Zatrucie galaretą na Podkarpaciu. Są pierwsze wyniki sekcji zwłok 54-latka

redakcja naTemat
21 lutego 2024, 14:44 • 1 minuta czytania
W minioną sobotę trzy osoby trafiły do szpitala w związku z zatruciem galaretą garmażeryjną z targowiska w Nowej Dębie. Niestety, zmarł 54-letni obywatel Ukrainy. W środę poznaliśmy wyniki sekcji zwłok mężczyzny.
Śmierć 54-latka od galaretki. Są wyniki sekcji zwłok mężczyzny. Fot. MAREK KUDELSKI/AGENCJA SE/East News

Śmierć 54-latka od galarety mięsnej. Są wyniki sekcji zwłok mężczyzny

Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu, cytowana przez portal Onet, podała że "sekcja zwłok nie dała jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o bezpośrednią przyczynę zgonu, co skłania do przeprowadzenia dodatkowych badań, w tym toksykologicznych".


Jak już informowaliśmy, w minioną sobotę wieczorem do policji wpłynęło zgłoszenie o śmierci 54-letniego mężczyzny w szpitalu w Nowej Dębie. Pacjent zmarł w wyniku bardzo ciężkiego zatrucia pokarmowego.

Do szpitala trafiły też dwie seniorki w wieku 67 i 72 lat. Jedna z nich już wyszła z placówki, a stan zdrowia drugiej nie zagraża życiu.

W sprawie zatrzymano małżeństwo, które sprzedawało mięso na targowisku w Nowej Dębie. Wiadomo, że to mieszkańcy z powiatu mieleckiego. Po przesłuchaniu zwolniono ich do domu.

Jak podała wcześniej rzeszowska "Gazeta Wyborcza", 55-letnia Regina S. i jej 56-letni mąż Wiesław S. usłyszeli zarzuty narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Mogą za to dostać nawet trzy lata więzienia.

– Małżeństwo przyznało się do zarzucanych im czynów, ale odmówiło składania wyjaśnień. Opuścili areszt, w którym przebywali od soboty. Mają dozór policji i zakaz wyrobu i sprzedaży wyrobów mięsnych – przekazał gazecie Andrzej Dubiel, rzecznik tarnobrzeskiej Prokuratury Okręgowej.

I dodał: – Z informacji, które mamy, wynika, że śmierć mężczyzny nastąpiła w ciągu kilkunastu minut.

Jurij N. uciekł z rodziną do Polski przed wojną

Zmarły pochodził z Ukrainy. Jurij N. wspólnie z rodziną uciekł przed wojną do Polski. Miał dwoje dzieci i pracował jako elektromonter w miejscowym Zakładzie Opieki Zdrowotnej. – Szpital stracił sumiennego i pełnego poświęcenia w wykonywaniu swoich obowiązków pracownika – przekazała dyrekcja placówki, cytowana przez dziennik "Fakt".

Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Rzeszowie opublikowała z kolei komunikat dla mieszkańców województwa podkarpackiego.

"Produkcja i sprzedaż żywności wymaga rejestracji bądź zatwierdzenia zakładu, w tym także gospodarstwa produkującego żywność do obrotu, u właściwego organu to jest powiatowego lekarza weterynarii lub państwowego powiatowego inspektora sanitarnego" – wskazano.

"Każda osoba, która ma kontakt z żywnością, musi posiadać aktualne orzeczenie lekarskie do celów sanitarno-epidemiologicznych" – podkreślono.