Energia to towar. Nie można mrozić jej cen w nieskończoność, czas na inne podejście, by było taniej
Obecne przepisy przewidują ochronę gospodarstw domowych przed rosnącymi rachunkami za energię elektryczną w okresie 6 miesięcy – od 1 stycznia do 30 czerwca 2024. Przez te pół roku preferencyjna stawka netto za prąd wynosi 0,41 zł/kWh, podczas gdy aktualna taryfa na sprzedaż energii to 0,74 zł/kWh. Łatwo obliczyć, że teraz płacimy ok. 55 proc. realnych kosztów.
Energia jest towarem jak każdy inny i ma swoją cenę, która zależy od kosztów wytworzenia i dostarczenia, popytu (aktualnego zapotrzebowania) i podaży (wysokości aktualnej produkcji). Cena energii dla odbiorców końcowych to suma kilku składowych. Poza opłatą za zakup samej energii na wysokość rachunku wpływają opłaty dystrybucyjne m.in. opłata jakościowa, sieciowa stała i zmienna czy abonamentowa.
Większość tych opłat to tzw. "opłaty zmienne". W najprostszym ujęciu ich wysokość uzależniona jest od ilości zużytej energii. Stąd prosty wniosek, że im mniej jej zużyjemy, tym mniej za całość zapłacimy. A zatem po zakończeniu działań osłonowych wysokość rachunku za energię elektryczną niekoniecznie musi wzrosnąć dokładnie o te kilkadziesiąt procent różnicy między ceną rynkową (0,74 zł/kWh) a zamrożoną (0,41 zł/kWh).
Wiele zależy od tego, jak dany podmiot (odbiorca indywidualny, firma, instytucja) będzie racjonalnie gospodarował energią elektryczną. O tym, jakie mechanizmy i nawyki warto wdrożyć, można dowiedzieć się dzięki ogólnopolskiej kampanii "Liczy się energia" Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej (PKEE). Na stronie www.liczysieenergia.pl dostępne są bezpłatne poradniki poświęcone tematowi oszczędzania na prądzie.
Mniejsze zużycie prądu idzie w parze z kolejnym warunkiem skutecznej walki ze wzrostem cen energii. A jest nim szybsza transformacja energetyczna. W telegraficznym skrócie energia elektryczna zdrożała, bo wzrosły z jednej strony koszty surowców energetycznych (węgla i gazu), a z drugiej koszty emisji dwutlenku węgla (CO2) w systemie handlu emisjami EU ETS (obecnie utrzymują się one na poziomie 65 EUR/t).
Aby Polska mogła uwolnić się od tych czynników kształtujących ceny energii dla odbiorców końcowych, musi dokonać odejścia od energetyki węglowej na rzecz energetyki opartej o źródła niskoemisyjne (gaz), a docelowo zeroemisyjne (odnawialne źródła energii i energetyka jądrowa). Do tego potrzebne są inwestycje w budowę elektrowni wiatrowych na morzu i lądzie, elektrowni jądrowych czy instalacji fotowoltaicznych.
– Transformacja energetyki to nie tylko zastąpienie wysokoemisyjnych źródeł energii źródłami zero- i niskoemisyjnymi. To także konieczność zwiększenia mocy wytwarzania w związku z postępującą elektryfikacją gospodarki. Wymaga to nakładów liczonych w setkach miliardów złotych, według różnych szacunków od 600 do 726 mld zł – wyjaśnia Maciej Maciejowski z Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej.
Koszt realizacji tak gigantycznego i kapitałochłonnego przedsięwzięcia poniosą w głównej mierze spółki wytwarzające energię elektryczną. Na transformację energetyczną będą mogły przekierować środki dotychczas wydatkowane na finansowanie tarcz osłonowych. Odchodzenie od mrożenia cen to proces, który musi się dokonać, choć powinien odbywać się stopniowo, aby nie doszło do drastycznego wzrostu rachunków za prąd.
Polski Komitet Energii Elektrycznej (PKEE) to stowarzyszenie sektora elektroenergetycznego, które prowadzi działania i angażuje się w projekty wspierające funkcjonowanie branży w warunkach nowoczesnej gospodarki rynkowej. Założona w 1997 roku organizacja zrzesza ponad 100 podmiotów, w tym największe polskie firmy energetyczne oraz wiodące stowarzyszenia gospodarcze z branży energetycznej.