"Ja też mogłem być podsłuchiwany. Wcale mnie to nie zdziwi". W PiS nerwowo przez sprawę Pegasusa

Alan Wysocki
15 lutego 2024, 17:18 • 1 minuta czytania
W obozie Jarosława Kaczyńskiego jest nerwowo po doniesieniach, że Mariusz Kamiński mógł zlecić podsłuchiwanie Pegasusem polityków Prawa i Sprawiedliwości. Lista podsłuchiwanych to cały czas sfera medialnych domysłów, w sieci zaczynają jednak krążyć plotki dotyczące kolejnych nazwisk, które miałyby się na niej znajdować. – Ja też mogłem być podsłuchiwany i wcale mnie to nie zdziwi – przyznaje w rozmowie z naTemat jeden z polityków PiS.
W PiS nerwowo ws. Pegasusa fot Andrzej Iwanczuk/REPORTER

Jarosław Kaczyński "kazał pilnować Kamińskiemu" polityków PiS?

19 lutego odbędzie się pierwsze posiedzenie komisji ds. Pegasusa. Szefową organu została Magdalena Sroka z Trzeciej Drogi. W rozmowie z naTemat posłanka powiedziała, że chce rozwiać wątpliwości co do tego, kto był na liście podsłuchiwanych.


– Słyszę doniesienia, które się pojawiają (o podsłuchiwanych politykach PiS - red.), ale jako przewodnicząca komisji już na pierwszym posiedzeniu, które odbędzie się w poniedziałek w samo południe, wystąpię do wszystkich resortów i instytucji, w tym do CBA, o przekazanie informacji, wobec kogo był stosowany system Pegasus – mówi.

Jak zaznacza, na ten moment cały czas opieramy się na doniesieniach medialnych. – Ja takich list jeszcze nie widziałam – przyznaje.

– Mam za sobą epizod współpracy ze Zjednoczoną Prawicą. Wyobrażam sobie sytuację, kiedy Jarosław Kaczyński wszystkich, wobec których ma wątpliwości, każe pilnować Mariuszowi Kamińskiemu – dodaje.

Sroka zaznacza jednak, że prace komisji będą opierać się na konkretnych dokumentach, a nie na domysłach. – Czy były prowadzone postępowania w stosunku do polityków PiS? Nie wiem. Będę prosiłą o tę informację prokuraturę – podsumowuje.

W PiS nerwowo przez Pegasusa. "Też mogłem być podsłuchiwany"

Nasi rozmówcy nieoficjalnie przyznają, że nawet w Prawie i Sprawiedliwości nie wiadomo, kto był podsłuchiwany. Huczy od plotek i wątpliwości co do tego, kto mógł znaleźć się na celowniku Jarosława Kaczyńskiego.

Przypomnijmy, że według doniesień Gazety.pl na liście podsłuchiwanych mają być konkretni politycy PiS. To m.in. Ryszard Terlecki, Marek Suski, Krzysztof Sobolewski, Ryszard Czarnecki, Adam Bielan, Marek Kuchciński. Łącznie może chodzić o nawet 30 osób.

– Ja słyszę różne plotki o zbieraniu haków na polityków PiS przez PiS. U jednych mówi się, że tym hakiem są nabyte ziemie, u innych jakieś fundusze, nieprawidłowości w biznesie. Ale to tylko kuluarowe różne domysły – przyznaje związany z PiS rozmówca naTemat.

Kolejny ważny parlamentarzysta krótko stwierdził: – Ja uważam, że jako takiej listy z nazwiskami podsłuchiwanych polityków PiS nie ma, że to plotki. Ale kogo mogli podsłuchiwać, to nie wiem.

Jeszcze inny, wieloletni polityk PiS mówi: – "Ktoś" mi mówił o sprawach podsłuchiwania polityków PiS. Zapewniano mnie, że na wszystko jest zgoda sądu. W związku z jakimiś sprawami pojawiały się nazwiska różnych polityków i oni byli obejmowani podsłuchem operacyjnym. Na to zgadzali się sędziowie.

I dodaje, że sam mógł być objęty kontrolą operacyjną. – Ja też mogłem być podsłuchiwany i wcale mnie to nie zdziwi. Moje nazwisko pojawiało się w różnych sprawach – tłumaczy.

– Brejza też nie był i nie jest przestępcą. On był inwigilowany w związku ze sprawą, gdzie padło jego nazwisko. Mam nadzieję, że się to wyjaśni, bo ja uważam, że duża góra urodzi małą mysz – twierdzi.

Rozmawiałem z ludźmi, którzy mają wiedzę na temat służb. Jeden z głównych zainteresowanych mi powiedział, że problem będzie wtedy, jeśli okaże się, że ktoś organizował podsłuch na własną rękę. Wtedy będzie akt oskarżenia.Parlamentarzysta PiS

Jarosław Kaczyński strzeże tajemnicy o liście podsłuchiwanych polityków PiS?

Seria niejasności wokół listy podsłuchiwanych polityków obraca się przeciwko samym członkom Prawa i Sprawiedliwości. I nie chodzi tylko o nerwową atmosferę w partii. Tworzy to bowiem pole do nadużyć w sieci.

Jedną z ofiar teorii spiskowych padła Joanna Lichocka. Anonimowe konta w sieci przekazują, że liderka PiS w Sieradzu latami była podsłuchiwana przez służby Kamińskiego. Część użytkowników mediów społecznościowych podaje dalej te mało wiarygodne informacje.

Zapytaliśmy w klubie PiS o dziwne rewelacje na temat Lichockiej. Politycy sami nie są w stanie powiedzieć, czy posłanka mogła być na liście podsłuchiwanych.

Poseł PiS mówi: – Złem jest nadużycie Pegasusa, a nie sam Pegasus. Ale każde państwo powinno mieć taką aparaturę. Ale nie spodziewam się sensacji dotyczących pani Lichockiej. Nie za bardzo w to wierzę, ale pewności nie mamy.

Inny polityk z regionu Lichockiej mówi: – Nie znam żadnych pogłosek na ten temat podsłuchiwania Joanny Lichockiej. Słyszałem tylko, że chce startować do Parlamentu Europejskiego.

Skontaktowaliśmy się z Joanną Lichocką, żeby zapytać, czy widziała krążące w sieci plotki. – Krążą różne fejki, nie warto dawać im wiary – ucina.

Warto podkreślić, że także część internautów zaczęła alarmować, że możemy mieć do czynienia z rosyjską dezinformacją. Zwrócono uwagę, że jedno z kont powielających plotki już po ich publikacji, zmieniło swoją nazwę.

Ewa Wrzosek: Nie ma przeszkód, żeby potwierdzić dane osób, które już funkcjonują jako inwigilowane

Zapytaliśmy prok. Ewę Wrzosek, czy wniosek o pokazanie, wobec kogo stosowano Pegasusa, doprowadzi do odsłonięcia wszystkich kart ws. wykorzystywania tego systemu. – Obawiam się, że nie ma tu prostej odpowiedzi – reaguje.

– Przy Prokuratorze Generalnym prowadzony jest rejestr zgód na kontrole operacyjne. Ale to oczywiście informacja niejawna. Ta niejawność ma na celu zabezpieczenie dobra postępowania – mówi.

– Mój osobisty pogląd jest taki, że być może w stosownym trybie prokurator taką zgodę wyda. Ale dobro postępowania karnego to dobro nadrzędne. Ale myślę, że nie ma przeszkód, żeby potwierdzić dane osób, które w przestrzeni publicznej już funkcjonują jako te, które były inwigilowane przy użyciu Pegasusa – dodaje.

Dlaczego według prok. Wrzosek można przynajmniej potwierdzić doniesienia medialne?

– Kontrola operacyjna ma na celu to, że osoba inwigilowana nie wie, że jest podsłuchiwana. Ale jeśli ta osoba już to wie, to dobro postępowania zostało zniweczone. W tej konkretnej sytuacji nie mówimy o konflikcie w postaci dobro postępowania przygotowawczego, a dobro danej osoby – wyjaśnia.

– Ale to wszystko tak naprawdę gestia organów, które posiadają te listy. Obowiązku ujawnienia nie ma. Jak te organy podejdą do sprawy? Trudno powiedzieć – podsumowuje.