Śmierć 25-latki zgwałconej w Warszawie. Są pierwsze informacje o pogrzebie
"Pogrzeb Lizy odbędzie się w Warszawie. Trwają negocjacje w sprawie przekazania ciała krewnym w celu pochówku. Teraz kuzynka Lizy stara się przyjechać z Białorusi – napisała na swoim Facebooku Valiaryna, rodaczka zmarłej 25-latki. Kobieta w ostatnich dniach miała opiekować się zgwałconą Białorusinką po tym, jak trafiła do szpitala.
I dodała: "Wiem, że wielu chciałoby się pożegnać z dziewczyną. Gdzie i kiedy pogrzeb – informacja będzie później". Kobieta odniosła się też do zbiórki na rzecz Lizy. "Cały dochód ze zbiórki zostanie zwrócony darczyńcom" – przekazała. Na leczenie kobiety udało się zebrać ponad pół miliona złotych.
Nie żyje ofiara brutalnego gwałtu w Warszawie
W piątek (1.03) media obiegła wiadomość, że zgwałcona w centrum Warszawy 25-latka zmarła w szpitalu. Liza pochodziła z Białorusi. Prawdopodobnie była przypadkową ofiarą napastnika.
– Z przykrością muszę powiedzieć, że pacjentka zmarła. Mimo ogromnych starań lekarzy w godzinach przedpołudniowych nastąpił zgon. Jest nam bardzo przykro. Okoliczności są tragiczne, informacja jest tragiczna. Lekarze robili wszystko, co w ich mocy – poinformowała WP Barbara Mietkowska, rzeczniczka Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Do bestialskiego gwałtu doszło w minioną niedzielę nad ranem na klatce schodowej przy ulicy Żurawiej w Warszawie. Nagą i nieprzytomną 25-latkę znalazł dozorca budynku, który zmierzał akurat na poranną zmianę.
Dorian S. miał znęcać się na młodą kobietą
Napastnik miał przystawić jej nóż do gardła i wciągnąć do bramy. Następnie dusił ją, zdarł z niej ubranie i zgwałcił. Po wszystkim zostawił ofiarę na schodach przed budynkiem i tramwajem wrócił do domu oraz swojej partnerki. Z ustaleń medialnych wynika, że 23-letni Dorian S. obserwował wcześniej swoją ofiarę i szedł za nią przez dłuższą chwilę.
Białorusinka trafiła do szpitala w stanie krytycznym. Bezpośrednią przyczyną jej zgonu była śmierć mózgu. Od momentu brutalnego gwałtu kobieta w ciężkim stanie przebywała na oddziale intensywnej terapii.
"Fakt" rozmawiał też z osobami, które mają nagrania z tego zdarzenia. Ich relacje są przerażające – okazuje się, że świadków było kilkoro i nikt nie pomógł kobiecie, która przeżywała piekło. Więcej o tym pisaliśmy tutaj.
Obecnie Dorian S. przebywa w areszcie tymczasowym, gdzie oczekuje na akt oskarżenia i rozprawę. Według nieoficjalnych doniesień mediów podejrzany miał przyznać się do stawianych mu zarzutów, choć prokuratura tego nie potwierdziła.