Wałęsa spiął się z Olejnik w "Kropce nad i". "Niech się pani bierze do roboty"
Lech Wałęsa został zaproszony do "Kropki nad i" w przeddzień 4 czerwca, czyli 35. rocznicy pierwszych częściowo wolnych wyborów w powojennej Polsce. Monika Olejnik poprosiła, by były prezydent podzielił się refleksją na temat "współczesnych zagrożeń" dla Unii Europejskiej.
Polityk próbował zdominować jednak program i co chwila powracał do czasów, gdy szefował "Solidarności". Mówił też, jak "zrozumieć czasy". Dziennikarka poprosiła, by były prezydent zaapelował też do społeczeństwa o udział w niedzielnych wyborach do Parlamentu Europejskiego. – Niech pan powie: "Słuchajcie, idźcie na wybory, bo..." – powiedziała.
Lech Wałęsa w "Kropce nad i" u Moniki Olejnik. Doszło do spięcia
Ta prośba nie spodobała się jednak Lechowi Wałęsie. – Nie no, po co? A co mam wybierać? To nie o to chodzi. I co z tego, że pani wybierze? – zapytał dziennikarkę Wałęsa.
Olejnik po chwili ponownie chciała przejść do tematu eurowyborów. – To niech się pani bierze do roboty. Już dawno powinniście to robić. Czy elektryk ma wam mówić, co wy macie robić? – wypalił legendarny przywódca "Solidarności".
I dodał: – Niech pani zacznie robić to, co Wałęsa mówi. Tylko niech pani popatrzy, co chce robić, w jaki sposób chce ludzi przekonywać. Na pytanie dziennikarki, czego życzy Polakom w przeddzień rocznicy pierwszych częściowo wolnych wyborów z 4 czerwca 1989, odparł, że chciałby, "abyśmy się wreszcie zrozumieli".
Na tym jednak nie skończyła się dziwna wymiana zdań w "Kropce nad i". – Dziękuję bardzo. To był Lecha Wałęsa. Dziękuję bardzo, panie prezydencie – powiedziała prowadząca, żegnając się już z widzami na zakończenie programu.
Wtedy Wałęsa zwrócił się do Olejnik i stwierdził, że trzeba będzie "umówić się na dłuższą rozmowę". – Pani jest tak fajna kobieta – oświadczył i dodał, że dziennikarka... "myśli teoretycznie, a tu trzeba praktycznie.
– Panie prezydencie, trzeba praktycznie. Trzeba powiedzieć, kto kim jest – odparła i zasugerowała swojemu gościowi, że ten powinien udzielać bardziej konkretnych odpowiedzi.
W trakcie około dwuminutowej wymiany zdań już po zakończeniu programu Monika Olejnik stwierdziła ponadto, że obecna "Solidarność" to "przybudówka partii, która straciła wszystkie wartości, które miała". – Pani nie rozumie "Solidarności". "Solidarność" to był monopol przeciwko monopolowi komunistycznemu. Mieliśmy wspólny mianownik: Związek Radziecki i Układ Warszawski – nie dawał za wygraną były prezydent.