Cupra Ateca, ale tylko na niby, bo ma dużo mniej mocy. Kosztuje jak "zwykły" Seat i… nie jest lepsza

Piotr Rodzik
29 marca 2024, 22:12 • 1 minuta czytania
Pierwszy raz Cuprą Atecą jeździłem w 2019 roku. Ale tą 300-konną – i byłem oczarowany. Teraz sprawdziłem wersję 190-konną i szczerze mówiąc, trudno mi jednoznacznie powiedzieć, że jest ona lepsza od Seata Ateca w wersji FR. A właściwie to po prostu nie jest.
Cupra Ateca czy Seat Ateca? W przypadku słabszych wersji wybór jest nieoczywisty. Fot. naTemat.pl

Generalnie sytuacja jest zawiła i dość trudna do wyjaśnienia. Otóż Seat Ateca, który jest oczywiście krewniakiem Skody Karoq czy Volkswagena Tiguana już poprzedniej generacji, jest produkowany przez Hiszpanów od 2016 roku.


Czytaj także: https://natemat.pl/545351,nowy-volkswagen-passat-i-nowy-volkswagen-tiguan-pierwsza-jazda

Tak, zaraz stuknie mu dziesięć lat rynkowego stażu! A po drodze był tylko jeden lifting i to raczej kosmetyczny.

Jednocześnie Niemcy chwilę później wydzielili z Seata nową markę – Cuprę. Wcześniej tak nazywały się te najbardziej usportowione Seaty. Na przykład Seat Leon Cupra. Na pierwszy rzut poszła właśnie Ateca, czyli hit Seata. Co ją charakteryzowało i w sumie charakteryzuje dalej? 300 koni mechanicznych. Cuprę Atekę testowałem w 2019 roku i była zdecydowanie interesująca. Chociaż krytykowałem ją za wygląd – zbyt podobny do zwykłej wersji.

Po drodze pojawił się Formentor, oferta Cupry się rozrosła i… Cupra okazała się hitem. Bo wiecie, dzisiaj każdy chce jeździć autem premium, chociaż nie wiem czy Cupra jest tak pozycjonowana. Ale na pewno wyżej niż marka-matka. Skoro jest Cupra, to czemu jeździć jakimś plebejskim Seatem? Przez chwilę nawet wydawało się, że Seat w ogóle wypadnie z rynku, ale finalnie chyba ten scenariusz przepadł. 

I dobrze, ale jest inny problem. Otóż księgowi Volkswagena ewidentnie zaczęli podgryzać własny ogon. Bo okej, Cupra to ich nowy hit, ale nie każdego stać na SUV-a za niemal ćwierć miliona złotych (i to bez opcji). Bo tyle obecnie kosztuje 300-konna Cupra Ateca.

To może… zrobimy słabszą Cuprę? I tak marka, która miała kojarzyć się z szeroko rozumianym performance’em, zaczęła oferować 150-konną Cuprę Ateca. Czy taką jak na zdjęciach – 190-konną. Owszem, są one odczuwalnie tańsze. Ale nawet najtańsza 150-konna Cupra Ateca jest droższa od Seata Ateca w najwyższej wersji wyposażenia, usportowionej FR, choć ten jest dostępny tylko z manualem. Za to w porównywalnej cenie jest automat z… dieslem. Który raczej powinien być droższy, ale nie jest. Dziwacznie, ale o tym później.

Czy to więc wszystko ma sens? Prawdę mówiąc… nie do końca. Tak się bowiem składa, że Ateką w wersji FR (150 koni mechanicznych) z 2019 roku jeżdżą moi rodzice. Znam to auto więc doskonale i nawet miałem okazję dokonać bezpośredniego porównania.

Po pierwsze: wyglądają podobnie

Okej, Seat ze zdjęć jest sprzed liftingu, a Cupra oczywiście po. Różnice nie są jednak jakieś duże i głownie widać je po przednich reflektorach.

Ale tak jak pisałem już kilka lat temu, że Cupra Ateca jest zbyt podobna do cywilnej wersji, tak po liftingu... mogę to tylko powtórzyć Okej, Cupra jest bardziej bojowa, są te miedziane dodatki charakterystyczne dla marki, ale nie widać tu jakiegoś wielkiego wow.

Kompromitujący dla projektantów tego auta jest brak nawet fejkowego wydechu. Oryginalna (300-konna) Cupra Ateca miała cztery końcówki wydechu. I brzmiała. Wersja 190-konna ani nie brzmi, ani… nie ma w sumie nic. Zderzak kończy się plastikiem, który udaje chyba dyfuzor. Wydech kończy się pod autem.

To nawet Seat Ateca FR ma dwie końcówki wydechu. Z tyłu wygląda bardziej sportowo od Cupry.

W środku to także bliźniacze auta. Owszem, multimedia po liftingu są bardziej nowoczesne, ale… chodzą strasznie topornie. Lagują. Lepiej szybko odpalić Apple CarPlay czy Android Auto i zapomnieć o temacie. Odpalanie samochodu guzikiem na kierownicy to z kolei oczywisty przerost formy nad treścią przy tej mocy auta.

Ale ponieważ księgowi nie chcieli zapłacić za nowy projekt plastikowej pokrywy tunelu środkowego, w miejscu guzika od odpalenia silnika w normalnych Seatach Ateca jest… guzik wyłączania kontroli trakcji. Jakby komuś to było potrzebne w aucie o tej mocy.

Po drugie: jeżdżą podobnie

Oczywiście 190-konna wersja jest bardziej żwawa od wersji 150-konnej. To raczej nie wymaga wyjaśnień. Ale jako że Cupra Ateca jest dostępna też w wersji 150-konnej (1.5 TSI), to prawdopodobnie oferuje ona dokładnie takie same wrażenia z jazdy co Seat Ateca.

Czyli ich brak i to dotyczy też wersji 190-konnej. Ale to, co jest zrozumiałe w Seacie, który po prostu ma być wygodnym środkiem lokomocji dla przeciętnego klienta (i z tego zadania wywiązuje się znakomicie), w Cuprze jest po prostu dziwne. Ten samochód jeździ dokładnie tak samo jak jego cywilny brat i nie dajcie sobie wmówić w salonie nic innego, że to jakaś sportowa wersja. A w życiu.

Nawet jeśli jakiekolwiek różnice w zestrojeniu zawieszeń obu aut czy silników są, to w życiu codziennym jest to kompletnie niedostrzegalne. Ale co tu się ma różnic, jeśli 150-konna Cupra ma ten sam silnik co Seat – 1.5 TSI.

Po trzecie: jeśli nie widać różnicy, to po co przepłacać?

Zdania nie zmieniam – 300-konna Cupra Ateca to całkiem fajne auto. 

Czytaj także: https://natemat.pl/293619,cupra-ateca-test-co-to-za-marka-jak-sie-jezdzi-sportowym-suv-em

Ale te niższe wersje to dla mnie trochę nieporozumienie. Ani te auta nie wyglądają jakoś bardziej rasowo od Seata Ateki FR (ten wydech!). Ani nie jeżdżą jakoś lepiej. I jeden i drugi w podstawie mają ten sam silnik 1.5 TSI. Na dodatek w cenniku marka oryginalna wypada trochę ciekawiej.

Seat Ateca FR według katalogu startuje od 146 tysięcy złotych z manualem. I tu zaczynają się drobne kombinacje, które pewnie mają skłonić klientów do zakupu Cupry.

Otóż Seat Ateca FR ma obecnie automat tylko w… dieslu. I taki samochód kosztuje co najmniej 168 tysięcy złotych. Ale teraz jeszcze dziwniejsza rzecz – konfigurator Cupry Ateki startuje od… 165 tysięcy. Czyli sportowa (w tym wypadku pseudosportowa) Cupra z silnikiem 1.5 jest tańsza od cywilnego Seata… ale tylko teoretycznie.

Za trzy tysiące złotych więcej Seat daje bowiem silnik diesla, który jest żwawszy dzięki momentowi obrotowemu (moc jest ta sama: 150 KM), a do tego odwdzięczy się za wybór niższym spalaniem, które w przypadku testowanej 190-konnej Cupry z dwóch litrów pojemności jest po prostu za wysokie.

Dość powiedzieć, że w mieście przy pokojowej jeździe wyszło mi... 13 litrów benzyny na sto kilometrów. Przy 120 km/h poszło osiem litrów, a przy autostradowym 140 km/h o litr więcej.

Tak, diesle są niemodne. Ale są dobre. Pamiętajcie o tym. A Cupra Ateca tak, ale ta trzystukonna.