Dlatego Kaczyński spóźnił się po przerwie? Bochenek wstawił w sieci wymowne zdjęcie

Natalia Kamińska
15 marca 2024, 17:19 • 1 minuta czytania
W piątek prezes PiS Jarosław Kaczyński pojawił się przed sejmową komisją śledczą ds. Pegasusa. Po pierwszej części przesłuchania zarządzono przerwę. Kaczyński nie wrócił z niej jednak na czas po raz kolejny lekceważąc jej gremium. Prezes PiS był bowiem zajęty... Rzecznik jego partii podał powód, a nawet pokazał zdjęcie.
Dlatego Kaczyński spóźnił się po przerwie? Bochenek pokazał zdjęcie. Fot. Wojciech Olkusnik/East News

Dlatego Kaczyński spóźnił się po przerwie? Bochenek pokazał zdjęcie

Okazało się, że prezes PiS podczas przerwy udał się na obiad i zjadł naleśniki. "Przerwa na naleśnika..." – napisał rzecznik PiS Rafał Bochenek, dodając zdjęcie, na którym widzimy Jarosława Kaczyńskiego, byłego szefa MON Mariusza Błaszczaka i wspomnianego rzecznika, którzy jedzą naleśniki.


Wybór dania nie był jednak przypadkowy. Wcześniej Jarosław Kaczyński podczas przesłuchania dogryzał posłowi KO Witoldowi Zembaczyńskiemu ws. "zrujnowanej naleśnikarni".

Zembaczyński nie był mu dłużny i też pokazał, że jadł naleśniki. "Trzeba było nakarmić prezia przed przesłuchaniem" – czytamy w jego poście.

O co jednak chodzi z tą "zrujnowaną naleśnikarnią"? Otóż podczas pierwszej części przesłuchania Kaczyński zwrócił się do posła Koalicji Obywatelskiej Witolda Zembaczyńskiego.

Kaczyński wspomniał o "zrujnowanej naleśnikarni"

– Proszę o używanie form sejmowych. Państwo ich używają, a pan nie. A pan jest znany z różnych rzeczy – powiedział mu Kaczyński. Na co Zembaczyński odparował: – Ma pan napisane na kartce "świadek".

Kaczyński nie był mu dłużny i powiedział: – Jeżeli ktoś jest w stanie zrujnować nawet naleśnikarnię, to naprawdę. – Nie róbcie szopki – prosiła przewodnicząca komisji Magdalena Sroka. Zembaczyński powiedział Kaczyńskiemu, że w związku z tą sytuacją nie wyklucza pozwu przeciwko prezesowi PiS.

Przypomnijmy przy tym, że podczas kampanii wyborczej w 2019 roku Witold Zembaczyński pozwał w trybie wyborczym kandydata z list PiS Janusza Kowalskiego. Sprawa dotyczyła wypowiedzi tego polityka ws. upadłości biznesu, który w przeszłości prowadził Zembaczyński.

Kowalski powiedział w czasie tamtej kampanii wyborczej podczas programu na żywo w Radio Opole, że Witold Zembaczyński "miał tylko naleśnikarnię, która padła". – Jakim pan musiał naprawdę być przedsiębiorcą, że pan nawet naleśnikarni nie potrafił utrzymać – dodał.

– Prowadziłem rentowny biznes, który przynosił zyski. Sprzedałem go innemu przedsiębiorcy, gdy podjąłem decyzję o zmianie życiowych priorytetów – tłumaczył wówczas Zembaczyński, co cytował dziennik.pl. Kowalski przegrał w sądzie z Zembaczyńskim. Według relacji "Nowej Trybuny Opolskiej" wyrokiem sądu drugiej instancji musiał opublikować przeprosiny.