Podopieczni DPS na kolanach szorują kościół, a zakonnica pilnuje. Wyciekło wstrząsające nagranie
Reporter Tok fm Michał Janczura nagłośnił skandaliczne zdarzenie, do którego miało dojść w Kościele świętych Piotra i Pawła w Kamieniu Krajeńskim (woj. kujawsko-pomorskie). Dwaj młodzi podopieczni z niepełnosprawnością intelektualną i pracownik lokalnego Domu Pomocy Społecznej, na kolanach szorowali podłogę świątyni. Nadzorowały ich zakonnice, siedzące na złotym, barokowym krześle.
Skandal w Kamieniu Krajeńskim
Choć wspomniane nagranie z kościelnej kamery, które zarejestrowało szokującą scenę, trwa 21 sekund, od kilku dni mówi o nim cała lokalna społeczność. A filmików, na których dzieci z niepełnosprawnością sprzątają kościół, ma być dużo więcej.
Filmy są opatrzone datą, stąd wiadomo, że sprawa działa się dość dawno. Teraz wielu mieszkańców zdradza oburzenie, ale wcześniej długo nikt nie reagował. Dopiero na początku stycznia o sprawie dowiedziała się prokuratura i lokalne media.
W piątek 19 stycznia bydgoska TVP oznajmiła, że tucholska prokuratura prowadzi śledztwo. Wówczas wyszło na jaw, że zawiadomień dotyczących zdarzeń we wspomnianym DPS-ie, było jeszcze więcej. Sprzątanie kościoła przez dzieci z niepełnosprawnościami było dopiero początkiem, ponieważ w śledztwie jest mowa o przemocy.
Tok fm zdradza, że chodzi o "Dom Pomocy Społecznej dla Dzieci i Młodzieży, prowadzony przez Zgromadzenie Sióstr św. Elżbiety w Kamieniu Krajeńskim". Dziennikarzowi nie udało się spotkać z siostrą dyrektorką, rozmawiał za to z proboszczem Eugeniuszem Peplińskim z pobliskiej parafii.
"Tej siostry już dawno nie ma"
Duchowny zaczął od... odesłania do swojego adwokata. Poskarżył się, że materiał TVP3 narobił wiele złego i mówił o kłamstwach, które rzekomo miały się w nim znaleźć. Stwierdził, że dzieci w kościele pomagają z chęcią, bo robią to w ramach - jak nazywa to siostra - wdrażania ich w życie. Pracownicy DPS-u, którzy na kolanach szorowali podłogę razem z podopiecznymi, również mieli robić to dobrowolnie.
Na pytanie, czy wie o śledztwie w sprawie stosowania przemocy, oznajmił, że "tej siostry już dawno nie ma". Dodał jednak, że "jakieś maltretowanie" musiało być, skoro ją przenieśli, ale sam on nic nie widział, więc nie wie.
– Śledztwo zaczęliśmy już w październiku poprzedniego roku. Dotyczy znęcania się psychicznego i fizycznego nad podopiecznymi – wyjaśnił redakcji Tok fm prokurator rejonowy w Tucholi Marcin Przytarski. Wszystkie wątki zostały połączone w jedno śledztwo, a postępowanie ma zakończyć się w lutym.
Sprawę zgłosili specjaliści z Kujawsko-Pomorskiego Ośrodka Adopcyjnego w Bydgoszczy. Podczas badań psychologicznych jednego z dzieci, które trafiło poza mury DPS-u, opowiedziało one o swoich doświadczeniach z ośrodka. Dyrektorka ośrodka adopcyjnego Anna Sobiesiak zdradziła, że "nie miała innego wyjścia" i "musiała poinformować prokuraturę".
Co więcej, rzecznik DPS Mariusz Łątkowski złożył kolejne zawiadomienie do prokuratury, twierdząc, że pokrzywdzone są osoby związane z placówką. Ja napisał, doszło do przemocy "słownej". Z treści zawiadomienia wynika, że s. Tobiasza miała wyzywać dzieci na wózkach.
Warto zauważyć, że DPS powiadomił o znęcaniu się nad innymi dziećmi niż ośrodek adopcyjny, co oznacza, że pokrzywdzonych jest więcej.
Siostra Tobiasza, która miała dopuszczać się czynów badanych przez prokuraturę, spędziła w DPS-ie wiele lat. Gdy pojawiły się oskarżenia o znęcanie nad podopiecznymi, zwolniono ją i przeniesiono, ale nie wiadomo gdzie. Śledczy twierdzą, że ją przesłuchali, ale nawet oni nie mają informacji, gdzie dziś przebywa siostra.