Michalik: Wieści o śmierci PiS są grubo przesadzone. Tak odwracają Waszą uwagę
Zacznę od tego, że wieści o śmierci PiS są grubo przesadzone. Muszę to powiedzieć, bo widzę i czytam w przestrzeni publicznej zbyt wiele komentarzy, których głównym przesłaniem jest "no dobra, było, jak było, ale teraz to już patrzmy w przyszłość i traktujmy PiS normalnie". To błąd.
Oczywiście tradycyjnie sądzę, że źródło problemu, jakim jest takie podejście leży w części mediów – tej samej, która relatywizowała największe przestępstwa popełniane przez PiS, a teraz robi wszystko, żeby zostały zapomniane, lub (to jest równie skuteczna metoda) rozmyte, przez stwarzanie sztucznego informacyjnego szumu.
Informacyjny szum to sytuacja, w której "pasy transmisyjne" rosyjskiej i pisowskiej dezinformacji, czyli pewne media, lub pojedynczy, umieszczeni w pozornie normalnych, demokratycznych redakcjach dziennikarze rozdmuchują zupełnie nieważne, choć sensacyjnie brzmiące tematy, akurat w momencie, gdy dzieje się coś bardzo ważnego dla Polski.
Może się to wydawać niegroźne (wszyscy mamy tendencję do przeceniania swojej odporności na manipulację), ale to błędne wrażenie. To sprawia, że tracimy umiejętność rozróżniania rzeczy ważnych od tych, które tylko ważne udają, krzycząc o uwagę.
Co się działo, gdy świat chwalił Sikorskiego?
Kiedy szef polskiego MSZ, Radosław Sikorski wygłaszał swoje historyczne przemówienie w Radzie Bezpieczeństwa ONZ i wyjątkowo wnikliwie i bezkompromisowo punktował kłamstwa ambasadora Rosji przedstawiającego propagandową narrację Kremla, na polskim "X" trendowała "afera" z politycznym analitykiem zatrudniam przez PO w roli głównej. Jego "zbrodnia" polegała na tym, że na prywatnym anonimowym koncie krytykował PiS i ugrupowanie Hołowni.
Cały świat chwalił Sikorskiego, Bloomberg pisał o jego "niewyparzonym języku", poczuciu humoru i arogancji, niezbędnej w kontaktach z przedstawicielem Rosji, a w Polsce PiS próbował przekierować uwagę ludzi na coś zupełnie innego.
Powód jest jeden: jak słusznie zauważył Bloomberg, polski minister wyprowadził niezwykle mocny i silny cios w Rosję Putina, co najwyraźniej jest nie na rękę nie tylko Kremlowi, ale i jego europejskim politycznym sojusznikom, do których zalicza się PiS.
Nie tylko minister Sikorski, ale i premier Donald Tusk prowadzą bezprecedensową ofensywę dyplomatyczną, nieoczekiwanie szybko nadrabiając niekompetencję i zaniedbania PiS. Przy czym nie są to (co było charakterystyczne dla partii Kaczyńskiego) tylko ruchy wizerunkowe.
To, co robią szef MSZ i premier faktycznie poprawia stan polskiego bezpieczeństwa i pozycję Polski w świecie. Liczne wizyty zagraniczne premiera, reaktywowanie Trójkąta Weimarskiego, wzmocnienie stosunków z państwami bałtyckimi, Czechami, konkretne dyplomatyczne i polityczne wsparcie dla Ukrainy i mocne przeciwstawianie się Rosji – to ruchy, które przełożą się na to, że będziemy bardziej bezpieczni.
Jeśli do tego dodamy 600 miliardów zł z KPO i funduszy spójności, które wkrótce popłyną do Polski z UE (były blokowane przez działania Solidarnej Polski i PiS), staje się jasne, dlaczego PiS z Rosją tak agresywnie starają się wywołać w Polsce chaos i wewnętrzną wojnę.
PiS ma z Rosją wiele (właściwie niemal wszystkie) zbieżnych celów: i PiS i Rosja dążą do wyprowadzenia Polski z UE i osłabienia jej pozycji w NATO, i dla PiS i dla Rosji jest na rękę osłabienie naszej pozycji międzynarodowej i dyplomatycznej, zniewoleni, spętani ludzie pozbawieni obywatelskich swobód, i PiS i Rosji podoba się terror fanatyzmu religijnego, chaos, nienawiść, bieda, biurokracja i dyktatura – bo nigdzie, niż w takich warunkach lepiej się nie kradnie i nie robi brudnych interesów.
Dlatego zawsze, gdy PiS i Rosja próbują przekierować Waszą uwagę, nie podążajcie za nimi, tylko rozejrzyjcie się i sprawdźcie, co próbują zatuszować.