"Inteligentny, bardzo. I ma duże ego". Oto Tobiasz Bocheński, który ma zdobyć Warszawę dla PiS

Katarzyna Zuchowicz
07 lutego 2024, 06:02 • 1 minuta czytania
– Ja się cieszę, że Tobiasz Bocheński przeszedł do Warszawy, ale współczuję warszawiakom. Nie wiem, co ma wspólnego ze stolicą – mówi naTemat wiceprezydent Łodzi Małgorzata Moskwa-Wodnicka. To stąd pochodzi kandydat PiS na prezydenta Warszawy, tu zaczęła się jego kariera, tu miał swojego mentora i tu ludzie znają go zdecydowanie lepiej niż w stolicy. "Polityczny aparatczyk. Ma arystokratyczny sznyt i dosyć wysokie ego" – słyszymy. Lokalny polityk: – On zawsze miał ciągoty do Warszawy. Myślę, że zawsze chciał tam być.
Kim jest Tobiasz Bocheński, kandydat PiS na prezydenta Warszawy? fot. ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER/EastNews

Hasło "Tobiasz Bocheński" otwiera w Łodzi usta.

– Na studiach to był taki przedstawiciel bananowej młodzieży. Wie pani, że on wtedy nie lubił PiS? Studenci nieraz słyszeli na papierosie przed wejściem Wydziału Prawa i Administracji UŁ, jak zarzucał partii Kaczyńskiego socjalizm gospodarczy. Krytykował PiS, był liberałem gospodarczym. Wtedy bardziej pasowałby do dzisiejszego Mentzena – wspomina jego dawny znajomy ze studiów.


Działacz z Łodzi: – Jego zasób słów, sposób wypowiadania się, na pierwszy rzut oka na pewno budzi ogromny szacunek. Myślę, że tym zdobywa sobie odbiorców, którzy są pod wrażeniem jego elokwencji i niebywałej inteligencji. Wszyscy na początku byliśmy tym zafascynowani.

– Jest inteligentny, oczytany, wykształcony, wrażliwy na kulturę i sztukę. Dobrze się sprzedaje, jak taki amerykański prezydent. Myślę, że od samego początku miał o sobie duże mniemanie, mierzył wysoko i miał wielkie plany – słyszymy od kolejnych osób w Łodzi.

Pracownik Urzędu Wojewódzkiego, który znał Bocheńskiego jako wojewodę: – Ma wiedzę, której wielu ludzi nie ma. Spostrzegawczy. Doskonale sprawdziłby się jako dyplomata. Wie, jak się zachować. Jest w stanie rozmawiać na różne tematy z różnymi osobami ze świata nauki, biznesu, kultury. Zna angielski i francuski. Tworzy swój wizerunek jako osoby wysokoprofesjonalnej. Młodego, otwartego człowieka, wysoce wykształconego. Potrafi być duszą towarzystwa. Ale myślę, że ludzie w urzędzie poczuli ulgę, gdy odszedł.

"To może być Duda 2.0"

O Tobiaszu Bocheńskim od 3 lutego – gdy Jarosław Kaczyński ogłosił, że jest kandydatem PiS na prezydenta Warszawy – głośno jest jak o żadnym innym polityku związanym z tą partią. Można oburzać się, że prezes postanowił zafundować Warszawie spadochroniarza, ale jedno trzeba przyznać – Bocheński jest dziś wszędzie.

"To może być Duda 2.0", "Nowa broń PiS", "Jaki majątek ma Bocheński?", "Były nauczyciel o Bocheńskim", "Bocheński promuje się u Rydzyka", "Żałuje słów o LGBT" – pochylają się nad nim media.

Pudelek pisze o jego żonie, "Fakt" pyta: "Nie spuszczała z niego wzroku. Kim jest tajemnicza piękność u boku kandydata PiS na prezydenta Warszawy?".

A sam Tobiasz Bocheński zaczyna brylować w mediach. Deklaruje, że chce być kandydatem wszystkich warszawiaków. Opowiada, że bardzo lubi Wolę, Starówkę, spokój Jeziorka Czerniakowskiego, Pragę i dobrze czuje się wśród drapaczy chmur. Nie jest fanem piłki klubowej. Młodość to jego zaleta. Nie boi się, że utonie. I nie boi się Rafała Trzaskowskiego.

– Jestem warszawiakiem, który nie urodził się w Warszawie. Tutaj mieszkam, płacę podatki, pracuję – słyszymy.

– Nie jestem członkiem partii, jestem bezpartyjny. Prawo i Sprawiedliwość zdecydowało się mnie wystawić na kandydata jako osobę bezpartyjną – mówił w Radiu Zet.

W Interii: "O tak ważnych kwestiach, jak najważniejsze miasto w Polsce, niewątpliwie decydują liderzy. Głos premiera Kaczyńskiego miał pewnie decydujące znaczenie".

Bocheński stał się już bohaterem memów. Prawica tworzy peany o nim, upaja się jego wzrostem i porównaniami do Rafała Trzaskowskiego. Ludzie zastanawiają się też, komu kibicuje: czy Widzewowi, czy Legii.

Jest bardzo aktywny w sieci. Można odnieść wrażenie, że czyta wszystko na swój temat i błyskawicznie reaguje na każdą wzmiankę.

Albo ironicznie...

Albo grożąc pozwami...

A to dopiero kilka dni.

W Łodzi również to obserwują. Polityczni oponenci nie szczędzą krytyki. A zwolennicy kibicują.

Wiceprezydent Łodzi: Nie wiem, co wspólnego ma z Warszawą

– Ja się cieszę, że Tobiasz Bocheński przeszedł do Warszawy, ale współczuję warszawiakom. Nie jest w porządku, że przywozi się kogoś w teczce – mówi naTemat wiceprezydent Łodzi Małgorzata Moskwa-Wodnicka.

U nas też była taka próba w poprzednich wyborach. Prominentni działacze PiS przyjeżdżali wtedy i próbowali za mieszkańców Łodzi wybrać kandydata, robiąc nagonkę na panią prezydent Hannę Zdanowską. Mieszkańcy Łodzi wyraźnie wtedy dali znać, że sami wybiorą prezydenta. I zareagowali tak, że pani prezydent zdobyła 70 proc. głosów. Mam nadzieję, że warszawiacy powiedzą to samo panu Bocheńskiemu w Warszawie.Małgorzata Moskwa-Wodnickawiceprezydent Łodzi

– Myślę, że warszawiacy są tak samo mądrzy, jak łodzianie i wybiorą kandydata, który jest dla nich najlepszy. A nie tego, który sprzyja głównie Kaczyńskiemu. I który nie jest związany z Warszawą, tylko działa po linii partyjnej. Myślę, że kandydat na prezydenta powinien mieć dużo wspólnego ze swoim miastem, z którego się wywodzi. A nie iść tam, gdzie zażyczy sobie Kaczyński – dodaje.

Wiceprezydent Łodzi zna Tobiasza Bocheńskiego z czasów, gdy był wojewodą łódzkim. Dokładnie od 2019 roku, gdy został mianowany na to stanowisko. Miał wtedy 32 lata.

– Nie wiem, co pan Tobiasz Bocheński ma wspólnego z Warszawą. Z Łodzią na pewno miał wiele, natomiast myślę, że działał bardziej na szkodę mieszkańców niż dla ich dobra. Z przykrością stwierdzam, że odkąd jestem wiceprezydentem, czyli od 2019 roku, współpracy wojewody z miastem nie było żadnej. A wręcz upatruję, że było to utrudnianie i rzucanie kłód pod nogi – mówi.

Z czego według niej najbardziej zapamięta go Łódź?

– Myślę, że z tego, że wyszedł z roli urzędnika i stał się politycznym aparatczykiem. Widać było, że konsultuje swoje wystąpienia i robi tak, jak PiS sobie życzy. Jego konferencje były typowo polityczne. W którymś momencie stał się po prostu politykiem. Nie był urzędnikiem, tylko politykiem z nadania PiS – komentuje wiceprezydent Łodzi.

Bocheński, Rau i łódzki PiS

Bocheński urodził się w Łodzi, tu ukończył studia prawnicze. Tu zaczęła się jego współpraca ze Zbigniewem Rauem, byłym wojewodą łódzkim, posłem PiS i szefem MSZ. Ten etap pewnie sam zająłby pół książki o nim, a może i większość.

– Jego historia jest bardzo prosta. Poznali się na uczelni. Razem współpracowali. Ale Rau nie był promotorem jego pracy doktorskiej, jak niektórzy twierdzą. To prof. Tomasz Tulejski w Katedrze Doktryn Polityczno Prawnych – słyszymy.

Ze Zbigniewem Rauem związany jest właściwie cały krótki, polityczny biogram Tobiasza Bocheńskiego. W 2012 roku został sekretarzem do spraw naukowych w kierowanym przez niego Centrum Myśli Polityczno-Prawnej im. Alexisa de Tocqueville'a. Od grudnia 2015 był jego asystentem, potem doradcą, dyrektorem Biura Wojewody w Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim, a w 2019 roku, jak ironizują w Łodzi, jeden namaścił drugiego.

Rau został posłem, a Bocheński wojewodą.

– Myślę, że mogło się to odbyć nie bez udziału pani Janiny Goss. Tego nie wiem, ale sądzę, że bez udziału Janiny Goss i Zbigniewa Raua Tobiasz Bocheński nie zaszedłby tak wysoko i nie byłby rozpatrywany jako kandydat na prezydenta Warszawy. Nie zdziwiłbym się, że mógłby być jedną z osób, które mogą wystartować kiedyś w wyborach jako taki nowy Duda – komentuje w rozmowie z naTemat łódzki radny Bartłomiej Dyba Bojarski.

Jaki jest Bocheński?

– To człowiek dużej erudycji i inteligencji, na poziomie. Tobiasz to kandydat dobierany pod Warszawę. Jest inteligentny, i to bardzo. Bardzo zadziorny. Ma taki profesorski, arystokratyczny sznyt. I ma też dosyć wysokie ego. Ale z drugiej strony to człowiek ładujący się w bez sensu ideologiczne popisówki – mówi radny.

– Obiektywnie mogę stwierdzić, że to był dosyć sprawny urzędnik. Ale niepotrzebnie uwikłany był w jakieś awantury ideologiczno-polityczne, które kładły się cieniem na tym, co robił. Nawet jak miał rację w starciu z Radą Miasta, to robił wokół tego zadymę ideologiczną – dodaje.

"Była oczarowana Rauem i Bocheńskim"

Janina Goss przewija się w każdej rozmowie. Słyszymy, że co piątek w PiS w Łodzi odbywają się spotkania z jej udziałem.

– Przyjmuje wtedy gości. Wszystko, co dzieje się w PiS w Łodzi, zależy od niej. Gdy na pokładzie pojawił się młody, wysoki, rozintelektualizowany człowiek, to od razu skradł jej uwagę. A kiedy Rau został posłem, to wymyślono, że z tego młodego chłopaka zrobią wojewodę – mówi nam lokalny działacz.

– Była oczarowana najpierw Rauem, potem Tobiaszem. Jego postura i zachowanie bardzo różniły go od pozostałych działaczy łódzkiego PiS. Wywodzi się z uczelni, ma pewną kindersztubę. Razem z Rauem tworzyli wokół siebie taką otoczkę elitarności. Bardzo jej się to podobało i bardzo imponowało – opowiada inny z rozmówców, związany z PiS.

Tu przy okazji wyłaniają się ciekawe zależności w łódzkich strukturach. Słyszymy, że są dwa ośrodki władzy, które ze sobą walczą. Jeden związany z Janiną Goss, drugi – z marszałkiem województwa Grzegorzem Schreiberem.

Nasz rozmówca twierdzi, że Rau i Bocheński początkowo starali się pogodzić oba obozy. A później balansowali między Urzędem Marszałkowskim a Piotrkowską 143 w Łodzi, czyli siedzibą PiS.

Pojawia się też wątek żony Tobiasza Bocheńskiego. Oboje poznali się w Urzędzie Wojewódzkim za czasów Raua. – Zbigniew Rau był na ich ślubie. Wśród wielu działaczy PiS obecna była też m.in. Janina Goss i Grzegorz Schreiber – słyszymy.

Kim jest żona Tobiasza Bocheńskiego?

Żona Tobiasza Bocheńskiego, która bardzo zwróciła na siebie uwagę podczas sobotniej konwencji PiS w Warszawie, najpierw była rzeczniczką wojewody Zbigniewa Raua.

Pracownik Urzędu Wojewódzkiego pamięta, że wcześniej pracowała w korporacji.

– Ela mówiła nam, że chciała spróbować pracy w innym miejscu. W 2018 roku została zatrudniona jako pracownik biura prasowego wojewody. W listopadzie tego roku została p.o. jego rzecznika, gdy osoba zajmująca to stanowisko poszła na urlop macierzyński – mówi.

– Gdy w 2019 roku Tobiasz Bocheński został wojewodą łódzkim, przeszła do Urzędu Marszałkowskiego i została naczelnikiem wydziału promocji u Schreibera. Nie podobało się to pani Goss. Potem, gdy Rau został szefem MSZ, Elżbieta została zastępcą jego biura. Była w Warszawie, Bocheński w Łodzi, najwyraźniej to im nie odpowiadało. W 2021 roku wróciła do Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi. A gdy z kolei on pojechał do Warszawy, bo w 2023 roku został wojewodą mazowieckim, wróciła do MSZ – mówi pracownik Urzędu Marszałkowskiego.

"Jest idealny. Bardzo posłuszny Kaczyńskiemu"

Na początku swojej kariery, jak słyszymy w Łodzi, Bocheński nie zwracał na siebie uwagi.

– Gdy był w biurze Raua, w ogóle był niewidoczny. Jakby nie funkcjonował. Jako wojewoda na początku też był jakby wycofany, a później chyba w głowach pisowców nastąpił jakiś plan i zaczął uprawiać politykę. W którymś momencie dostał wiatru w żagle. Wtedy zaczął atakować miasto – mówi jeden z rozmówców.

Inni tak go wspominają.

Robert Barabarsz, przewodniczący NSZZ "Solidarność" w Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim:

– Teoretycznie mogłoby się wydawać, że współpracowaliśmy, ale w sprawach pracowniczych nie było współpracy pana wojewody ze związkami zawodowymi. Ja mam same negatywne wspomnienia i odczucia braku empatii z jego strony, gdy dochodziło do rozstrzygnięć w sprawach pracowniczych, w tym odbierania szczególnych uprawnień czy zwolnień pracowników z błahych powodów.

Ze strony pracowników Urzędu Wojewódzkiego, także lokalnych samorządowców, dotarły też do nas pogłoski o chłodnych relacjach z byłym wiceministrem sprawiedliwości Piotrem Ciepluchą. Słyszymy, że przez długi czas nie kontaktowali się ze sobą, choć pracowali w jednym budynku – Bocheński jako wojewoda, a Piotr Cieplucha jako jego zastępca.

W 2023 roku Bocheński został wojewodą mazowieckim i od początku wziął się za ostre punktowanie prezydenta Rafała Trzaskowskiego.

– Myślę, że to było przełomem. Z województwem mazowieckim nie miał nic wspólnego. Został o to poproszony, nie odmówił Kaczyńskiemu, a w nagrodę został teraz kandydatem na prezydenta Warszawy. Myślę, że to był podkład pod to, żeby kandydował w Warszawie, a być może, w nagrodę za posłuszeństwo, będzie również wystawiony jako kandydat na prezydenta kraju. Jest idealny. Bardzo posłuszny Kaczyńskiemu – uważa wiceprezydent Łodzi Małgorzata Moskwa-Wodnicka.

"Tak mu się Warszawa spodobała, że został w Warszawie"

Na razie, jako oficjalny kandydat PiS, budzi skrajne emocje. "Przecież on pewnie nawet ulic Warszawy nie zna" – drwią niektórzy internauci. Ale obrońców również mu nie brakuje.

– A ja myślę, że on już dawno zna Warszawę – reaguje na to jeden z lokalnych polityków w województwie łódzkim.

– Odkąd prof. Rau został ministrem spraw zagranicznych, Tobiasz był bardzo częstym gościem w Warszawie. Od wielu lat poznawał to miasto, jeszcze zanim został wojewodą mazowieckim. Zresztą zawsze miał ciągoty do Warszawy. Tak mi się wydaje, że chciał tam być. Że Łódź, choć z niej pochodzi, była dla niego tylko przystankiem – tłumaczy.

Uważa, że dawno był już przygotowany. – On jest bardzo merytoryczny. Jeśli chodzi o kwestie merytoryczne i przygotowanie do tematu, to tu jest bardzo duża siła po stronie Tobiasza – mówi.

– Jeśli chciał poznać jakieś miasto, to zaczynał od czytania książek historycznych, odwiedzał opisywane miejsca i z książką poznawał dane miasta. Jak wyjeżdżał na wakacje za granicę, to najpierw kilka miesięcy studiował biografię, literaturę dotyczącą danego miasta, a potem z tą książką podróżował po nim i je poznawał – opowiada.

Czy tak Bocheński poznawał stolicę, nie wiemy. Ale nasz rozmówca uważa, że on wie, co robi. – To osoba, która jeśli podejmuje działania, jest przekonana, że sobie poradzi. I że zna temat. Na pewno już dużo wcześniej się przygotował. To bardzo dobry kandydat na prezydenta Warszawy – twierdzi.

Dlaczego tak uważa?

– A dlaczego nie? Bo w ostatnim czasie był wojewodą mazowieckim i tak mu się Warszawa spodobała, że został w Warszawie. Wydaje mi się, że byłby również dobrym kandydatem w Łodzi, ale jest lepszym w Warszawie. Doświadczony, z wykształceniem, zaangażowaniem, młody. Zawsze jest w nim dużo chęci do działania. Oczytany. Dystyngowany. Naprawdę, pierwszorzędny kandydat. Same pozytywne rzeczy mogę tylko o nim powiedzieć – odpowiada.

Jego zdaniem w Łodzi Bocheński kojarzy się tak:

– Na pewno słynny był z tego, że pilnował przestrzegania prawa. Jeśli wpływały jakieś uchwały z różnych samorządów, a niekoniecznie były zgodne z prawem, to nie bał się i nie wahał powiedzieć o tym głośno. Wszyscy samorządowcy, od lewa do prawa, mogli liczyć na jego wsparcie, pomoc i merytoryczne działanie.

Czuć tu złość na artykuł Onetu, w którym były nauczyciel Bocheńskiego i jednocześnie szef Rady Miejskiej z KO Marcin Gołaszewski, nazwał polityka PiS "paprotkiem" Kaczyńskiego i stwierdził, że jest jego porażką wychowawczą. W zamian słyszymy odbicie piłeczki o osobistych względach, które mają różnić obu panów.

Aż chce się zapytać, czy nasz rozmówca nie żałuje, że zgodnie z naturalną logiką taki kandydat nie startuje jednak na prezydenta Łodzi.

– Bardzo żałuję. Ale jeśli Warszawa jest w większej potrzebie zmiany niż Łódź, to co? – odpowiada polityk.

Wiceprezydent Łodzi tak odnosi się do cech, które wymienił: – Powiem szczerze, że nie zauważyłam tych cech u pana Tobiasza Bocheńskiego. Poza wyróżniającą się cechą, która mocno przejawiała się w jego obecności jako wojewody łódzkiego. Że był członkiem PiS, a nie urzędnikiem.

Jaką kampanię może prowadzić Bocheński

Nieoficjalnie słychać, że ma swoich zwolenników w warszawskim PiS, ale też przeciwników. I niekoniecznie cieszy się poparciem np. Mateusza Morawieckiego.

– Proszę spojrzeć, kto był obecny, gdy prezes ogłaszał, że wystartuje w wyborach. Na nagraniach oprócz prezesa i Czarneckiego nie było widać znaczących polityków. Nie było Morawieckiego, Błaszczaka, Szydło. On właściwie wisi na Kaczyńskim i Raule – sugeruje polityk z Warszawy.

Czego możemy spodziewać się po nim w kampanii wyborczej?

– Na razie w miarę dobrze sobie radzi, chociaż moim zdaniem popełnił pewne błędy. Nie zaprosił wielu osób z warszawskiej prawicy, które mogłyby mu pomóc. Do pewnego momentu będzie prowadził kampanię z uśmiechem i bez nadęcia. Jednak z czasem może łatwo dać się wyprowadzić z równowagi – uważa.

– Nie ma doświadczenia. Nigdy nie prowadził kampanii wyborczej. Nigdy nie startował w żadnych wyborach. Nigdy nie poddawał się weryfikacji ludziom. Jeśli przegra, może to mocno przeżyć. Ale dziwi mnie, że w ogóle nie wystartował do Sejmu. Zastanawia mnie, że PiS go nie wystawił – dodaje jeszcze.

Czytaj także: https://natemat.pl/540470,tobiasz-bochenski-kandydatem-kaczynskiego-ma-do-takich-facetow-slabosc