Lewicka: Prawne bagno ma pogrążać nową władzę. Oto strategia PiS

Karolina Lewicka
05 lutego 2024, 20:24 • 1 minuta czytania
Byli w literaturze tacy, którzy potrafili się z bagna wyciągnąć za własne włosy. Jednak to bagno pozostawione przez PiS coraz bardziej wciąga, choć nasz nadwiślański baron Munchhausen – w kilku osobach występujący – robi, co może. Jednak PiS z prezydentem przeszkadzają, jak tylko potrafią.
Karolina Lewicka Fot. Maciej Stanik, naTemat.pl

Prawne bagno ma pogrążać nową władzę, ma jej krępować ruchy, uniemożliwić ma zamaszysty krok naprzód, ku naprostowaniu tego, co zostało skrzywione. A na dodatek sączona jest narracja, jakoby za zabagniony stan rzeczy wina rozkładała się na wszystkich, po równo.


Jakby Kaczyński z Tuskiem razem demontowali Trybunał Konstytucyjny, demolowali Krajową Radę Sądownictwa i wspólnie prześladowali praworządnych sędziów. Taka jest np. wymowa wywiadu I prezes SN, Małgorzaty Manowskiej dla Onetu. Prof. Manowska jest neo-sędzią, ma zatem interes, by tak mówić. 

A bije na alarm, że oto "stoimy na skraju przepaści", że "z dużą grozą patrzy na to, co się dzieje" i że trzeba szukać porozumienia, które będzie polegać na tym, że "każda ze stron ustępuje i razem szukamy wyjścia". Brzmiałoby nawet nieźle, tyle że ta strona, którą sędzia ewidentnie wspiera, nie zamierza wcale rozmawiać, jak "wyjść z tego głębokiego kryzysu".

PiS będzie torpedował działania uzdrawiające

PiS nie jest zainteresowany żadnym okrągłym stołem, żadną ustawą naprawczą, żadnym konstytucyjnym resetem. Do niczego takiego ręki nie przyłoży. Powód jest prosty – nie leży w partyjnym interesie PiS przywrócenie praworządności w Polsce. A rację stanu, o którą zahacza też sędzia Manowska, PiS ma w głębokim poważaniu.

Będzie na odwrót – PiS będzie torpedował każde działanie uzdrawiające, jednocześnie starając się usilnie potęgować chaos z nadzieją, że nowa koalicja się w końcu wywróci, albo przynajmniej osłabnie.

Pamiętajmy, że PiS – na pewno w swoim przekonaniu – nie rozstał się z władzą na zawsze, chce doń jak najszybciej wrócić. Stąd lepiej dla PiS, by jak najmniej zostało naprawione, ewentualna trzecia kadencja pozwoli im szybciej dokończyć dzieła totalnej destrukcji. 

Tymczasem Manowska nie miota oskarżeń i słów krytyki pod adresem Kaczyńskiego i Ziobry, tylko Tuska i Bodnara. To oni są źli, to Bodnar "powinien się opamiętać", to działania premiera się sędzi nie podobają i wyraźnie dostrzega "analogię do wydarzeń z 13 grudnia 1981 roku". To jasno pokazuje, jakie są intencje I prezes Sądu Najwyższego – obarczyć odpowiedzialnością za chaos obecnie rządzących.

Podobnie próbuje robić PiS, nie od dziś bowiem wiadomo, że ludzie nie znoszą chaosu, cenią za to święty spokój. Tusk ma się kojarzyć z zamieszaniem, niepewnością, bezhołowiem i jako taki budzić w społeczeństwie niechęć albo przynajmniej znużenie. Wówczas winny, w społecznym odczuciu, może być nie ten, który doprowadził do destabilizacji, ale ten, który chce teraz stabilizować. 

PO popełniła błąd, ale to był tylko pretekst dla PiS

I jeszcze jeden wątek, ten najsprytniejszy – o wspólnej odpowiedzialności. Manowska apeluje do "obu politycznych plemion", bo trudno jej powiedzieć, "kto i jak bardzo tu zawinił". Chwilę później dodaje jednak, że "wszyscy z obu stron do tej groźnej dla Polski sytuacji doprowadzili". Trudno o większą bzdurę i nieprawdę.

Polski wymiar sprawiedliwości był systematycznie i metodycznie niszczony przez PiS. Cel był jeden – wyłączyć trzecią władzę, by prokuratura nie oskarżała polityków PiS, sądy ich nie skazywały, a Trybunał Konstytucyjny nie orzekał o niezgodności ustaw Zjednoczonej Prawicy z ustawą zasadniczą. Jeden jedyny błąd poprzedniej koalicji PO-PSL polegał na wybraniu dwóch sędziów TK "na zapas", tak by nie wskazywał ich, w grudniu 2015 roku, już PiS – wszak sondaże wskazywały na pewne zwycięstwo formacji Kaczyńskiego.

PO za ten manewr wielokrotnie przepraszała, a wycofała się z niego, skarżąc do TK własną ustawę, na podstawie której dokonano tego wyboru.

Nie dajmy się jednak zwieść opowieści, że gdyby nie ta sytuacja, to PiS nie przypuściłby, tuż po wyborach, frontalnego ataku na TK. PO dała mu wprawdzie pretekst, ale atak i tak by nastąpił. Trybunał był zbyt ważnym bezpiecznikiem, by Kaczyński nie chciał go wyłączyć. A później PiS już tylko się rozkręcał, ponosząc stuprocentową odpowiedzialność za wszystkie działania w tym obszarze. Nikt Kaczyńskiemu w tym nie pomagał, a ówczesna opozycja usiłowała temu przez całe osiem lat aktywnie przeciwdziałać. 

Teraz naprawie systemu sprawiedliwości przeszkadza PiS i jego ludzie wewnątrz tego systemu, neo-sędziowie SN, sędziowie będący członkami KRS, prokuratorzy z nadania Ziobry czy sędziowie robiący spektakularne kariery, także finansowe, za dyspozycyjność wobec władzy.

Każdego kolejnego dnia, będącego próbą uporządkowania tego bałaganu, będą wysuwać wobec rządzących absurdalne oskarżenia o to, czego sami się dopuścili. Nie można tego zostawiać bez wyjaśnień i komentarza.