W PiS boją się po zatrzymaniu Czarneckiego. "Mówili, że będziemy siedzieć"
Równie znaczące jest to, czego nie ma w słowach polityków PiS, gdy rozmawiamy z nimi o sprawie Ryszarda Czarneckiego. Tym brakującym elementem jest niezachwiana narracja (wiarę zostawmy na boku), że Czarnecki jest niewinny. Po tym, jak były europoseł został zatrzymany na lotnisku, prokuratura postawiła mu (i jego żonie) zarzuty, ale para nie trafiła do aresztu: może odpowiadać z wolnej stopy.
Niepewność w sprawie Ryszarda Czarneckiego
U naszych rozmówców z PiS nie ma żadnego "murem za Czarneckim" – zamiast tego jest otwartość na każdą wersję wydarzeń, także tę niekorzystną dla byłego europosła. Nikt nie pędzi, by produkować przypinki i tekturowe sylwetki, jak po prawomocnym wyroku sądu na Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika za przekroczenie uprawnień. Nie ma płomiennych apeli i hasztagów – jest zawieszenie Czarneckiego w partii. I jest wyczekiwanie.
Przeczytaj też: Ryszard Czarnecki dla naTemat o Collegium Humanum: Bóg zapłać "Newsweekowi" za darmową reklamę! (2022)
Czarnecki – rozważają posłowie – może coś przeskrobał, a może nie, może wziął tę łapówkę, a może zarzuty prokuratury to "jedna wielka ściema". Trudno powiedzieć. Niepewność skłania polityków PiS do szczególnej ostrożności. Wielokrotnie przypominają, że ich wypowiedzi mają być anonimowe.
– Żaden z nas nie chciałby być w jego skórze. Jeśli zarzuty się potwierdzą i okaże się, że to on wpakował żonę w kłopoty, to bardzo nieładnie z jego strony – ocenia jeden z posłów PiS. Zastrzeżenie "to on" jest ważne. Polityk bierze bowiem pod uwagę, że to Emilia H. mogła być inicjatorką rzekomo nielegalnych aktywności, a Ryszard wmanewrowaną lub wręcz wrobioną drugą połową.
Nastroje w PiS po zarzutach dla Ryszarda Czarneckiego
Według naszych rozmówców nastroje w PiS są stoicko – minorowe. Brakuje oficjalnej wykładni władz klubu, która pomogłaby ukierunkować uczucia i działania. Jedni posłowie czekają na ostateczny efekt działania organów wymiaru sprawiedliwości, inni się martwią, że będą następne zatrzymania. – Nie jest to miłe. W końcu chodzi o naszego byłego europosła – słyszymy.
Nie chodzi tylko o współczucie dla Czarneckiego. Posłowie PiS oczyma wyobraźni widzą ciąg dalszy. I przypominają sobie o słowach, które dawniej nie zwróciły ich uwagi, ale teraz, w nowym kontekście, zaczynają się materializować.
– Pamiętam, jak w pierwszych tygodniach tej kadencji posłanka nowej władzy krzyknęła, że nas wszystkich posadzą. To było zakomunikowane otwartym tekstem. Mówili, że będziemy siedzieć. Może właśnie tak to się zaczyna – zastanawia się na głos.
Czarnecki: winny, niewinny, trudno powiedzieć
Wina Czarneckiego lub jego niewinność to w tej optyce kwestia trzeciorzędna. Wewnątrz PiS jest obawa, że wkrótce los byłego europosła podzielą inni politycy Prawa i Sprawiedliwości. Wszystko przez rzekomą żądzę zemsty nowej władzy. – Spodziewam się, że posłużą się każdym, nawet najgłupszym pretekstem, by zdejmować nam immunitety. Zrobią z nas mafiozów, jak z księdza Olszewskiego – przewiduje jeden z posłów.
Co ciekawe, nie wszyscy nasi rozmówcy z PiS wiedzą, za co został zatrzymany Ryszard Czarnecki. Jeden z polityków jest święcie przekonany, że prokuratura zarzuca Czarneckiemu wyłudzanie pieniędzy od Parlamentu Europejskiego na kilometrówki. Gdy wyjaśniamy, że chodzi o coś innego, a mianowicie o podejrzenie przyjęcia korzyści majątkowej za promowanie Collegium Humanum w postaci fikcyjnego etatu dla żony, członek Prawa i Sprawiedliwości milknie, a potem przyznaje, że wokół działań byłego europosła nagromadziło się sporo niejasności.
Inny głos: – Oczywiście, należy walczyć z korupcją, ale obawiam się, że wkroczyliśmy w złą erę. Nie podoba mi się to, co się dzieje. Być może zgrzeszył, ale to wszystko można było zrobić inaczej.
Oburzenie sposobem zatrzymania Ryszarda Czarneckiego
To sentyment podzielany przez wszystkich naszych rozmówców. Nawet jeśli Czarnecki jest winny – argumentują – sposób jego zatrzymania był nieproporcjonalny do potrzeb. I nie był to przypadek.
– Bądźmy poważni: żeby zawinąć pana w tym wieku i z tą kondycją nie trzeba zamykać połowy lotniska. To nie jest mudżahedin z Afganistanu, tylko polityk. Wystarczyłoby dwóch funkcjonariuszy, żeby go spokojnie doprowadzić do prokuratury. A tak naprawdę, gdyby chodziło tylko o skuteczne, profesjonalne zatrzymanie, czyli takie, które stwarza jak najmniejsze zagrożenie dla osób postronnych, służby mogły jechać za nim do domu i zgarnąć go po cichu pod drzwiami. No ale wtedy nie byłoby widowiska – ocenia jeden z parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości.
Politycy PiS zdają się być przekonani o niesprawiedliwości takiego postępowania. Gdy przypominamy im o tym, że zatrzymania nie tylko w świetle kamer, ale również bladym świtem były ulubionym sposobem działania ministra – prokuratora Zbigniewa Ziobry, a najgłośniejszym i tragicznym przykładem była śmierć Barbary Blidy, zaczynają snuć rozważania o tym, kto wtedy nie dopełnił obowiązków. Z modus operandi Ziobry, znacznie bardziej spektakularnym niż to, czego doświadczył Czarnecki, jednak nie dyskutują.
Czy będą kolejne zatrzymania polityków PiS?
Niektórzy, mimo całego zdegustowania "cyrkiem politycznym", jak nazywają okoliczności zatrzymania byłego europosła, skłaniają się ku tezie, że ich partyjny kolega jest winny.
– Prokuratura nie zatrzymywałaby tak widowiskowo bez twardych podstaw. Rozmawiamy między sobą, że to, w co Rysiek się wpakował, to skandal – słyszymy.
Czy ciąg dalszy nastąpi? Czy prokuratura będzie stawiać zarzuty kolejnym politykom PiS w innych sprawach? – Mam prawie pewność, że to ewenement. Jestem przekonany, że inne osoby z naszego obozu zachowywały się etycznie – mówi nam prominentny polityk PiS.
Słowo – klucz: "prawie".
Jednocześnie panuje niedowierzanie, że ktoś z taką pozycją jak Ryszard Czarnecki, a przede wszystkim z tak dużą pensją w euro, mógłby się połasić na łapówki w Collegium Humanum. – Po co miałby to zrobić? Przecież mu nie brakowało. On funkcjonuje w polityce od kilkudziesięciu lat, dlatego tak bardzo mnie to wszystko dziwi. Jeśli to się potwierdzi, mogę tylko wyrazić ubolewanie – mówi jeden z naszych informatorów.
Zarzuty mają być poważne, ale równolegle "dziwne".
Trafiają się też jednak argumenty z zupełnie innej półki. – Dla mnie Ryszard Czarnecki to misio, sympatyczny facet, żaden z niego przestępca – nie kryje swoich uczuć partyjny kolega. Na spostrzeżenie, że wygląd nie determinuje tej kwestii, wzdycha: – Znam powiedzenie, że cicha woda brzegi rwie...
Co by było i co będzie, jeśli PiS dojdzie do władzy
Nasi rozmówcy liczą się z tym, że do zatrzymań polityków PiS będzie dochodzić regularnie, ale nie dlatego, że złamali prawo, tylko dlatego, że Koalicja 15 października będzie chciała pokazać swoją sprawczość, "bo w innych rzeczach im nie wychodzi". Boją się, że taki serial może podkopać pozycję PiS, uczynić z niej w oczach opinii publicznej zorganizowaną grupę przestępczą lub wręcz mafię. A stąd już blisko do spadku w sondażach lub rozłamu w partii.
– Kilka lat temu mogliśmy aresztować Tuska. Proszę sobie wyobrazić, co by się wtedy działo: kilometrowe tłumy na ulicach! – mówi przejęty poseł PiS.
– A mieliście państwo jakiekolwiek podstawy, by postawić mu zarzuty? – pytam.
Cisza.
Zdaniem naszych rozmówców w zatrzymaniu Czarneckiego, z zabrakło klasy i świadomości tego, że w Polsce, państwie demokratycznym, władza co jakiś czas się zmienia. – Nikt nie będzie rządził wiecznie, dlatego jestem za tym, żeby się szanować mimo różnic – słyszymy.
Inny rozmówca naTemat, który uważa, że zarzuty ciążące na Czarneckim mogą być motywowane politycznie, widzi światełko w tunelu. – Cała nadzieja w niezależnych sądach – podsumowuje.
Czytaj także: https://natemat.pl/569462,obs-aja-sie-na-mietowo-afera-z-czarneckim-moze-pograzyc-pis-na-lata