Lewicka: Prawie połowa Polaków uważa, że kraj zmierza w złym kierunku. A co na to politycy?

Karolina Lewicka
05 sierpnia 2024, 10:59 • 1 minuta czytania
Być może przed parlamentarnymi wakacjami nastroje posłów i senatorów są wyśmienite, ale te społeczne – takie sobie. Aż 47 proc. Polaków (CBOS) uważa, że kraj zmierza w złym kierunku.
Karolina Lewicka Fot. Maciej Stanik / naTemat

W siódmym miesiącu rządów PiS (czerwiec 2016 roku) wskazania były identyczne, ale w przypadku obecnej koalicji nastąpił poważny regres – w grudniu 2023 roku, gdy rząd Donalda Tuska powstawał, pesymistów było o 10 pkt. proc. mniej. Ten ubytek wskazuje na rozczarowanie nową władzą. 


Nadzieja na lepszą przyszłość

Każdy nowy rząd zwykle mógł liczyć na miesiąc miodowy, jakiś kredyt zaufania i – obiecując przychylenie wszystkim nieba – poprawiał też społeczne samopoczucie. Kluczowym słowem była tu nadzieja. Nadzieja na lepszą, pod nową władzą, przyszłość. Nastroje się pogarszają wówczas, gdy te nadzieje zostaną zawiedzione.

Ewidentnie rząd Donalda Tuska wpadł w ostatnich tygodniach w dołek, z którego nie zdołał się wygramolić przed sierpniową przerwą. Bilans i wizerunkowy, i dotyczący konkretnych dokonań nie może być bowiem dla wyborców wielce satysfakcjonujący.

Postulaty z umowy koalicyjnej, czy sto konkretów na sto dni KO kurzą się w jakiejś przepastnej szufladzie. Szczególnie warto zwrócić uwagę na 24 obszary, pod którymi podpisali się wszyscy liderzy. Ot, choćby taki: Koalicja zamierza jak najszybciej doprowadzić do powrotu przewidywalności w systemie podatkowym (…) strony Koalicji wprowadzą w szczególności zasadę minimum sześciomiesięcznego vacatio legis dla zmian w prawie podatkowym. 

Tymczasem do nowego roku zostało mniej niż pięć miesięcy, negocjacje w sprawie składki zdrowotnej są w lesie, a że każdy z partnerów ma swój własny pomysł, to zapewne skończy się na kosmetycznej korekcie systemu, z której, oczywiście, przedsiębiorcy nie będą mogli być zadowoleni. 

Ale idźmy dalej: Jednym z priorytetów Koalicji będzie odpolitycznienie Spółek Skarbu Państwa poprzez wprowadzenie czytelnych kryteriów naboru na stanowiska zarządcze. To był także 68. konkret KO (W profesjonalnych i transparentnych konkursach wyłaniani będą apolityczni fachowcy).

Tymczasem media donoszą, że tym jedynym czytelnym kryterium jest – jak za PiS – legitymacja partyjna. Ot, prezeską zakładów zbrojeniowych Mesko została radna KO, bez doświadczenia w tej branży.

Albo: do rady nadzorczej fabryki Broni "Łucznik" wszedł mąż wiceprezydentki Radomia z KO. "Rzeczpospolita" podała z kolei długą listę działaczy Polski 2050, którzy obsadzili Krajowy Zasób Nieruchomości. I tak dalej. Znów rodzina oraz krewni i znajomi Królika.

Tam, gdzie udaje się popychać sprawy do przodu – przeszkadza prezydent, np. odsyłając do TK ustawę o Krajowej Radzie Sądownictwa, co hamuje proces naprawczy w wymiarze sprawiedliwości. Jest też bardzo obszerny protokół rozbieżności – koalicjanci w wielu sprawach nie potrafią się porozumieć i dają temu publiczny wyraz. 

Gospodarcze strachy

Można też odnieść wrażenie, że politycy – i to zarówno koalicji, jak i opozycji – są w innym miejscu niż ich wyborcy. Ludzie martwią się tym, co zawsze: swoją sytuacją materialną, wzrostem kosztów utrzymania, prognozowanymi podwyżkami cen energii czy wody. To, co ekscytuje klasę polityczną (np. zatrzymanie i cała dalsza historia Marcina Romanowskiego) dociera do wyborców, ale ich nie ekscytuje, albo raczej: nie organizuje ich wyobraźni. Tą zawładnęły – już jakiś czas temu – gospodarcze strachy. 

Inny sondaż CBOS, na który zresztą powoływał się prezes ludowców, tłumacząc się z postawy dotyczącej projektu o dekryminalizacji aborcji, pokazywał, jakimi sprawami, według obywateli, rząd powinien się zajmować.

Na podium znalazło się bezpieczeństwo państwa, poprawa dostępu do usług medycznych oraz walka z inflacją, ograniczenie wzrostu cen. Na drugim, tym mniej ważnym biegunie, znalazły się związki partnerskie, prawo aborcyjne, neutralność klimatyczna czy rozliczenia PiS. 

– Albo nasza koalicja weźmie to sobie mocno do serca – grzmiał Kosiniak-Kamysz – i postawimy na gospodarkę, przedsiębiorców, niższą składkę zdrowotną oraz na rentę wdowią, albo będziemy tracić wyborców.

To tylko pół prawdy. Drugie pół to, chyba celowo niezauważany przez lidera PSL, gniew elektoratu koalicji 15 X, przynajmniej jego znaczącej części, spowodowany brakiem realizacji obietnic wyborczych, w tym wprowadzenia do polskiego systemu prawnego związków partnerskich czy ucywilizowania przepisów dotyczących przerywania ciąży.

Wyborcy obozu władzy, będący istną mieszanką wedlowską, osypują się z różnych stron i z różnych powodów. Te tzw. sprawy światopoglądowe odepchnęły np. młodych ludzi, tych, którzy jesienią zeszłego roku głosowali po raz pierwszy. Generalnie chodzi o sprawstwo, zwane w polskiej publicystyce "dowożeniem". Wyborcy patrzą, co realizuje władza. Tylko i aż tyle. 

Słaby bohater na sztandary

Jednak prezes Kaczyński, cytujący swoim podwładnym najnowszy sondaż CBOS (… w lipcu odnotowaliśmy wyraźne pogorszenie ocen rządu. Generalnie we wszystkich wymiarach przeważają opinie negatywne…), i szukający w nim pomyślnej wróżby na przyszłość, ulega myśleniu życzeniowemu.

Nie będzie przyspieszonych wyborów, bo PiS. Nie będzie rozpadu koalicji, bo PiS. PiS spaja obecną władzę tak mocno, jak PiS był przy władzy spajany jej fruktami.

Zatem do kolejnej elekcji parlamentarnej zostały jeszcze ponad trzy lata, a to ogrom czasu i nie wiadomo, co wydarzy się po drodze (np. PiS jeszcze odpoczywał po zwycięstwie w 2019 roku, gdy w świat uderzyła pandemia, unieważniając wszelkie plany Kaczyńskiego na drugą kadencję). Jeśli PiS utraci Pałac Prezydencki, to Tuskowi będzie łatwiej, a Kaczyńskiemu trudniej. Szanse zaś na to, że kolejny ambitny czterdziestoletni z PiS o gładkiej fizjonomii i w dobrym garniturze zawojuje serca ponad połowy wyborców, nie są wielkie.

Kaczyński poza tym traci momentami słuch społeczny, np. uruchamiając kampanię na rzecz obrony ks. Olszewskiego, przedstawiciela Fundacji Profeto i jednego z dziesięciu podejrzanych w śledztwie Prokuratury Krajowej, które dotyczy wydatkowania środków z Funduszu Sprawiedliwości. Chodzi o kilkadziesiąt milionów złotych. To słaby bohater na sztandary, zwłaszcza gdy ludzie koncentrują się na poziomie swego życia w warunkach znów rosnącej inflacji. 

Czas na zastanowienie się

Trzecia Droga niby jest, a jakby jej nie było. Zaklęcia, jak bardzo Szymek lubi się z Władkiem, jaki to zgrany team, nie mogą działać, kiedy koalicyjna rzeczywistość tak ewidentnie skrzeczy.

Brak wewnętrznej spójności przekłada się na sondażowe wyniki – trend jest dla Trzeciej Drogi niekorzystny: słabnie i ustępuje pola Konfederacji.

Nowa Lewica wciąż szuka punktu odbicia i nadal nie wyjaśniła sobie wszystkich spraw z Razem (rozstrzygnięcia są planowane na początek września). Z rozmów z politykami Lewicy nie wynika, by wiedzieli, dlaczego – tak generalnie – ich formacji nie idzie, jakie mogą być tego głębsze przyczyny, i co zrobić, by przestać buksować.

Konfederacja niby w sondażach trzyma się mocno (około 12 proc.), ale też ma swoje wewnętrzne problemy, a jej europosłowie już się podzielili: ci z Nowej Nadziei weszli do skrajnie prawicowej frakcji Europa Suwerennych Narodów. 

Teraz partie mają pięć tygodni (do kolejnego posiedzenia Sejmu), by zastanowić się nad otwarciem nowego sezonu politycznego. Kto narzuci swoją narrację, może wygrać całą jesień i dać wiatr w żagle swojemu kandydatowi na prezydenta. Gra jest warta świeczki.