Patrzę i oczom nie wierzę. Te leśne dziadki mają wybrać kandydata PiS na prezydenta?

Konrad Bagiński
17 sierpnia 2024, 16:27 • 1 minuta czytania
Z dużym zaskoczeniem przeczytałem informację z Polskiej Agencji Prasowej, iż w samym jądrze Prawa i Sprawiedliwości powstał specjalny zespół mający wyłonić kandydata na prezydenta. W sumie to dobrze dla PiS, pomyślałem. Grono ekspertów będzie debatować, analizować, przerzucać się pomysłami. A potem zobaczyłem nazwiska tych ekspertów i ogarnął mnie śmiech.
Prawo i Sprawiedliwość usiłuje wybrać kandydata na prezydenta. Kto nim zostanie? Fot. Jacek Dominski / REPORTER

Prawo i Sprawiedliwość od dawna szuka kandydata na prezydenta. W tej partii nie ma nikogo, kto automatycznie byłby kojarzony jako naturalny następca Andrzeja Dudy. To oczywiście wina Jarosława Kaczyńskiego, który od lat wycina w pień wszystkich, którzy wystają choćby odrobinę ponad partyjną średnią. Nie przyciąga też osób charyzmatycznych, z genami liderów. Lider w PiS-ie jest i ma być jeden.


Oczywistą oczywistością jest, że w specjalnym zespole mającym wyłonić kandydata PiS na prezydenta (jak podaje Polska Agencja Prasowa) będzie prezes Jarosław Kaczyński. Przecież on nie pozwoliłby swoim ludziom nawet wybrać samodzielnie karmy dla kotki Fiony.

Patrzę i oczom nie wierzę. To oni mają wybrać kandydata PiS na prezydenta?

Nie dziwi też obecność Mariusza Błaszczaka, szefa klubu PiS. Gdzie Kaczyński, tam i Błaszczak. Ale co z Błaszczaka za ekspert od wyborów? Gdyby Kaczyński ogłosił, że na prezydenta ma startować jego kot Czaruś (Fiona odpada, bo w PiS-ie twierdzą, że kandydować ma mężczyzna), to Błaszczakowi nawet by powieka nie drgnęła, a dłonie same złożyłyby się do oklasków.

No i mówimy o Błaszczaku, na którym z dużą radością wyżywa się "wiceprezydent" Marcin Mastalerek. A Błaszczak nawet nie wie, jak się mu odciąć… Obecność w tym gremium to dla Błaszczaka pocałunek śmierci. Przecież niedawno sam prezes Kaczyński mówił, że gdyby był przy władzy, to prezydentem zostałby właśnie były szef MON. A teraz faworyt prezesa utknął w gronie, które ma wyłonić kandydata na stanowisko, które zdaniem prezesa należy się właśnie jemu…

Poza Błaszczakiem w eksperckim gronie ma się znaleźć Elżbieta Witek, niegdysiejsza druga osoba w państwie (bo "w razie czego" marszałek Sejmu zastępuje prezydenta). Witek, członkini słynnego "gangu tapirów", łamiąca regulamin instytucji, którą zarządzała… Słynna dzięki uporczywemu trzymaniu nieprzytomnego męża na szpitalnym OIOM-ie, przez co blokowała pomoc medyczną dla innych ludzi.

No i – jak się ostatnio okazało – wydająca na swoją kampanię wyborczą pieniądze państwowej spółki KGHM. Naprawdę pogratulować eksperckości.

Głosy to nie wszystko

Prawdopodobną przyczyną powołania Witek i Błaszczaka w skład gremium, które ma wyłonić PiS-owskiego kandydata, są ich ostatnie wyborcze wyniki. Trzeba im oddać, że zebrali imponujące poparcie. Błaszczak w wyborach do Sejmu zgarnął w swoim okręgu 127 578 głosów, czyli aż 55 proc. całego poparcia PiS.

Elżbieta Witek uzyskała 51 proc. wszystkich głosów oddanych na PiS w swoim regionie (89 172 ze 174 643). Ale czy to predestynuje ich do roli ekspertów od wyborów? Dodajmy, że wyborów zupełnie innych, bo prezydenckie to kompletnie inna bajka niż parlamentarne.

Ale to nie wszystko. Do PiS-owskiego gremium wyborczego powołano także Zbigniewa Raua. Kim jest Zbigniew Rau? Był ministrem spraw zagranicznych, który nie robił kompletnie nic. Muszę się przyznać, że za jego kadencji wiele razy się zastanawiałem, kto jest szefem MSZ. Jego rozpoznawalność była zerowa. Poza tym trudno cokolwiek o nim powiedzieć.

Dzieła wyboru kandydata na prezydenta ma dopełnić sekretarz generalny partii Piotr Milowański. O nim wiadomo niewiele. To zaufany człowiek Kaczyńskiego, od kilkunastu lat pracujący w zaciszach gabinetów na Nowogrodzkiej. Milowański był szefem sztabu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości w wyborach samorządowych. Rekomendacja nawet niezła. PiS przecież w sumie te wybory formalnie wygrał, chociaż przegrał.

Kogo wybiorą? To koło fortuny

Ale powtórzę, że wybory prezydenckie to zupełnie inna rozgrywka. Przecież jeden z potencjalnych kandydatów na prezydenta, Tobiasz Bocheński, dostał bęcki w Warszawie, gdzie kandydował na prezydenta miasta. Ale bądźmy szczerzy: gdyby zamiast niego PiS wystawił na przykład prezydenta Dudę, to również by przegrał.

To jeden z powodów, dla których w PiS tak mocno łamią głowy nad wyborem odpowiedniego kandydata. Nazwiska potencjalnych uczestników wyścigu do Pałacu Prezydenckiego wyskakują jak diabeł z pudełka. Przypomina to koło fortuny, na którym zamiast nagród są personalia kilkunastu osób.

Z informacji PAP wynika, że obecnie największe szanse na nominacje mają Zbigniew Bogucki i Karol Nawrocki. Pierwszy to były wojewoda zachodniopomorski, drugi to obecny prezes Instytutu Pamięci Narodowej. Do stanowiska są przymierzani również były premier, wiceprezes PiS Mateusz Morawiecki (nieźle wypada w sondażach), europoseł Patryk Jaki z Suwerennej Polski, były minister edukacji Przemysław Czarnek oraz wspomniany Tobiasz Bocheński.

Czytaj także: https://natemat.pl/566708,jan-ardanowski-zdradzil-kulisy-atmosfery-w-pis-kaminski-go-zastraszal