Elektryka wcale nie trzeba ładować. Nową baterię może dostać... w pięć minut

Adam Borusewicz
22 maja 2024, 10:53 • 1 minuta czytania
Jedną z najczęściej powtarzanych obaw w czasie rozmowy o autach elektrycznych jest fakt, że ładowanie baterii zajmuje dużo czasu i bardzo wydłuża podróż. Dlatego od początków elektromobilności pojawiają się pomysły, aby baterii nie ładować, a po prostu wymienić na taką, która jest pełna energii.
Od początków elektromobilności pojawiają się pomysły, aby baterii nie ładować a po prostu wymienić na taką, która jest pełna energii Fot. Adam Borusewicz

Takie rozwiązanie próbowało wprowadzać Renault we Fluence, pokazywał je także Elon Musk. Natomiast pierwszą firmą, która wprowadziła ten system w życie jest chiński startup Nio. Firma ta założona w 2016 r. przez Williama Li już dwa lata później postawiła pierwszą stację wymiany akumulatorów nazwaną Power Swap Station.


Na czym polega taka wymiana? Po przyjeździe na miejsce kierowca w systemie infotainment zgłasza chęć wymiany baterii. System wskazuje mu, że musi zaparkować auto w określonym miejscu tuż przed stacją. I to wszystko, co musi zrobić człowiek, bowiem cała reszta dzieje się już automatycznie.

Samochód sam wjeżdża do środka, jest unoszony delikatnie do góry, a specjalne maszyny odkręcają baterię w aucie i podmieniają ją na nową, która jest naładowana w 90 proc. Ze względu na żywotność unika się ładowania akumulatora do 100 proc. Cały proces trwa około 5 minut, czyli dużo mniej niż nawet najszybsze ładowanie, z jakim mamy do czynienia w Europie w tej chwili.

Na razie w czasie całego procesu kierowca musi przebywać w samochodzie, ale producent już zapowiedział dalszą automatyzację, polegająca na tym, że kierowca zostawi auto na parkingu w pobliżu stacji i jak wróci, samochód będzie na niego czekać w tym samym miejscu, ale już z wymienionym akumulatorem.

Oczywiste jest pytanie co będzie, kiedy ja przyjadę z nowym akumulatorem, a w zamian dostanę starszy i zużyty. Firma Nio rozwiązała ten problem w bardzo innowacyjny sposób, a mianowicie taki, że wszystkie baterie w ich autach są własnością Nio i kierowcy po prostu je wynajmują za odpowiednią miesięczną opłatą.

W ten sposób to firma przejmuje odpowiedzialność za stan baterii. Oczywiście auta tej marki można też ładować w tradycyjny sposób. Co więcej, firma tak projektuje samochody, że nowe modele, a na rynku jest już druga generacja aut tej marki, są w pełni kompatybilne ze wszystkimi stacjami wymiany.

System okazał się całkiem sporym sukcesem, jako że samochodów Nio sprzedało się w zeszłym roku ok. 140 tys. sztuk a liczba stacji wymiany to już prawie 2500 sztuk w Chinach i około 30 w Europie. Tak, na naszym kontynencie auta tej marki można kupić od około półtora roku a na Węgrzech powstała nawet fabryka produkująca wspomniane stacje.

Niestety, póki co nie doczekaliśmy się takiej stacji w Polsce i najbliższa jest w okolicach Drezna. A to, że kierowcy chętnie korzystają z tego rozwiązania widać po liczbach, w kwietniu tego roku każdego dnia dokonywane było ok. 65 tys. wymian.

Czy takie rozwiązanie ma wady? Oczywiście, że tak. Po pierwsze koszt budowy stacji PSS jest bardzo wysoki i wielokrotnie większy niż koszty postawienia ładowarki do samochodów elektrycznych. Choć z drugiej strony jest on zbliżony do wybudowania dużej stacji paliw.

Dodatkowo producent musi mieć więcej baterii niż aut, a to też nie pozostaje bez wpływu na koszty przedsięwzięcia. Co więcej, taki samochód jest droższy w projektowaniu oraz produkcji, a także charakteryzuje się większą masą. Jednakże te wady najwidoczniej nie są aż tak kluczowe, gdyż do współpracy z Nio przystąpiły już inne firmy z Chin i ich wspólnymi siłami zostanie utworzony jeden standard tak, aby różne samochody mogły korzystać z tych samych stacji wymiany.

Taki system powoduje też dwie ciekawe możliwości, o które ciężko w tradycyjnych samochodach elektrycznych. Po pierwsze można na bieżąco dopasowywać wielkość akumulatora do potrzeb. Jeśli jeździmy na co dzień po mieście, pokonując niewielkie dystanse, to używamy baterii o pojemności 75 kWh, gdy mamy potrzebę pojechać gdzieś daleko, na czas podróży możemy wymienić pakiet na taki o pojemności 100 lub nawet 150 kWh. Ten ostatni umożliwia bowiem przejechanie nawet 1000 km bez ładowania.

Drugą ciekawostką jest fakt, gdy pojawi się nowa generacja akumulatorów, to będzie można używać go w naszym samochodzie, jak tylko pojawi się na stacji wymiany. Jeśli miałbym przewidzieć przyszłość tego systemu, to uważam, że dla statystycznego Kowalskiego lepszy będzie system z ładowaniem baterii, gdyż jest prostszy i umożliwia konstruowanie tańszych aut.

Natomiast wszędzie tam, gdzie samochody mają duże przebiegi i czas ich pracy jest cenny, system wymiany akumulatorów będzie miał szerokie zastosowanie. Przedstawiciele handlowi, taksówkarze czy po prostu ludzie, którzy często pokonują duże odległości, skorzystają z tego, że każdy postój na uzupełnienie energii potrwa 5, a nie 20 czy 30 minut.