołądkową pozwala żyć między innymi osobom, które w związku z chorobami, na które cierpią, mają problem z przełykaniem. – Ludzie zakładają takie sondy w domu. To łatwe i zazwyczaj bezbolesne – informuje ekspert.
Nielicznej części osób, którym założenie sondy może sprawić dyskomfort, oferowane jest znieczulenie miejscowe. – Chodzi na przykład o pacjentów onkologicznych, którzy mogą mieć problemy z gardłem, a także o inne osoby, które z różnych powodów odczuwają ból – wyjaśnia Kamil Paprotny.
Jak wygląda założenie sondy żołądkowej? – To szybka procedura, którą wystarczy przeprowadzić raz na kilka tygodni. Do nosa wkłada się cieniutką rurkę, niewiele grubszą niż kabel iPhone'a. Potem ona zaczyna schodzić gardłem do żołądka. Tą rurką wlewa się zmiksowany pokarm, którego konsystencja jest przygotowana tak, by tej rurki nie zatkać – tłumaczy rozmówca naTemat.
Dietetyk wskazuje, że rurka jest praktycznie niewyczuwalna. Można z nią chodzić na spacery, rozmawiać, czytać, spać... Paprotny zaznacza, że przy sondzie nie ma możliwości zadławienia się, którą obarczony jest choćby zwyczajowy sposób jedzenia. Wśród rzadko występujących skutków ubocznych wymienia zapalenie tych części organizmu, które stykają się z sondą. – Jednak znacznie groźniejsze i pewne są skutki uboczne związane z głodówką – podkreśla Paprotny.
Kacper Kamiński: Wybrana zostanie najbardziej niehumanitarna metoda
Ekspert nie podziela oceny syna Mariusza Kamińskiego, Kacpra, znanego z tego, że za rządów PiS został wysłany na intratną posadę do Banku Światowego. Kacper Kamiński na X, czyli dawnym Twitterze, zbulwersował się tym, że jego ojciec ma być odżywiany za pomocą sondy, choć wyraził zgodę na kroplówkę.
– Odżywianie dożylne jest stosowane wtedy, gdy z powodów medycznych sonda żołądkowa nie wchodzi w grę. Ryzyko powikłań związane z kroplówkami jest znacznie większe. Wśród nich jest między innymi uszkodzenie układu krwionośnego, a także zakażenie, jeśli zawartość kroplówki straci sterylność. Wszystko leci przecież od razu do krwiobiegu. Karmienie sondą żołądkową najbardziej przypomina żywienie fizjologiczne, dlatego jest metodą pierwszego wyboru. I wbrew stereotypom: humanitarną – podsumowuje dietetyk Kamil Paprotny.
Czytaj także: https://natemat.pl/537785,gdzie-jest-ziobro-politycy-sp-komentuja-stan-zdrowia-i-teorie-spiskowe