Nie wprowadzono go ani w 1997, ani podczas pandemii. Na co pozwala stan klęski żywiołowej?

Konrad Bagiński
16 września 2024, 08:35 • 1 minuta czytania
W poniedziałek 16 września rząd wprowadził na terenie trzech województw stan klęski żywiołowej. Oznacza to, że władza centralna przejmie kompetencje samorządów w województwach śląskim, dolnośląskim oraz opolskim i będzie zarządzała kryzysem na bieżąco. Może na przykład – i oby te kompetencje się nie przydały – zarządzić zalanie wsi, by chronić przez zalaniem miasto.
Tak dziś wyglądają ulice Kłodzka. Miasto jest jednym z najbardziej poszkodowanych w powodzi. Fot. NewsLubuski/East News

***

Stan klęski żywiołowej to jeden z trzech stanów nadzwyczajnych, obok stanu wojennego i stanu wyjątkowego, który może być wprowadzony w sytuacji, gdy inne środki przewidziane prawem okazują się niewystarczające. Zgodnie z przepisami, może on obowiązywać na określonym obszarze przez maksymalnie 30 dni, z możliwością przedłużenia za zgodą Sejmu.

Wedle zapowiedzi premiera Tuska stan klęski może dziś zostać wprowadzony na terenach zagrożonych powodzią. Na taki krok nie zdecydowano się podczas powodzi w roku 1997, nie zrobił go też rząd Morawieckiego, który mierzył się z pandemią koronawirusa.

Co oznacza stan klęski żywiołowej w praktyce?

Dziś każdy samorząd walczy o swoje i zarządza sytuacją kryzysową u siebie. Można sobie wyobrazić sytuację, gdy jeden wójt czy burmistrz zrobi coś, co spowoduje zalanie terenów innej gminy. Albo na przykład odmówi zalania części swojego terenu w celu ochrony większych regionów położonych niżej. I w sumie trudno się dziwić, bo każdy przedstawiciel władzy samorządowej musi dbać o swoje miasto, gminę, wieś.

W przypadku wprowadzenia stanu klęski, decyzje podejmowane są na szczeblu wyżej. Decyduje o tym rząd, a jego decyzje wykonują wojewodowie. W hipotetycznej sytuacji opisanej wyżej rząd może więc zdecydować się na przykład na zalanie wsi, by chronić większą wieś, miasteczko czy choćby dzielnicę Wrocławia.

Uznaje się, że wyższy stopień władzy ma tu po prostu lepsze rozeznanie w sytuacji i jest w stanie podjąć trudną decyzję, na jaką sołtys, wójt czy burmistrz nigdy by się nie zdecydował (albo miał poważne opory). Na przykład decyzję o spowodowaniu strat w jednym miejscu na milion, by uniknąć strat na dziesięć milionów w innym.

Poza tym stan klęski i przejęcie zarządzania przez władze centralne ma pomóc np. w koordynacji pomocy. To przecież rząd ma kluczyk do magazynu z zapasami żywności, wody, paliw i sprzętu ratunkowego. Ma też możliwość zaangażowania wojska w niesienie ratunku.

Stan klęski żywiołowej może też być źródłem napięć. Oprócz zwiększenia uprawnień władz zakłada bowiem ograniczenie swobód obywatelskich. Co to może oznaczać w praktyce? Na przykład wysiedlenia, zakaz przebywania na określonych terenach, konieczność stosowania się do rozkazów władzy wyższego szczebla.

Stan klęski żywiołowej może się więc wielu osobom nie podobać, chociaż trudno przypuszczać, by (szczególnie w sytuacji powodzi) rząd na siłę robił obywatelom na przekór, a obywatele rządowi.

Pomoc ma już startować

Przepisy dają też rządowi wiele innych możliwości uruchamiania pomocy i koordynowania zarządzania kryzysem bez wprowadzania stanu klęski. W nocy z soboty na niedzielę Donald Tusk zapowiedział uruchomienie szybkiej pomocy finansowej dla osób najbardziej poszkodowanych powodziami.

Chodzi o zasiłki: ich wypłaty skoordynują wojewodowie. O pomoc dla konkretnych osób (ale i firm czy organizacji), które straciły możliwość korzystania ze swoich nieruchomości, wnioskuje gmina. Ona też dostaje pieniądze i je wypłaca. Zasiłki dla poszkodowanych w powodzi rodzin lub osób samotnie gospodarujących są jednorazowe i nie mogą przekroczyć 2 tys. zł. Tu nie chodzi o naprawianie szkód, tylko o "zaspokojenie niezbędnej potrzeby bytowej". Ma to być szybkie i proste.

Do pomocy można wysłać też wojsko. Wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz ogłosił, że w gotowości do pomocy przy powodzi pozostaje 4 tys. żołnierzy. Tę liczbę można zwiększyć.

Wojsko domyślnie ma bronić granic. Ale wedle ustawy o obronie ojczyzny, może też zostać skierowane do zwalczania klęsk żywiołowych.

Jednocześnie należy tu zaznaczyć, że samorządy z definicji nie odpowiadają za wody na swoim terenie. Oczywiście mają różne obowiązki, ale całość zarządzania wodami (rzekami, ciekami, jeziorami) jest na barkach państwowego organu o nazwie Wody Polskie.

Czytaj także: https://natemat.pl/569765,powodz-w-polsce-bilans