Dorian S. bez kluczowego wsparcia. Nie pomogła mu nawet rodzina

Dorota Kuźnik
09 marca 2024, 11:53 • 1 minuta czytania
Musi minąć jeszcze sporo czasu, nim Dorian S. stanie przed sądem, ale już na początkowym etapie podejrzani korzystają z pomocy prawników. Jednak Dorian S. broni się sam, co wynika z tego, że nie ma adwokata. Nie pomogła mu w tej kwestii nawet rodzina.
Dorian S. bez adwokata? Wiadomo, dlaczego broni się sam Fot. https://srodmiescie.policja.gov.pl/

Podejrzany o zabójstwo i gwałt na 25-letniej Lizie występuje na razie bez obrony. Onet nieoficjalnie donosi, że adwokata nie zatrudniła jego rodzina, a procedury ws. powołania dla niego pełnomocnika z urzędu nadal trwają.


Jak podaje portal, żadne pełnomocnictwo ws. wyznaczenia obrońcy dla Doriana S. nie dotarło na razie do prokuratorów, którzy zajmują się jego sprawą. To zdaniem rozmówców Onetu bardzo rzadka sytuacja. Nie podano informacji, czy przyczyną jest kwestia finansowa, kłopot ze znalezieniem odpowiedniego prawnika czy inna przeszkoda.

"Prokuratura już wystąpiła o przydzielenie mu obrońcy z urzędu" – dowiadujemy się z portalu.

Zarzuty dla Doriana S. mogą się zmienić

Art. 42 ust. 2 Konstytucji RP stanowi, że każdemu, przeciw komu prowadzone jest postępowanie karne, przysługuje prawo do obrony we wszystkich stadiach tego postępowania. Tymczasem Dorian S. już usłyszał zarzuty, a przed prokuraturą odpowiadał samodzielnie. Jego zarzuty mogą się jednak zmienić.

Kluczowe w związku z tym są wyniki sekcji zwłok zamordowanej Lizy. Ta – jak nieoficjalnie ustalił Onet – została już przeprowadzona, ale na wyniki trzeba poczekać do przyszłego tygodnia.

Na razie podejrzany usłyszał zarzuty związane z usiłowaniem zabójstwa kobiety na tle rabunkowym i seksualnym. Po pięciu dniach od napaści dziewczyna zmarła. To prawdopodobnie wpłynie na zmianę kwalifikacji czynu.

W związku ze śmiercią 25-latki mężczyzna będzie prawdopodobnie odpowiadał za zabójstwo, ale konieczne są do tego wspomniane wyniki sekcji zwłok. – To od jej wyników będzie zależało, czy zmieni się kwalifikacja czynu mężczyzny podejrzanego o dokonanie tego przestępstwa – tłumaczył w mediach Szymon Banna, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Gwałt w Polsce nie jest zbrodnią. Jeszcze

25-latka z Białorusi została zaatakowana w nocy z 25 na 26 lutego na ul. Żurawiej w Warszawie. Brutalna napaść została zwieńczona gwałtem.

Całość zdarzenia można zakwalifikować jako zbrodnię, tym bardziej że kobieta ostatecznie zmarła, ale sam gwałt, który dokonywany jest rocznie ok. 2 tys. razy, nadal jest traktowany w świetle prawa jako występek.

To ma się zmienić. Jest poselski projekt nowelizacji Kodeksu karnego, który zakłada zmianę definicji prawnej gwałtu na zbrodnię. Zmiana zakłada między innymi wyższe kary także za doprowadzenie do tzw. innej czynności seksualnej.

Zmiana ma przede wszystkim na celu brak konieczności tłumaczenia się przez kobiety, czy do gwałtu faktycznie doszło. To oznacza, że policja nie będzie między innymi zadawać pytań o ubiór oraz to, czy zgwałcona się broniła lub była pod wpływem alkoholu.

W "Rozmowie dnia" naTemat gościła posłanka Nowej Lewicy Anita Kucharska-Dziedzic, wnioskodawczyni projektu ustawy o zmianie definicji gwałtu, która tłumaczyła, że za gwałt uznawane będzie doprowadzenie do obcowania płciowego bez wcześniejszego wyrażenia świadomej i dobrowolnej zgody.

– Mam nadzieję, że będziemy go procedować, bo analogiczny projekt złożony przez nas przeleżał w sejmowej zamrażarce pani marszałkini Elżbiety Witek ponad 3 lata. Mam nadzieję, że przekonamy naszą grupą, że ja przekonam jako wnioskodawczyni, posłów polskiego Sejmu, żeby rzeczywiście nad tym projektem pracować i żeby wprowadzić zmianę definicji zgwałcenia do polskiego prawa – stwierdziła posłanka Kucharska-Dziedzic.

Projekt nowelizacji ustawy Kodeks karny został zgłoszony przez grupę posłów Lewicy, PSL-TD, KO i Polski 2050-TD już w połowie lutego.