Przedsiębiorca chce pomagać po powodzi za darmo, władze... nie reagują. A chodzi o bezpieczeństwo

Natalia Kamińska
21 września 2024, 20:29 • 1 minuta czytania
Powódź to nie tylko zniszczone domy i ulice, ale też ryzyko poważnych chorób. Każde pomieszczenie po przejściu "wielkiej wody" należałoby nie tylko posprzątać, ale też odkazić w specjalny sposób. Paweł Wrabec, który ma firmę dezynfekcyjną i już zgłaszał lokalnym władzom, że może pomóc za darmo, na razie spotkał się... z małym odzewem. W rozmowie z naTemat.pl przestrzega przed niebezpieczeństwami, jakie przyniosła na południe Polski woda powodziowa.

Polska od zeszłego tygodnia walczy z powodzią. W niektórych miejscach trwa już sprzątanie po wielkiej wodzie. Ono jednak nie wystarczy – budynki i inne miejsca trzeba dezynfekować lub odkażać.


Przedsiębiorca chce za darmo odkażać domy powodzian

Paweł Wrabec, który na Dolnym Śląsku prowadzi firmę Felicitas, która specjalizuje się w takiej procedurze, na razie nie widzi zbyt dużego odzewu w tej sprawie. Co więcej, zaproponował lokalnym władzom i strażakom, że będzie taką usługę wykonywał za darmo.

– Zatrzymałem się m.in. w miejscowości Pszenno. Zostawiłem swoje namiary w remizie i na tych ileś tam zalanych gospodarstw, to tylko 2-3 osoby odpowiedziały. I raczej dzieci tych osób, mówiąc rodzicom, że mają to zrobić – opowiadał naTemat.pl pan Paweł.

Przedsiębiorca podkreśla, że wygląda na to, że byli to ci bardziej świadome ludzie, którzy wiedzą, czym są patogeny oraz czym grozi przebywanie w zanieczyszczonym pomieszczeniu. – Zwykle to jest tak, że osoby są w szoku, gdyż straciły wszystko, a mogą stracić jeszcze zdrowie. Nie są świadome tego problemu – tłumaczył nam.

Podał też przykład – odkażał właśnie pralnię w jednym z poszkodowanych miast i był chyba jedyną osobą, która była ubrana w odpowiedni kombinezon, aby działać w pomieszczeniach po przejściu powodzi. Na razie udało mu się odkazić kilkanaście miejsc.

Mężczyzna chce też działać ze Stowarzyszeniem TRATWA z Wrocławia. Namawia ich do zorganizowania większej, takiej półprofesjonalnej ekipy, która pod jego kierownictwem robiłaby dezynfekcję w większej skali.

Pan Paweł rozesłał ponadto do Ośrodków Pomocy Społecznej na obszarze zalanych gmin informację, że może pomóc pro bono z odkażaniem. – Jedna z nich opowiedziała, przekierowując mojego maila do sztabu kryzysowego – relacjonował. Na tym na razie stanęło. Przedsiębiorca nie wyklucza jednak, że jego e-maile nadal są nieodczytane, gdyż urzędnicy zostali przekierowani do innych zajęć.

Powódź przyniosła z wodą wszystko, co jest najgorsze

Mężczyzna wyjaśnił nam, czemu to odkażanie jest tak ważne. Jak mówił, kiedy woda spływa i "na przykład po drodze napotyka oborę, składowisko odpadów, cmentarz, to robi się z tego niezły koktajl".

Z tego względu bardzo niebezpieczne dla zdrowia jest też spanie w miejscu, które było zalane wodą z powodzi. Nie wystarczy tylko wyrzucić przemoczonych mebli czy innych rzeczy. A przecież – jak zwraca uwagę pan Paweł – wielu ludzi tak teraz żyje, gdyż nie mają się gdzie podziać.

– Jak dzisiaj wjechałem do Kłodzka, to była charakterystyczne, jakaś nieprawdopodobna warstwa pyłu, który się tam powietrzu unosi. Podejrzewam, że to jest pełne patogenów, zarazków, jest to strasznie niezdrowe. Ci ludzie, to wszystko wdychają – zauważył.

Dezynfekcja, którą wykonuje pan Paweł, jest przeprowadzana nadtlenkiem wodoru, czyli rozcieńczoną wodą tlenioną. – Dzięki temu ci ludzie mogą poczuć się bardziej bezpiecznie – podkreślił.

Procedurę powinno się wykonywać, zanim znów do mieszkań wejdą ludzie. Przedsiębiorca zwraca uwagę, że "wymaga ona w końcu sprzętu, umiejętności i wiedzy". Na rynku taka dezynfekcja kosztuje około kilkuset złotych.

Dr Paweł Grzesiowski: Woda powodziowa jest jak szambo

O problemie mówił także w czwartek w "Rozmowie o 7" w Radiu RMF FM Główny Inspektor Sanitarny Paweł Grzesiowski. – Nie jesteśmy w stanie przewidzieć tak naprawdę, jakie skażenia niosła ze sobą woda, ponieważ ona podmywała najrozmaitsze miejsca – od wysypisk śmieci, przez stacje benzynowe, po cmentarze czy kolektory ściekowe – powiedział.

Zaznaczył, że woda powodziowa to "to tak naprawdę rozcieńczone szambo". – Musimy mieć świadomość, że te osady, które pozostały przez naniesione przez wody powodziowe, też są takimi osadami, można powiedzieć, zawierającymi resztki szamba – podkreślił lekarz.

Jak dodał Grzesiowski, woda powodziowa jest jednak rozcieńczona, dlatego "kontakt krótkotrwały skóry z wodą nie jest aż tak toksyczny". – Natomiast gdyby ktoś napił się takiej wody czy użył jej dla zwierząt, to trzeba się spodziewać, że dojdzie do zatrucia – mówił w RMF FM ekspert. Stwierdził, że GIS "spodziewa się większej ilości zatruć pokarmowych".

Główny Inspektor Sanitarny wskazał, że mimo że choroby zakaźne, jak salmonelloza czy dur brzuszny mają swój okres wylęgania, to "nie ma żadnych sygnałów o tym, że na terenach popowodziowych mamy do czynienia z epidemią". Poinformował, że GIS się tego "nie spodziewa".

Oprócz zatruć pokarmowych problemem może być jednak tężec. – W glebie może być laseczka tężca – to jest bardzo niebezpieczna choroba. Kiedy dochodzi do skaleczenia, bakteria tężca przez tę ranę może dostać się do organizmu – tłumaczył Grzesiowski i zaapelował o ostrożność podczas sprzątania ogrodów i domów. Warto zaopatrzyć się w maseczki, rękawiczki, kombinezony czy wysokie buty.

Lekarz przypomniał również, że dostępne są szczepionki na tężec. – Mamy w tej chwili zabezpieczone szczepionki dla osób, które uległy takiemu urazowi. Zarówno Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Opolu, jak i we Wrocławiu mają zaopatrzenie – przekazał.

W mediach społecznościowych GIS pojawiło się ostrzeżenie, aby zalane budynki "traktować jak skażone". Również Paweł Grzesiowski zaapelował do powodzian, aby odkażali swoje domy czy budynki gospodarcze, najlepiej środkami chlorowymi.

Czytaj także: https://natemat.pl/570395,bogdan-zdrojewski-tylkonatemat-mowi-o-tusku-sutryku-pis-i-powodzi-2024