Tego nauczyła nas sprawa Tomasza Komendy. Tylko czy chcemy być mądrzejsi?

Anna Dryjańska
27 lutego 2024, 21:18 • 1 minuta czytania
Happy endu nie było. Tomasz Komenda tylko trzy lata dysponował 13 milionami złotych, które państwo polskie zapłaciło mu za niesprawiedliwe skazanie. Mężczyzna spędził za kratami prawie dwie dekady za zbrodnię, której nie popełnił. Gdy wyszedł z więzienia, wydawało się, że mimo wszystko sporo jeszcze przed nim. I wtedy pojawił się rak. Tomasz Komenda zmarł w wieku 46 lat, co oznacza, że brutalnie odebrano mu blisko 40 proc. życia. Tym bardziej  jego tragiczna historia powinna nas skłonić do refleksji. Oto czego możemy się z niej nauczyć.
Tomasz Komenda zmarł w wieku 46 lat na nowotwór. edytowana fot. Magdalena Pasiewicz/East News

Po pierwsze niestety nie ma czegoś takiego jak karma. W rzeczywistości często nie dostajemy tego, na co zasłużyliśmy, albo dzieją się rzeczy, na które nie zasłużyliśmy. Sprawa Tomasza Komendy jest tego idealnym przykładem. Nikt nie zasłużył na niesprawiedliwy wyrok i bycie okradzionym z młodości przez własny kraj.


Zresztą, nie chodzi tylko o Komendę. Gdyby karma działała, nie byłoby wojen, masakr, klęsk żywiołowych, które pochłaniają także rzesze dobrych ludzi. Z kolei życie okrutnych dyktatorów byłoby takim pasmem nieszczęść, że nikt nawet by nie próbował ujarzmić społeczeństwa. Niestety świat tak nie działa. Nie ma karmy, jesteśmy my.

Tomasz Komenda doznał krzywdy nie tylko od państwa, ale i od konkretnych ludzi

I to jest drugi wniosek, który możemy wyciągnąć z przygnębiającej historii Tomasza Komendy. Tortury i szantaż w areszcie, wreszcie bezzasadne oskarżenie i skazanie – to nie zrobiło się samo. Na każdym etapie do strasznego losu Komendy rękę przyłożyli ludzie, którym z różnych powodów bardziej opłacało się wsadzić przypadkową osobę po nierzetelnym śledztwie, niż złapać prawdziwego sprawcę.

Minister sprawiedliwości Lech Kaczyński, ze Zbigniewem Ziobro u boku, szczuł na Komendę, bo tak umacniał swoją pozycję polityczną, w tym wizerunek twardego szeryfa. Po zbrodni w Miłoszycach chciał kogoś skazać tak szybko, jak to możliwe, dlatego zmieniał prokuratorów do skutku, aż dostał swój upragniony wyrok. A pomagali mu funkcjonariusze, zapewne żądni uznania i awansów, którzy przemocą złamali człowieka i wymogli na nim przyznanie się. Każdy, kto na drodze Komendy nie zachował się przyzwoicie, albo miał coś do zyskania, albo nie chciał stracić. I tak cegła po cegle z niegodziwego postępowania zbudowali dla Komendy więzienną celę.

Minister sprawiedliwości i prokurator generalny w jednym to przepis na zbrodnię sądową

Trzecią rzeczą, której możemy się nauczyć, jest to, że połączenie funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego to przepis na zbrodnię sądową. Tak ukochana przez PiS unia personalna tych stanowisk prowadzi do deformy prawa i deformy sprawiedliwości. Widać to było na setkach przykładów za czasów Zbigniewa Ziobry.

Sprawa Tomasza Komendy obciąża Lecha Kaczyńskiego, późniejszego prezydenta Polski. Gdyby minister sprawiedliwości miał naprzeciw siebie niezależnego prokuratora generalnego, który nie miałby nic do zyskania na działaniach bez żadnego trybu, to byłoby komu zaciągnąć hamulec, gdy machina do rozjechania Tomasza Komendy zaczynała się rozpędzać. Minister Lech Kaczyński prokuratora Lecha Kaczyńskiego powstrzymać nie chciał. Cenę za budowanie słupków poparcia dla polityka PiS zapłacił niewinny człowiek. Nigdy więcej te funkcje nie powinny być łączone.

Nasze wpisy w internecie mają znaczenie

Czwarta rzecz, która wynika z losu Tomasza Komendy, to to, że zbrodni sądowej są winni nie tylko politycy i funkcjonariusze, ale i społeczeństwo. Gdyby na forach internetowych nie wybrzmiewał ogłuszający krwiożerczy krzyk o karze śmierci dla Komendy, to ludzie na szczytach władzy nie mieliby powodu, by rumakować.

To naturalne, że na wieść o zgwałceniu i zamordowaniu 15-letniej dziewczyny w ludziach burzy się krew, ale to nie znaczy, że należy pisać komentarze wzywające do linczu. Szczęście w nieszczęściu, że w Polsce nie obowiązywała już kara śmierci, bo Komenda zostałby zamordowany przez własne państwo ku uciesze tłumu internautów uzbrojonych w wirtualne widły. Warto wziąć kilka oddechów i zatrzymać się, zanim wyrazimy życzenie, by komuś zrobić krzywdę, nawet jeśli wydaje się, że sam sięgnął po przemoc.

Piąta rzecz: kara śmierci jest niedopuszczalna. Nawet w mniej upolitycznionej sprawie niż proces Tomasza Komendy, nawet w sytuacji, gdy wymiar sprawiedliwości zachowa wszelką możliwą do dochowania rzetelność, może się zdarzyć, że skazana zostanie osoba niewinna. W przypadku Tomasza Komendy udało się wszystko "odkręcić" tylko dlatego, że wcześniej Polska nie mogła go zabić. W USA pełno jest historii, że po latach poszczególne stany przyznają, że pozbawiły życia niesłusznie skazanego obywatela.

Szósta i ostatnia rzecz: nie ma co oczekiwać, że tak głęboko i systemowo skrzywdzona osoba będzie idealna. Swój wkład ma tu wymiar sprawiedliwości, który zwłaszcza w ostatnich latach, zamiast na resocjalizację, stawia na pognębienie więźniów. Osadzeni walczą o przetrwanie, rządzi naga przemoc. Tomasz Komenda doświadczył 18 lat tego koszmaru. 

To jest to, co możemy wynieść z historii Tomasza Komendy. O ile oczywiście chcemy być mądrzejsi po szkodzie.

Czytaj także: https://natemat.pl/478862,komenda-chce-placic-mniejsze-alimenty-na-dziecko-ruszyl-hejt-na-kobiety