Egzekucja w Lubowidzy. Prokuratura: Podejrzany się postrzelił, nie żyje

Natalia Kamińska
29 września 2024, 15:40 • 1 minuta czytania
Prawdopodobny sprawca tragedii w Lubowidzy (woj. łódzkie) nie żyje. Informację o śmierci podejrzanego przekazał naTemat.pl prok. Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury. Z jego relacji wynika, że gdy policja pojawiła się na miejscu, mężczyzna się postrzelił. Nie udało się go uratować.
Nowe informacje ws. wydarzeń pod Łodzią. Podejrzany nie żyje. Fot. Policja

To była oczywiście bardzo szeroko zakrojona akcja. Policjantom udało się ustalić mieszkanie, w którym mógł przebywać mężczyzna. Udali się tam – przekazał nam w niedzielę po południu prok. Krzysztof Kopania.


Nie żyje podejrzany ws. wydarzeń w Lubowidzy

I dalej relacjonował: – Próbowali wejść. Nikt nie otwierał drzwi. Dobijali się. W pewnym momencie usłyszeli strzał. Weszli do środka

Jak dodał, "po wyważaniu drzwi okazało się, że mężczyzna się postrzelił". – Niebawem zmarł – poinformował śledczy.

W tamtej chwili trwają czynności na miejscu zdarzenia. Operacja policji miała miejsce w centrum Łodzi.

Przypomnijmy: od sobotniego wieczoru trwała obława za kierowcą mercedesa, który dokonał egzekucji na środku drogi.

Jak informowała wcześniej naTemat.pl rzeczniczka prasowa Komendanta Wojewódzkiego Policji w Łodzi kom. Aneta Sobieraj, zawiadomienie o zdarzeniu w miejscowości Lubowidza (woj. łódzkie) funkcjonariusz otrzymali kilka minut po godzinie 19:00 w sobotę.

Dramatyczne wydarzenia rozegrały się w sobotę wieczorem

– Według naszych ustaleń kierowca mercedesa doprowadził tam do zderzenia z pojazdem marki toyota, którym podróżował mężczyzna, kobieta i dwójka dzieci. W wyniku tego zdarzenia toyota dachowała – powiedziała nam wcześniej w niedzielę Sobieraj.

Drastyczne sceny miały rozegrać się chwilę później. – Kierujący toyotą wyszedł z pojazdu, zaczął uciekać. Natomiast kierujący mercedesem zaczął go gonić – podaje rzeczniczka. Następnie padły strzały. Nie były to strzały ostrzegawcze. – Ciało kierującego toyotą znaleziono kilkaset metrów od miejsca zdarzenia. Na jego ciele znaleźliśmy rany postrzałowe – wyjaśniła funkcjonariuszka.

Co jeszcze wiadomo w tej sprawie? Kobieta i dzieci w wieku 8 i 12 lat nie odniosły poważnych obrażeń. "Fakt" podał, że uciekli z leżącego na dachu samochodu do pobliskiego gospodarstwa i stamtąd wezwali pomoc. Wiadomo też, że obaj mężczyźni nie byli sobie obcy. – Wiemy, że te osoby się znały – przekazała nam kom. Sobieraj.

Czytaj także: https://natemat.pl/571195,zaginiecie-jakuba-antoniaka-mamy-najnowsze-informacje-od-policji