Makabryczne doniesienia z Wielkopolski. Policja odkryła trzy ciała w mieszkaniu
"Fakt" podaje, że zamordowani rodzice to małżeństwo w wieku 52 i 56 lat. Para zginęła od ran zadanych nożem.
– Ofiary znalezione z ranami ciętymi i kłutymi, narzędzie zbrodni na miejscu, a dom zamknięty od wewnątrz – przekazała Iwona Liszczyńska z wielkopolskiej policji. Funkcjonariuszka dodała też, że ciała zostały znalezione przez córkę pary i jej partnera i to oni wezwali policję.
Tragedia w Stęszewie. Policja odkryła trzy ciała w mieszkaniu
W mieszkaniu znaleziono również ciało 29-letka, syna pary. "Młody mężczyzna powiesił się" – pisze dziennik.
Z kolei lokalna "Gazeta Wyborcza" powołuje się na nieoficjalne informacje z rozmów z policją. – Mamy zatem do czynienia z rodzinną tragedią: podwójnym zabójstwem i samobójstwem sprawcy – usłyszała gazeta od policjantów.
Na miejscu zbrodni w Stęszewie pracują nadal służby i prokurator.
Równie makabryczna zbrodnia miała miejsce w minioną Wielkanoc w Warszawie. W jednym z mieszkań w Ursusie znaleziono cztery ciała. Wstępnie śledczy założyli, że możemy mówić o rozszerzonym samobójstwie.
Jednak w maju okazało się, że sprawa jest dużo bardziej skomplikowana. W sprawę zamieszany jest bowiem 50-letni obywatel Ukrainy, który działał w porozumieniu z członkiem rodziny, którą wymordowano.
Tragiczna zbrodnia miała miejsce też niedawno w Warszawie
– Zgromadzone na miejscu zdarzenia dowody i ślady oraz ich analiza dokonana po przeprowadzaniu sekcji zwłok zmarłych doprowadziły do ustalenia, że mogła w nim brać również osoba trzecia – powiedział wówczas stołecznej "GW" Szymon Banna, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Trzy ofiary zmarły na skutek obrażeń tj. ran kutych i tłuczonych, a czwarta Zdzisław M. – przez powieszenie. W mieszkaniu był list pożegnalny, ale "Gazeta Wyborcza" nie podała żadnych informacji o jego treści.
Jest jeszcze coś – z informacji śledczych, które przekazano wtedy gazecie, wynika, że Zdzisław M. do morderstwa swojej żony i teściów zaangażował Igora L. Prok. Banna powiedział "Wyborczej", że mężczyźnie "postawiono zarzuty dokonania wspólnie i w porozumieniu ze Zdzisławem M. potrójnego zabójstwa". 50-latek z Ukrainy nie przyznał się do winy. Została tymczasowo aresztowany. Grozi mu nawet dożywocie.
Zaraz po tragedii, dziennik "Fakt" rozmawiał z mieszkańcami Ursusa, gdzie były cztery ciała. – Podobno znaleźli ciała. To jest masakra. Mieszkali tu rodzice i córka z zięciem. Ci starsi mieli ok. 80 lat, a młodsi ok. 60. Z tymi drugimi czasem rozmawiałam. Mili ludzie – powiedziała wówczas gazecie jedna z sąsiadek.