Wiadomo, co Polska zrobi z podejrzanymi o napaść. Zdradzili to litewscy śledczy

Piotr Brzózka
03 maja 2024, 07:15 • 1 minuta czytania
Dwaj Polacy zatrzymani pod zarzutem pobicia rosyjskiego opozycjonisty Leonida Wołkowa mają zostać w maju przekazani Litwie. Obaj wpadli w Polsce w kwietniu. Dlaczego trafią do litewskiego aresztu i pod nadzór tamtejszych śledczych? Bo to właśnie tam, w Wilnie, mieli dopuścić się ciężkiego pobicia Wołkowa. Ofiarę katowali m.in. tłuczkiem do mięsa.
Polacy podejrzani o pobicie Wołkowa zostaną wydani Litwie Fot. STANISLAW KOWALCZUK/East News, Leonid Wolkow/Facebook

Mężczyźni, których podejrzewa się o brutalne pobicie Wołkowa, mają trafić w ręce litewskiego wymiaru sprawiedliwości do połowy maja – podaje TVP Wilno, powołując się na informacje przekazane agencji BNS przez rzeczniczkę tamtejszej Prokuratury Generalnej Gintarė Vitkauskaitė-Šatkauskienė.


Za ich przewiezienie z Polski ma odpowiadać Litewskie Biuro Kryminalne. Nie wiadomo jeszcze, czy podobne działania obejmą również Białorusina, który wedle polskich śledczych ma być odpowiedzialny za zlecenie ataku na rosyjskiego opozycjonistę.

– Śledztwo jest kontynuowane, prowadzone są czynności procesowe. Aby nie zaszkodzić prowadzonemu postępowaniu przedprocesowemu, bardziej szczegółowe informacje nie będą ujawnione – powiedziała Vitkauskaitė-Šatkauskienė, której słowa za BNS przytacza TVP Wilno.

Pobicie Leonida Wołkowa na Litwie

Leonid Wołkow jest ważną postacią dla rosyjskiej opozycji. Do niedawna był szefem sztabu zmarłego w lutym Aleksieja Nawalnego. W marcu mężczyzna został pobity przed swoim domem w Wilnie.

Napastnicy wybili szybę w samochodzie Wołkowa i zaatakowali go gazem łzawiącym, a następnie dotkliwie pobili tłuczkiem do mięsa. Opozycjonista doznał złamania ręki, trafił do szpitala.

Od początku zakładano, że napaść miała podtekst polityczny. Sam poszkodowany atak nazwał "bandyckim pozdrowieniem od Putina"

Przez kilkanaście dni sprawcy pozostawali nieuchwytni. Wpadli na początku kwietnia w Polsce, o czym jako pierwszy poinformował prezydent Litwy Gitanas Nausėda. W rozmowie ze stacją LRT litewski przywódca stwierdził: – Dziękuję Rzeczpospolitej Polskiej za świetną robotę. Rozmawiałem o tym z prezydentem Polski i podziękowałem za wspaniałą współpracę.

Już wtedy Nausėda zapowiedział, że sprawcy mają być przekazani Litwie po zakończeniu czynności procesowych w Polsce. Wówczas jednak nie było wiadomo, kiedy to nastąpi.

Dosłownie chwilę po tym, jak w mediach pojawiły się pierwsze cytowania litewskiego prezydenta, sukcesem oficjalnie pochwaliły się polskie służby.

"Policjanci CBŚP we współpracy z litewską policją, zatrzymali 2 osoby podejrzane o atak na rosyjskiego opozycjonistę, do którego doszło w marcu na terenie Litwy. Osoby te były poszukiwane ENA (europejskim nakazem aresztowania – red.) i doprowadzono je do Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, gdzie wykonano z nimi czynności" – przekazało w serwisie X Centralne Biuro Śledcze Policji.

Zatrzymanie sprawców napadu na Wołkowa a incydent w Argentynie

Dzień po ujawnieniu tych informacji, światło dzienne ujrzały kolejne rewelacje. Niezależny rosyjski portal "The Insider" napisał, że zidentyfikował mężczyznę odpowiedzialnego za zastraszanie innego rosyjskiego opozycjonisty Maksyma Mironowa i atak na jego żonę w argentyńskim Buenos Aires.

Sprawcą miał być polski obywatel Grzegorz D., który dzięki informacjom "The Insider" również został zatrzymany. Według portalu rozpracowanie jego powiązań przyczyniło się do schwytania napastników, którzy w Wilnie zaatakowali Wołkowa.