Ciężarne zakonnice w kinach. Krytycy wiążą to z wydarzeniami w USA

Maja Mikołajczyk
30 maja 2024, 18:15 • 1 minuta czytania
W tym roku horrory zalewają kina. W kwietniu oraz maju na dużym ekranie można było zobaczyć dwa łudzące podobne do siebie filmy grozy. Najbardziej rzucający się w oczy element wspólny – ciężarne zakonnice. Czy "Omen: Początek" oraz "Niepokalana" zwiastują odrodzenie zapomnianego nieco podgatunku kina nunsploitation, czy może próbują powiedzieć nam coś ważniejszego?   
Do kin wchodzą nowe filmy o ciężarnych zakonnicach. To wcale nie musi być przypadek Photo by Johann Walter Bantz on Unsplash

Co to jest nunsploitation?

Zakonnice pobudzały wyobraźnie już w okresie średniowiecza. Opowieść o seksualnie rozbudzonych siostrach zakonnych można bowiem odnaleźć już w jednym z opowiadań słynnego "Dekameronu" Giovanniego Boccaccia. Prawdziwą historią, która początkowo wpłynęła na filmowców najbardziej, wydaje się jednak domniemane opętanie sióstr urszulanek z klasztoru znajdującego się w Loudun we Francji


Za zdarzenia, do których miało dojść w XVII wieku odpowiedzialnością obarczono proboszcza lokalnej parafii Urbaina Grandiera. Ksiądz został oskarżony o uwiedzenie zakonnic oraz zawarcie paktu z szatanem, za co został spalony na stosie. 

Tę historię w połowie XX wieku za sprawą książki "Diabły z Loudun" do masowej wyobraźni wprowadził Aldous Huxley (autor klasycznej powieści science fiction "Nowy wspaniały świat"), w której opisał przedstawione wyżej doniesienia z renesansowej Francji. 

Stała się ona kanwą "Diabłów" (1971) Kena Russella – filmu uważanego za jednego z pierwszych przedstawicieli nunsploitation (ang. nun – zakonnica, exploitation – kino eksploatacji, czyli popularne w latach 60. niskobudżetowe kino, stawiające na szokowanie widzów scenami przemocy i seksu), choć dramat historyczny Russella należałoby zaliczyć do "wysokiego nunsploitation", gdyż ma więcej walorów artystycznych niż przeciętny, wyprodukowany niskim kosztem film eksploatacji. 

Wśród pierwszych reprezentantów specyficznego podgatunku kina o zakonnicach wymienia się również polską "Matkę Joannę od Aniołów" (1961) Jerzego Kawalerowicza. Fabuła filmu jest łudząco podobna do tej z "Diabłów", jednak została oparta nie na powieści Huxleya, a na opowiadaniu Jarosława Iwaszkiewicza, którego inspiracją również stała się słynna sprawa francuskich urszulanek (pisarz zresztą nie bawił się w subtelności, przenosząc miejsce akcji do Polski i zmieniając francuską nazwę miejscowości na swojsko brzmiący Ludyń).

Znawcy nurtu pierwszych zwiastunów nadejścia kina nunsploitation doszukują się jednak już w szwedzko-duńskim niemym filmie "Czarownice" z 1922 roku, w którym pojawia się opętana przez demona zakonnica. Niektórzy do grona kina nunsploitation zaliczają również nagrodzony dwoma Oscarami klasyczny brytyjski dramat Michaela Powella oraz Emerica Pressburgera "Czarny narcyz" (1947), opowiadający o rozbudzeniu seksualnych pragnień sióstr zakonnych zamieszkujących klasztor w Himalajach. 

Rozkwit kina nunsploitation nastąpił jednak dopiero w latach 70. i nie bez powodu rozwinął się przede wszystkim w silnie katolickich krajach, jak Hiszpania czy Włochy, chociaż gatunek dotarł również do Wielkiej Brytanii, Meksyku i Japonii. Do najbardziej znanych reprezentantów gatunku powstałych w tamtym czasie zalicza się m.in. takie tytuły, jak: 

Warto również dodać, że Polacy w ramach nunsploitation nie powiedzieli ostatniego słowa "Matką Joanną od Aniołów". W 1977 roku premierę miał bowiem dramat erotyczny "Za murami klasztoru" Waleriana Borowczyka – polskiego reżysera znanego głównie z artystycznego kina erotycznego, który większość swoich późniejszych filmów zrealizował we Francji (wspomniany tytuł akurat nakręcił we Włoszech). 

Filmy o zakonnicach uderzają w Kościół Katolicki 

Filmy nunsploitation nigdy nie mogły liczyć na aplauz katolików. Tak jak wspomniałam już wcześniej, tematycznie kino to często uderzało w tabu związane z seksualnością żyjących w celibacie sióstr zakonnych.

Przedstawienie zakonnic jako istot niepozbawionych pożądania wciąż bywa szokujące dla wielu osób wierzących – wystarczy przypomnieć sobie protesty polskich katolików w 2021 roku przed premierą "Benedetty" Paula Verhoevena, filmu zaliczanego do nurtu nunsploitation. Ponadto w filmach często siostry zakonne są przedmiotem swojego wzajemnego erotycznego zainteresowania, co dodatkowo uderza w kościelne tabu związane z homoseksualizmem.

Represjonowana seksualność to nie jedyny kontrowersyjny temat podejmowany przez ten podgatunek kina. Nunsploitation piętnuje również fanatyzm religijny, bezwzględność i hipokryzję hierarchów Kościoła oraz inne patologie występujące na poziomie instytucji Kościoła katolickiego.  

Chociaż nunsploitation to jeden z najbardziej zapomnianych nurtów kina eksploatacji (być może dlatego, że w przeciwieństwie do innych popularnych również w USA, ten rozwijał się przede wszystkim w Europie) ze względu na przemycane w nim prowokacyjne wątki krytyki społecznej po czasie zyskał uznanie. 

Współczesne filmy nunsploitation, czyli... zakonnice w ciąży

O nunsploitation w 2021 roku przypomniał światu wspomniany wcześniej Verhoeven. "Benedettę" podobnie jak "Diabły" zainspirowała prawdziwa historia. Holenderski reżyser wspomagał się książką "Immodest Acts: The Life of a Lesbian Nun in Renaissance Italy" ("Nieskromne czyny: Życie zakonnicy-lesbijki w renesansowych Włoszech" – tłum. własne) Judith C. Brown.

To historyczka z San Francisco, która opisała żywot żyjącej w XVII wieku oskarżonej o homoseksualizm zakonnicy Benedetty Carlini (taki był oficjalny powód, w rzeczywistości hierarchom Kościoła nie podobało się, że wokół zakonnicy zaczęła tworzyć się pewnego rodzaju sekta). 

Zgodnie z dziedzictwem podgatunku i własnym kontrowersyjnym stylem Verhoeven nie postawił na subtelność w ukazywaniu intymności pomiędzy kobietami w habitach oraz wymierzył siarczysty policzek hierarchom Kościoła Katolickiego. 

W 2023 roku w klimacie nunsploitation na Netfliksie pojawiła się hiszpańska "Siostra śmierć", prequel horroru "Veronica" (oba w reżyserii Paka Plazy, twórcy serii "[Rec]"), ale film przeszedł bez większego echa w Polsce. 

Dla tych, którzy zastanawiają się, dlaczego nie wspominam o "Zakonnicy" (2018) i "Zakonnicy 2" (2023), będących częścią franczyzy "Obecności" – chociaż te tytuły bywają zaliczane do nunsploitation, sama się z tym nie zgadzam. 

Postać zakonnicy i kościelne mury jako miejsce akcji to nieco za mało, by móc zakwalifikować filmy do nurtu, którego stałymi elementami była wyraźna krytyka Kościoła oraz transgresyjność. Filmy o demonicznej zakonnicy Valak są dość konserwatywne w formie i treści, dlatego umiejscowiłabym je na biegunie popcornowych horrorów o duchach i opętaniu. 

Rok 2024 zaskoczył natomiast dwoma horrorami o zakonnicach wyraźnie odwołującymi się do tradycji nunsploitation, które w Polsce i na świecie ukazały się zaraz po sobie. Chociaż po nowych instalacjach klasycznych horrorowych franczyz z reguły można się spodziewać wszystkiego, co najgorsze (patrz: dwa ostatnie filmy z nowej trylogii "Halloween" Davida Gordona Greena czy "Egzorcysta: Początek" tego samego reżysera), "Omen: Początek" może być najlepszym horrorowym prequelem, jaki kiedykolwiek powstał. 

Film w reżyserii Arkashy Stevenson opowiada o młodej amerykańskiej zakonnicy, która zostaje wysłana do pracy w rzymskim sierocińcu. Margaret odkrywa, że osoby zaangażowane w pracę placówki zamieszane są w spisek mający na celu sprowadzenie na świat Antychrysta.

Momentami groteskowy (ale jednocześnie niezwykle przerażający) "Omen: Początek" nie zaskoczy was fabułą (co nie znaczy, że nie będzie trzymać w napięciu!), ale przez swoje wysmakowanie wizualne wywołuje skojarzenia z kinem nunsploitation spod znaku filmów Kawalerowicza czy Russela niż produkowanych na masową skalę niskobudżetowych włoskich czy hiszpańskich produkcji z ubiegłego wieku. 

Poza tym Stevenson swoim filmowym debiutem składa hołd klasycznym satanistycznym horrorom – widzimy w nim echa "Dziecka Rosemary" Romana Polańskiego, "Suspirii" Dario Argento czy "Egzorcysty" William Friedkin (paradoksalnie najmniej w nowym "Omenie" oryginalnej produkcji z 1976 roku, chociaż zdarzają się i cytaty z  filmu wyreżyserowanego przez Richarda Donnera). 

Jednocześnie pomimo tych licznych nawiązań wizualnych i fabularnych amerykańskiej reżyserce udaje się uzyskać nową jakość, przypominającą mniej popularne w mainstreamie horrory, a kino grozy spod znaku słynnego już studia A24. 

Fabuła "Niepokalanej" brzmi łudząco podobnie do nowego "Omena", co ze względu na znacząco niższą jakość jej produkcji (i nie mam tu na myśli świadomych estetycznych nawiązań do „niższego nunsploitation”) krytyce chętnie wykorzystują w recenzjach, by zakpić z ostatniego filmu z Sydney Sweeney ("Euforia", "Reality"). 

Młoda zakonnica Cecilia przebywa do klasztoru na włoskiej prowincji. Kiedy lokalni hierarchowie Kościoła wypytują ją, czy uprawiała seks, nie wie, o co chodzi. Wtedy oznajmiają jej, że doszło do niepokalanego poczęcia – Cecilia wbrew wszystkim badaniom medycznym, wskazującym, że jest dziewicą, jest w ciąży. Prawdziwe wytłumaczenie jej stanu okaże się jednak przerażające.  

Tak jak już zasygnalizowałam, "Niepokalana" to film pod każdym względem gorzej zrealizowany od "Omena". Horror łapie rozpęd dopiero w ostatnim akcie i wtedy serwuje jazdę bez trzymanki w stylu starego, niskobudżetowego nunsploitation, zwieńczoną sceną, która zdążyła już zostać ochrzczona mianem takiej z gatunku "female rage" (ang. kobieca wściekłość). 

Filmy mają jednak element wspólny. Tym, co je łączy poza wyraźnymi sentymentami do nunsploitation, to fakt, że oba można zaliczyć do jeszcze jednego nurtu, który dziennikarka Jordan Crucchiola ochrzciła mianem "horroru ciążowego". Stan błogosławiony od zawsze stanowił przedmiot zainteresowania twórców filmowej i literackiej grozy, jednak pojawienie się dwóch bliźniaczych filmów w tym samym czasie nie wydaje się przypadkowe. 

Zagraniczni krytycy widzą bowiem w tym trendzie odbicie niedawnych wydarzeń politycznych w USA, a mianowicie unieważnienia w 2022 roku wyroku Roe vs. Wade, które znacznie ograniczyło możliwości Amerykanek w kwestii decydowania o własnym ciele. Reperkusją tej decyzji jest wprowadzenie w 14 stanach (na chwilę obecną) niemal całkowitego zakazu aborcji. 

W obu filmach ciąża bohaterek jest poza ich kontrolą. Nad ich ciałami władzę sprawują cyniczni gracze, traktujące je jak żywe inkubatory, stworzone do ich własnych celów. Obie kobiety nie mają także dostępu do profesjonalnej opieki medycznej, co szczególnie wybrzmiewa w "Niepokalanej". 

Metafora nie mogła być bardziej czytelna, wygląda więc na to, że nunsploitation nie wróciło tylko na fali nostalgii. Kino grozy od momentu swojego powstania świetnie radziło sobie z diagnozą społecznych strachów, a horrory o zakonnicach nie stanowią wyjątku od reguły.