Walka o wieniec pod pomnikiem smoleńskim. Macierewiczowi puściły nerwy
W sobotę wieczorem przed pomnikiem smoleńskim w Warszawie doszło po raz kolejny do dantejskich scen. Krytycy Prawa i Sprawiedliwości pojawili się tam z wieńcem, na którym była tabliczka z napisem sugerującym, że to Lech Kaczyński miałby być winny katastrofy rządowego TU-154M pod Smoleńskiem.
I tak jak od kilku miesięcy kolejny raz zjawili się w tym miejscu także politycy PiS na czele z Jarosławem Kaczyńskim, aby przeszkodzić demonstrantom. W ekipie byłego obozu rządzącego na Placu Piłsudskiego zjawili się Jacek Kurski, Antoni Macierewicz, Marek Suski, Zbigniew Bogucki, Mariusz Gosek oraz Anita Czerwińska. Część z nich w rękach dzierżyła flagi Polski.
Prezes PiS od razu został przywitany okrzykami "będziesz siedział". Hasło to rzucił potem sam Kaczyński w kierunku operatora, który nagrywał całe zdarzenie.
Następnie doszło do przepychanek między zwolennikami i przeciwnikami PiS. Do akcji włączyli się także politycy partii Jarosława Kaczyńskiego, m.in. Marek Suski i Antoni Macierewicz. Ten drugi, gdy został odepchnięty przez jednego z protestujących, wyciągnął rękę i zaczął się mu odgrażać.
Obaj politycy PiS próbowali odebrać wieniec. Grupa demonstrantów chciała ich powstrzymać i krzyczała do biorącej udział w akcji policji: "złodzieje wieńców". Mundurowi chcieli oddzielić obie grupy i sami starali się zabezpieczyć wieniec.
To pierwsze nie bardzo im wychodziło, bo biorący udział w zdarzeniu przepychali się i rzucali wulgaryzmami, niektórzy zaczęli się bić. W końcu policji udało się przejąć wieniec oraz odeskortować polityków PiS na zatoczkę autobusową naprzeciw Zachęty skąd zabrały ich limuzyny partyjne.
"Putinowska szmato". Jarosław Kaczyński nie wytrzymał na miesięcznicy
Przypomnijmy, że wcześniej tego samego dnia po miesięcznicy doszło do innej, nerwowej sytuacji. Kiedy Kaczyński wracał do samochodu w towarzystwie ochroniarzy, demonstranci zgromadzeni w okolicy Pomnika Katastrofy Smoleńskiej zaczęli wykrzykiwać, że kierowca limuzyny prezesa złamał przepisy ruchu drogowego.
"Tu jest zakaz zatrzymywania się" – słyszymy na nagraniu. Na miejscu obecni byli policjanci, których uwagę próbowali przykuć demonstrujący.
W pewnym momencie jeden z uczestników przez megafon zaczął wykrzykiwać "Jarek, skończ te łgarstwa. Przestań kłamać i oszukiwać ludzi". I to mogło przelać czarę goryczy. Jarosław Kaczyński odwrócił się w kierunku krzyczącego demonstranta i rzucił w jego stronę "Putinowska sz***o!". Po czym wsiadł do samochodu i odjechał.
Protestujący próbowali jeszcze coś ugrać. W kierunku policjantów wykrzykiwali między innymi, że samochody nie powinny stać w tym miejscu. Ostatecznie jednak żaden z funkcjonariuszy nie zareagował na ich słowa, a po chwili auta odjechały.