Tak rodzina i wrocławianie pożegnali Tomasza Komendę. Zdjęcia z pogrzebu

redakcja naTemat
26 lutego 2024, 17:47 • 1 minuta czytania
W poniedziałek w południe na cmentarzu przy ul. Kiełczowskiej we Wrocławiu odbył się pogrzeb Tomasza Komendy. 47-latka pożegnały tłumy, a nagrobek utonął w morzu kwiatów i zniczy. Nie obyło się też bez wzruszających przemówień.
W poniedziałek odbył się pogrzeb Tomasza Komendy. Fot. Jacek Dominski/REPORTER

Zgodnie z ostatnią wolą Tomasza Komendy jego pogrzeb miał prywatny i świecki charakter. Pożegnała go rodzina, przyjaciele oraz liczni mieszkańcy Wrocławia.


Tak wygląda nagrobek Tomasza Komendy na cmentarzu we Wrocławiu

Na razie nagrobek Komendy ma drewniany krzyż z tabliczką z imieniem, nazwiskiem oraz datą śmierci i urodzenia 47-latka. Po zakończeniu uroczystości żałobnicy złożyli na nim wiązanki kwiatów i znicze. Na nich położono również zdjęcie Tomasza Komendy oprawione w ramkę. Tak to dokładnie wygląda:

Fot. Magdalena Pasiewicz/East News Podczas uroczystości głos zabrała m.in. bratanica mężczyzny, która przekazała, o czym myślał przed śmiercią. 

Poruszające słowa krewnej Komendy podczas pogrzebu

– Tomek nigdy nie uważał się za celebrytę. Kilka tygodni przed śmiercią pytał 'co ja mam zrobić, gdy wyzdrowieję?'. To proste – pojedziesz na wakacje. Kochany Tomku, dziękujemy, że mogliśmy tę drogę przejść razem z tobą. Zostawiłeś kilka nieskończonych spraw, ale my je dokończymy. Prosimy tylko, byś nam stamtąd pomagał. Nie jesteś tam, gdzie byłeś, ale jesteś wszędzie, w naszych sercach – takie wzruszające słowa wygłosiła jego bratanica, co zrelacjonował "Super Express".

Nie zabrakło także ważnych słów ze strony mistrza ceremonii, który prowadził uroczystość. – Przychodzi mi w udziale zaszczytny, ale smutny obowiązek pożegnania Tomasza Komendy. Miał 47 lat. Odszedł i dziś zdajemy sobie sprawę, że już nie powróci. Dlatego myślę, że dziś warto wspomnieć jakim był człowiekiem. Wspomnieć go za wszelkie dobro, które od niego otrzymywaliśmy – powiedział.

Komenda spędził 18 lat w więźniu za zbrodnię, której nie popełnił

Informacja o śmierci Tomasza Komendy obiegła media w środę 21 lutego. Przypomnijmy, że mężczyzna w więzieniu spędził 18 lat po tym, gdy został niesłusznie skazany za gwałt i zabójstwo.

Niestety, Komenda zachorował potem na nowotwór. Dziennikarka "Gazety Wyborczej", Ewa Wilczyńska, która jest autorką książki o zbrodni miłoszyckiej skontaktowała się w zeszłym roku osobiście z Komendą. Ten wówczas potwierdził jej, że jest w trakcie leczenia.

– Leczę się, jestem na chemii, włosy już mi odrosły. Żyję, z tym że był rak, teraz nie ma, ale nie wiadomo, czy znowu nie wróci. Do operacji się nie nadawał. Ciężko mam. Ciekawe, kiedy zrzucę w końcu ten krzyż, już należałoby mi się trochę spokoju – mówił.

W ostatnich dniach także Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek stwierdził, iż uważa że sprawa Tomasza Komendy wymaga głębszego przyjrzenia się jej. Zwrócił on uwagę, że w polskim systemie osoby po opuszczeniu więzienia pozostawiane są same sobie, co utrudnia im powrót do normalnego życia zgodnie z literą prawa.

– Nachodzi mnie refleksja, że w Polsce nie ma odpowiednich ram prawnych i społecznych odnoszących się do tzw. pomocy postpenitencjarnej – mówił w programie Fakt Live. Wiącek zauważył, że nawet po odbyciu kary przez skazanego państwo polskie nie jest skore do wyciągnięcia do niego pomocnej dłoni.

– Mam na myśli zarówno aspekt opieki psychologicznej, psychiatrycznej, jak też takiej szansy na nowe życie: na znalezienie nowego miejsca pracy i ułożenie sobie życia społecznego – wymieniał.