To ona była twarzą Straży Granicznej podczas kryzysu na granicy. Teraz straciła funkcję

Natalia Kamińska
25 stycznia 2024, 19:34 • 1 minuta czytania
Rzeczniczka prasowa Straży Granicznej Anna Michalska została odwołana ze stanowiska. Tak nieoficjalnie podał dziennikarz TVN24. Michalska wywołała liczne kontrowersje wypowiedziami o kryzysie na granicy polsko-białoruskiej. Wpisywały się one w politykę rządów PiS, który starał się dehumanizować migrantów. Michalska ma jednak na razie postać w służbie mimo utraty stanowiska.
Rzeczniczka prasowa SG odwołana. Zasłynęła w czasie kryzysu na granicy. Fot. Stefan Maszewskli/REPORTER

Media: Michalska nie jest już rzeczniczką SG

Anna Michalska nie jest już rzeczniczką prasową Straży Granicznej. "Była twarzą kryzysu na granicy Polsko-Białoruskiej. Zasłynęła zdaniem: Dzieci z Michałowa? Mój ulubiony temat" – przypomniał dziennikarz TVN24 Artur Molęda, który poinformował nieoficjalnie o jej odwołaniu.


Molęda dowiedział się też, że Michalska ma pozostać w szeregach Straży Granicznej w randze porucznika, a o jej dalszych losach zdecyduje szefostwo SG. Jej następcą ma być kmdr ppor. Andrzej Juźwiak. Był on do tej pory rzecznikiem Morskiego Oddziału Straży Granicznej.

Na razie w miejscu, gdzie jest kontakt dla mediów na stronie SG, podano jedynie numer telefonu do rzecznika, ale nie wskazano, kto jest ta osoba.

Jeśli chodzi o "dzieci z Michałowa", to w październiku 2021 roku 20 migrantów (Irakijczyków i tureckich Kurdów), w tym ośmioro dzieci, trafiło przed siedzibę Straży Granicznej w Michałowie na Podlasiu.

To mój ulubiony temat. Słucham – odparła wówczas z przekąsem Michalska, gdy dziennikarka TVN24 Agata Adamek chciała się upewnić, czy migranci trafili w bezpieczne miejsce.

Michalska zasłynęła wypowiedzią o "dzieciach z Michałowa"

Pracowniczka SG twierdziła, że ze względu na stan wyjątkowy "osoby są często zawracane w to miejsce, w którym przekroczyły granicę". Dodała, że SG nie wie, gdzie one teraz są, ale wszystko odbyło się "zgodnie z prawami humanitarnymi".

– Możemy mieć pewność, że nie zostali zostawieni w środku lasu, tam, gdzie ciemno, tylko gdzieś, gdzie będą mieli zagwarantowaną opiekę? – dopytywała dziennikarka. – Te osoby były w dobrym stanie zdrowia, o losie tych dzieci decydowali rodzice. To już tyle w tym temacie – stwierdziła wtedy Michalska.

Jednak z ujawnionych nagrań wynikało, że migranci prosili po turecku: "Chcemy otrzymać azyl. Chcemy zostać w Polsce". Mimo to Straż Graniczna uparcie twierdziła w mediach, że poza kamerami ci ludzie mówili (posługując się łamanym angielskim), że chcą się dostać do Niemiec "ze względu na socjal".

Do tej rozbieżnej wersji wydarzeń odniosła się dziennikarka i dociekała, czemu SG po prostu nie poczekała na tłumacza. Wtedy rzeczniczka zwróciła się do innych zebranych na konferencji: "Czy są jakieś inne pytania?".

Wtedy reporterka ponowiła pytanie o tłumacza. – To jest pani deklaracja, manifest jakiś polityczny, czy sugestia? Ja pani mówię, że wszystkie przepisy zostały zastosowane zgodnie z procedurami. Straż Graniczna jest formacją profesjonalną i dokładnie wie, co robi. Dziękuję – odparła nieco zirytowana Michalska.

Tymczasem wraz z nowym rządem coś drgnęło ws. sytuacji na granicy. Jak informowaliśmy w połowie stycznia, Wydział Wojskowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie wszczął śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez Straż Graniczną w Usnarzu Górnym (woj. podlaskie). Chodzi o wydarzenia z sierpnia 2021 roku, kiedy w pobliżu tej miejscowości, po stronie białoruskiej koczowała grupa obcokrajowców.

Funkcjonariusze SG mieli uniemożliwić im przejście do Polski, a za koczowiskiem stały białoruskie służby. Co ważne, w opinii Rzecznika Praw Obywatelskiej Marcina Wiącka nieprzyjmowanie wniosków o ochronę międzynarodową w strefie przygranicznej to naruszenie prawa. Więcej na ten temat piszemy tutaj.