Bycie niepijącym alkoholikiem to dzisiaj prawdziwa sztuka. "Jestem narażony na wiele pokus"

Konrad Wojtczak
03 października 2024, 10:59 • 1 minuta czytania
Szklane szachy w kształcie kieliszków, butelki z alkoholem przypominające owoce i wódka w tubkach, które wyglądają jak smaczne musy dla dzieci – takie rzeczy pojawiają się na sklepowych półkach. Producenci wpadają na kolejne pomysły, dzięki którym zachęcają konsumentów do zakupu alkoholu. O tym, że osoby uzależnione są dziś wystawione na różne pokusy, opowiada Karol – alkoholik trzeźwy od 10 lat.
Jak być dzisiaj niepijącym alkoholikiem? fot. Christina&Peter / Unsplash

Światowa Organizacja Zdrowia ostrzega, że alkohol ma wpływ na ponad 200 chorób. Nadciśnienie, marskość wątroby, wrzody żołądka i nowotwory – to tylko kilka z nich. Lekarze mówią, że nie ma czegoś takiego jak "bezpieczna dawka alkoholu", bo każda wypita porcja jest trucizną.


Wydawać by się mogło, że skoro skutki picia są powszechnie znane, to Polska będzie podejmować konkretne działania, dzięki którym alkohol powoli wyjdzie z użytku. Owszem, od lat różne instytucje prowadzą kampanie społeczne, w których pokazują konsekwencje picia, ale ludzie nie za bardzo się tym przejmują. Dobrze to widać wieczorami przed sklepami monopolowymi i w weekendy, gdy miejskie puby pękają w szwach.

Polacy lubią pić – chętnie chodzą na imprezy zakrapiane alkoholem i kupują innym w ramach prezentu wódki, likiery, wina i szampany w fikuśnych opakowaniach – niektóre przypominają rakiety, inne ananasy, szminki czy policyjne lizaki!

Na niektórych domówkach królują gry alkoholowe. W szklanych szachach zamiast typowych figur znajdują się kieliszki, które tylko czekają na to, aż się je zapełni. Jest także imprezowa ruletka – wystarczy zakręcić kołem i gdy się wygra, można wypić nalaną do kieliszka wódkę.

Zaskakującym (choć niestety dobrze nam znanym) zjawiskiem są też tak zwane małpki, czyli małe buteleczki z wódką, których zawartość starcza na kilka łyków. Taka niewielka porcja może wydawać się niegroźna, ale niektórzy wypijają ją już do śniadania – na rozluźnienie. Podobnie jak jedno piwo czy butelkę wina – po przyjściu do domu po ciężkim dniu w pracy.

Swego czasu na sklepowych półkach pojawiły się do kupienia małe pojemniki zawierające czterdzieści mililitrów smakowej wódki. Allegro właśnie planuje wprowadzić do swojej oferty alkohol. Teraz duże poruszenie wywołały likiery i wódki sprzedawane w tubkach przypominających opakowania owocowych musów dla dzieci. Gdy cała Polska zaczęła o nich mówić, producent zdecydował się wycofać je ze sprzedaży.

"Alkohol trzeba zdecydowanie ograniczać"

O życie w świecie pełnym alkoholu zapytałem Karola – niepijącego od 10 lat alkoholika.

Konrad Wojtczak: Śledzisz na bieżąco to, co się dzieje teraz w naszym kraju?

Karol: Tak, ale skupiam się na innych aspektach niż większość ludzi. Wiele osób zwraca uwagę na to, że alkotubki mogły być mylone z musami dla dzieci. Ja natomiast, gdy tylko je zobaczyłem, pomyślałem: "To kolejny produkt, który może być zachętą do picia". Wystarczy na nie spojrzeć – są kolorowe, poręczne, aż zachęcające do zakupu. Można je było z łatwością włożyć do torebki i sączyć bez skrępowania w pracy, nawet pod okiem nieświadomego szefa. Nikt przecież nie pomyślałby, że zawierają likier czy wódkę.

Pewnie kusząca była też ich niewielka pojemność.

To kolejna kwestia, którą warto poruszyć. Są takie osoby, które zaczynają swój poranek od małpki albo nawet dwóch. Trzy kieliszki wódki na dobry dzień nie są dla nich niczym dziwnym. Niewielkie rozmiary wypitego alkoholu sprawiają złudne wrażenie, że nic złego się nie dzieje. Tylko że z biegiem czasu problem zaczyna się pogłębiać. Do kilku kieliszków dochodzą butelki.

Osoby, które tak robią, zaczynają się przed sobą tłumaczyć, że przecież próbują się trochę rozluźnić, rozładować stres i napięcie powstałe w ciągu dnia czy całego tygodnia. Według nich wszystko jest w porządku – zajmują się swoimi dziećmi, chodzą do pracy, więc niby nie ma żadnego problemu, przecież w ogóle nie przypominają osób spod sklepu monopolowego. Ja też się tak tłumaczyłem.

Co jeszcze zachęcało cię do picia?

Oprócz problemów dnia codziennego – ogólnodostępność alkoholu, bo mogłem go kupić dosłownie wszędzie. W marketach, sklepach spożywczych stojących na każdym rogu ulicy, w Internecie, a nawet na stacjach benzynowych, co już samo w sobie jest przerażające. Gdy mój alkoholizm sięgał apogeum, zdarzało się, że zajeżdżałem na stację, kupowałem małpkę lub nawet coś większego, wsiadałem za kierownicę i jechałem. Butelkę z wódką opróżniałem dopiero wtedy, gdy odjeżdżałem ze stacji, żeby przypadkiem kamery mnie nie przyłapały. Nie byłem odosobnionym przypadkiem, moi koledzy z grupy wsparcia robili podobnie.

Kolejni polscy producenci wprowadzają do swojej oferty alkohole. Niektórzy też prześcigają się w tworzeniu pomysłów, dzięki którym popyt na ich produkty wzrasta.

Aż tak bardzo mnie to nie dziwi – chcą zarobić. Jeśli wprowadzają odpowiednie oznaczenia i robią wszystko zgodnie z prawem, to można by zacząć się zastanawiać, co z tym zrobić. W Polsce ludzie lubią pić – chętnie to robią na imprezach i kupują innym alkohole w ramach prezentu. Uważają, że nie ma w tym nic złego. Swoje pijackie wybryki często usprawiedliwiają zmęczeniem, przepracowaniem i problemami psychicznymi, które oczywiście trzeba leczyć, ale terapią, a nie piciem.

Gdyby to ode mnie zależało, zacząłbym radykalnie zmieniać przepisy, bo uważam, że alkohol trzeba zdecydowanie ograniczać. Tylko że takie drastyczne zmiany mogłyby nie spodobać się przyzwyczajonemu do obecnej sytuacji społeczeństwu. Warto rozważyć inne rozwiązania. Może więcej kampanii społecznych w mediach? Ale czy ktoś by je w ogóle oglądał? Papierosy też są bardzo krytykowane, ciągle pojawiają się ostrzegające przed nimi reklamy, a na każdej paczce znajdują się drastyczne zdjęcia. Szkoda tylko, że większość palaczy i tak się tym nie przejmuje.

Gdy mówisz o tym wszystkim, zastanawiam się, w którą stronę zmierza nasz kraj i społeczeństwo.

Niestety, chyba jest coraz gorzej. Ludzie na co dzień pędzą, próbując zarabiać więcej pieniędzy, bardzo się przy tym stresują i topią swoje żale w różnych używkach. Producenci widzą potrzebę udoskonalania swoich produktów tak, aby dotrzeć do jak największego grona konsumentów. Ciekawie zapakowane alkohole pojawiające się na rynku bez wątpienia spełniają potrzeby innych, ale mam wrażenie, że przy tym wszystkim zapomina się o najważniejszym – konsekwencjach. Alkoholizm to choroba, która wpływa nie tylko na osobę pijącą, lecz również na jej otoczenie, a w szczególności na rodzinę. Trzeba o tym głośno mówić.

Jak to jest być w dzisiejszych czasach niepijącym alkoholikiem?

Regularnie przeglądam dane statystyczne dotyczące alkoholizmu i cieszę się, że już mnie to nie dotyczy. Gdy patrzę na obecną sytuację w Polsce, przypominam sobie o wszystkich bulwersujących sytuacjach, w których brałem udział. Za każdym razem chcę je wymazać z pamięci, ale nie da się tego zrobić. Muszę też bardzo na siebie uważać, żeby nie przyjmować alkoholu w żadnej postaci, nawet w słodyczach.

Dzisiaj jestem narażony na wiele pokus. Wszyscy wokoło mówią, że picie w małych ilościach nie jest wcale takie złe, ale dobrze wiem, że na początku każdy zaczynał od niewielkich porcji. Z czasem jednak niektórzy trochę się zagalopowali.

Co cię powstrzymuje przed ulegnięciem tym pokusom?

Myśl o tym, że nie chcę wracać do tego, co było. Wytrzymałem już tyle lat, więc wytrzymam do końca. Niezależnie od tego, jak bardzo ktoś mnie będzie namawiał, i jak wiele osób mi powie, że alkohol jest dobry, będę twardy i stanowczo odpowiem: "Nigdy w życiu".