Znajomy z rodzinnego miasta Doriana S. zabrał głos. "To nie jest normalna osoba"

redakcja naTemat
05 marca 2024, 06:16 • 1 minuta czytania
Liza z Białorusi została zgwałcona przez Doriana S. przy ul. Żurawiej w Warszawie. Jedna ze stacji telewizyjnych pojechała do jego rodzinnego miasta, gdzie udało się porozmawiać z jego znajomym.
Jaki był w przeszłości Dorian S.? Jego znajomy zdradził szczegóły. Fot. KSP

Przypomnimy: do gwałtu na 25-letniej Lizie z Białorusi doszło w nocy z 25 na 26 lutego na klatce schodowej przy ulicy Żurawiej w Warszawie. Nagą i nieprzytomną 25-latkę znalazł dozorca budynku, który zmierzał akurat na poranną zmianę. Dziewczyna kilka dni walczyła o życie w szpitalu, ale nie udało się jej uratować.


Jaki był w przeszłości Dorian S.? Jego znajomy zdradził szczegóły

Co wiadomo jednak o samym sprawcy? Dziennikarz programu "Uwaga!" udał się do rodzinnej miejscowości Doriana S. Z jego mediów społecznościowych wynika, że jest to Myszków.

Rodzice 23-latka nie chcieli jednak wypowiadać ws. tego, co się stało. Udało się jednak porozmawiać z jego kolegą z czasów szkolnych, który uważa, że "mógł on ukrywać swoją drugą twarz".

To nie jest normalna osoba. Kiedyś mu pożyczyłem pieniądze i okazało się, że on to potrzebował, żeby poćpać. Lubił się zabawić – powiedział ten mężczyzna stacji TVN. I dodał: – On nigdy nie wydawał się człowiekiem agresywnym, bardziej takim przyjacielskim. Ale wydaje mi się, że to była taka kwestia, że jak miał jakaś korzyść, to nie pokazywał tego, jaki jest naprawdę.

Ta sama stacja ustaliła, że "partnerka 23-latka zeznała, że jej chłopak był spokojnym człowiekiem, ale kiedy się kłócili, potrafił być porywczy". Po napaści na 25-letnią Lizę, kiedy wrócił do domu, powiedział jej, że "zrobił coś strasznego, a potem, że z kimś się pobił na ulicy".

W piątek (1.03) media obiegła wiadomość, że zgwałcona w centrum Warszawy 25-latka zmarła w szpitalu. Liza pochodziła z Białorusi. Prawdopodobnie była przypadkową ofiarą napastnika.

Liza zmarła w szpitalu. Na razie nie ma daty pogrzebu

– Z przykrością muszę powiedzieć, że pacjentka zmarła. Mimo ogromnych starań lekarzy w godzinach przedpołudniowych nastąpił zgon. Jest nam bardzo przykro. Okoliczności są tragiczne, informacja jest tragiczna. Lekarze robili wszystko, co w ich mocy – poinformowała w piątek WP Barbara Mietkowska, rzeczniczka Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Na razie nie odbył się jej pogrzeb, gdyż ciało można wydać tylko rodzinie. W ostatnich dniach o problemach formalnych z pochówkiem Białorusinki informowała gazetę "Fakt" Valiaryna Kustava. To dziennikarka i uchodźczyni z Białorusi, która mieszka w Warszawie. Pomaga chłopakowi 25-latki z formalnościami, które wynikły po śmierci jego partnerki.

– Pogrzeb Lizy odbędzie się w Warszawie, chyba że jej krewni zdecydują inaczej. Na razie jej chłopak Daniel nie może nic załatwić, ponieważ nie był jej mężem. Krewni Lizy mieszkają na Białorusi. Wujek próbuje załatwić wizę, aby przyjechać do Polski. Rodzice tej biednej dziewczyny już dawno zostali pozbawienie praw rodzicielskich, ma tylko wujka – mówiła w rozmowie z "Faktem".

Taka sytuacja oznacza, że dopóki krewny nie pojawi się w Warszawie, śledczy nie będą mogli przekazać jej ciała do pochówku. Szczegóły opisaliśmy tutaj.