Jedzenie zawsze było tu drogie, ale to już przesada. Dziennikarki pokazały rachunek
Jedną z niepisanych zasad dotyczących zwiedzania miast – czy to w Polsce, czy w innych krajach Europy – brzmi: "unikaj jedzenia przy największych turystycznych atrakcjach, bo jest drogie". Nie inaczej jest w przypadku Rynku Głównego w Krakowie, który w ubiegłym roku miało odwiedzić mniej więcej 9,4 mln turystów (tak wynika ze wstępnych wyliczeń przekazanych przez "Gazetę Krakowską").
Niewyobrażalne ceny za jedzenie na rynku w Krakowie. Pokazano paragon
Natalia Wyszkowska i Maja Mościcka z "Faktu" sprawdziły, jak prezentują się obecnie ceny za niewielkie zamówienie w jednej z knajp w samym centrum Krakowa. Pierwsza z dziennikarek zamówiła koktajl o nazwie mimosa i szarlotkę z gałką lodów. Za całość – i z uwzględnieniem opłaty za serwis – zapłaciła 96,90 złotych. Widząc paragon, niejeden Polak przetrze oczy ze zdumienia. To jednak nie koniec.
Druga z reporterek zamówiła w restauracji również mimosę, ale poprosiła dodatkowo o przystawkę, czyli wątróbkę drobiową. Po zjedzeniu otrzymała rachunek w wysokości 101,90 zł.
Jedna mimosa kosztowała 38 zł, szarlotka z lodami 45,90 zł, zaś wątróbka 49,90 zł. Opłatę serwisową oszacowano na 13 i 14 zł.
Dziennikarki "Faktu" zasugerowały, że czas oczekiwania na deser i przystawkę wyniósł około 30 minut, co ich zdaniem "pozostawiało wiele do życzenia".
Przypomnijmy, że rynek w Krakowie, na którym znajdziemy m.in. Bazylikę Mariacką i Sukiennice, okrzyknięto w 2005 roku najlepszym placem świata (według ekspertów amerykańskiej organizacji "Project for Public Spaces").
Kraków chętnie odwiedzają obcokrajowcy. Miasto w województwie małopolskim uznano bowiem w 2000 roku za europejską stolicę kultury. Określenie to wciąż jest używane względem dawnej stolicy Polski.
"Podróżujący do Krakowa wciąż głównie reprezentują turystów anglojęzycznych, jednak szczególnie w grudniu zanotowano wzrost zainteresowania ze strony turystów francuskojęzycznych. Poza tym, najliczniejsze grupy nadal pochodzą z Włoch, Niemiec, Hiszpanii, Grecji, Rumunii oraz z innych części Polski" – czytamy na stronie Polskiej Organizacji Turystycznej.