Odtwórca Neville'a chce zagrać w serialu "Harry Potter". Marzy o roli tego profesora
Matthew Lewis o tym, kogo chciałby zagrać w serialu "Harry Potter"
Serial na podstawie serii książek "Harry Potter" zapowiada się na największą premierę platformy Max. We współpracy z autorką cyklu o młodym czarodzieju, J.K. Rowling serwis ma zamiar stworzyć wierny reboot uwzględniający wątki, których zabrakło w filmach z Danielem Radcliffem, Emmą Watson i Rupertem Grintem.
Odtwórca tytułowego "chłopca, który przeżył" sugerował już, że nie zamierza wystąpić w nadchodzącym serialu. – To byłoby raczej dziwne, gdybym nagle wyskoczył na ekranie – przyznał Radcliffe, którego niedawno mogliśmy zobaczyć w "Zaginionym mieście" z Sandrą Bullock.
Tom Felton, którego w filmowej adaptacji obsadzono w roli Draco Malfoya, wyraził natomiast zainteresowanie współpracą z Max.
Podobne zdanie w kwestii serialu o Harrym Potterze ma odtwórca Nevilla Longbottoma, czyli Matthew Lewis. 34-letni brytyjski aktor był niedawno gościem na wydarzeniu MegaCon w Orlando. W rozmowie z magazynem People wyjawił, że chciałby dołączyć do obsady serialu Max.
Zapytany o to, w jakiej roli siebie widzi, odpowiedział: "Ciężko stwierdzić, bo wszyscy odwalili kawał dobrej roboty. Nie wiem, kogo mógłbym zagrać. Na Neville'a jestem już za stary, ale zawsze lubiłem postać profesora Lupina, którego odegrał niesamowity David Thewlis ("Sandman"). Więc jeśli miałbym zdecydować się na jakąś rolę, to byłaby właśnie ta".
Serwis streamingowy Max nie zdradził na razie zbyt wielu szczegółów dotyczących projektu na podstawie prozy Rowling. W obsadzie nie ma jeszcze żadnych nazwisk.
Spielberg mógł wyreżyserować "Harry'ego Pottera"
Jak pisaliśmy wcześniej w naTemat, Steven Spielberg mógł przenieść przygody młodego czarodzieja na duży ekran, ale ostatecznie odrzucił tę ofertę. W wywiadzie z "Reliance Entertainment" słynny reżyser wyjaśnił, dlaczego nie zdecydował się wtedy zasiąść na reżyserskim stołku. Jak sam podkreślił, niczego nie żałuje, ponieważ mógł dzięki temu spędzić więcej czasu z rodziną.
– Osobiste znaczenie konfliktu między sztuką a rodziną zrozumiałem, kiedy ugruntowałem już swoją pozycję jako filmowiec. (...) Było kilka filmów, których nie chciałem robić. Zdecydowałem się odrzucić pierwszego "Harry'ego Pottera", by w zasadzie spędzić następne półtora roku z moją rodziną, w tym z moimi dorastającymi dziećmi. Więc poświęciłem wspaniałą serię, aby być z najbliższymi – stwierdził.