Dla tych bestii pojechałem w góry... elektrykiem. Sprawdziłem, co naprawdę da się zrobić z pick-upem

Adam Nowiński
15 lutego 2024, 13:59 • 1 minuta czytania
Volkswagen zaprosił nas do swojej polskiej, "zimowej kwatery", czyli do Szczyrk Mountain Resort. Dojechać tam mieliśmy ID. Buzzami. Pomysł, który w pierwszej chwili wydawał się ciekawy, stał się interesującym eksperymentem społecznym. To było coś w stylu... kto pierwszy zwolni grubo poniżej limitu, żeby wystarczyło baterii do ładowarki. A to był dopiero początek zaskoczeń.
Dla tych bestii pojechałem w góry... elektrykiem. Sprawdziłem, co naprawdę da się zrobić z pick-upem Materiały prasowe Volkswagen

1. Elektryk w trasę? Odważny pomysł

Nie chcę po raz kolejny psioczyć, jak to elektryki, przy tak ubogiej infrastrukturze ładowania w Polsce, nie są (JESZCZE!) dobrym wyborem na długie trasy, ale niestety – wycieczka ID. Buzzem do Szczyrku tylko potwierdziła tę tezę.


I nie zrozumcie mnie źle, ID. Buzz to przepiękne auto, które przyciągało wzrok wielu przechodniów i kierowców, szczególnie z takim obrandowaniem, jak na poniższym filmie.

Tak, jechałem tym samym autem, co Elektryczne Gitary (#fejm). Ale wracając do opisu auta, to w mieście naprawdę fajnie się nim śmiga. 204-konny silnik elektryczny ma świetny zryw (nawet w trybie eko, który znacznie ogranicza wydajność parametrów samochodu).

Siedzi się w miarę wysoko, wszystko widać dzięki wielkiej, niemal pionowej szybie i przeszkleniom na słupkach A. Jest wygodnie, super design w środku, ergonomicznie, dużo miejsca, infotainment ma płynnie działający i przejrzysty interface... Czego chcieć więcej?

A no zasięgu! Bo 77-kilowatogodzinna bateria w mieście jest okej, ale poza nim nawet przy usilnych próbach po dotarciu na trasę szybkiego ruchu (a nie daj Boże na autostradę), traci go w zastraszającym tempie.

Mieliśmy do pokonania ponad 400 km. Zużycie oscylowało na poziomie średnio 30 kWh/100 km, a i tak na ładowarkę mniej więcej w połowie trasy dojechaliśmy na oparach. Owszem, jechaliśmy zgodnie z limitami na ekspresówkach i autostradzie, ale już pod koniec musieliśmy zwolnić do 90 km/h, żeby nie zabrakło nam prądu.

Może żywotność baterii wydłużyłaby wbudowana nawigacja, dzięki której auto lepiej gospodarowałoby energią, gdybyśmy ustawili trasę i naszą ładowarkę, ale niestety nasz egzemplarz nie posiadał ani nawigacji, ani nawet kamery cofania.

A po dotarciu na ładowarkę... No cóż. Powiem tylko tyle, że z 2 godzin spędzonych na stacji auto ładowało się od 7 proc. do 100 proc. w 40 minut. Reszta to czekanie. Pomysł, żeby do Szczyrku dojechać ID. Buzzem, był delikatnie, mówiąc... odważny.

2. Szczyrk na roztopy nieźle przygotowany

Po dotarciu do Szczyrku obejrzeliśmy na własne oczy polską, "zimową kwaterę" Volkswagena, czyli Szczyrk Mountain Resort. Jest to jeden z największych ośrodków narciarskich w Polsce. Zlokalizowany w Beskidzie Śląskim na zboczach szczytów Małe Skrzyczne i Wierch Pośredni posiada przeszło 23 km zróżnicowanych tras zjazdowych (w tym 5 km oświetlonych).

I co trzeba przyznać – nawet przy zerowej temperaturze są one bardzo dobrze przygotowane. Nie wspominając już o przygotowaniu i profesjonalizmie cierpliwych instruktorów narciarstwa, którzy pracują w ośrodku. A na jeden ze szczytów dojedziecie taką fajną kolejką linową.

Od początku zimowego sezonu 2023/2024 partnerem ośrodka jest Volkswagen Samochody Dostawcze, który specjalnie z okazji inauguracji sezonu przygotował dla narciarzy i turystów wiele atrakcji – między innymi możliwość jazd testowych ID. Buzzem i Volkswagenem Amarokiem. I o tym ostatnim słów kilka...

3. Boski Ford... znaczy Volkswagen Amarok

Jedno jest pewne: współpraca między Fordem i Volkswagenem nad Amarokiem to był strzał w dziesiątkę, bo solidność i wygodę niemieckiej marki połączono z genami terenówki, jaką jest Ford Ranger.

Do dyspozycji mamy trzylitrowego diesla V6 (miła odmiana po 5 godzinach w elektryku), 240 KM i przede wszystkim aż 600 Nm momentu obrotowego.

W porównaniu do poprzedniego modelu poprawiono kąty natarcia, rampowy i zejścia, które teraz wynoszą odpowiednio: 30, 21 i 23 stopnie. Pojawił się też reduktor oraz blokada tylnego dyferencjału. Co to oznacza w praktyce? Że ten terenowy potwór niesamowicie radzi sobie zarówno na utwardzonym szlaku jak i na zaśnieżonych bezdrożach.

Więcej o nowym Amaroku przeczytacie w jednym z naszych wcześniejszych testów:

Czytaj także: https://natemat.pl/504730,volkswagen-amarok-test-wersji-panamericana

4. Zmiany i nowości

Podczas pobytu w Szczyrku Volkswagen "sprzedał nam" trochę niusów. I tak istną świeżynką była umowa podpisana między Grupą Krotoski i Polskim Związkiem Narciarskim. W jej ramach polscy skoczkowie w 2024 roku będą jeździli na treningi i zawody dostawczymi modelami Volkswagena, m.in.: Crafterem Furgonem, Transporterem, Caddy czy Multivanem.  W tym roku Volkswagen na dobre pożegna się z produkcją Transportera T 6.1, z kolei w drugim kwartale powita na rynku siódmą generację Volkswagena "Bulli" (T7) oraz ID. Buzza AD, czyli autonomicznego elektrycznego busa Volkswagena.

Druga połowa 2024 roku też będzie obfitowała w premiery, między innymi nowego Volkswagena California na bazie Multivana.

Czytaj także: https://natemat.pl/473036,test-samochodu-volkswagen-multivan-z-silnikiem-diesla