Polaku, chcesz przejść przez zebrę, podnieś rękę. "Same zalety" – mówi nam ekspert, zwolennik idei
Pomysł, by osoba zbliżająca się do przejścia dla pieszych podnosiła rękę, nie jest nowy. Jest za to bardzo kontrowersyjny i budzi wiele emocji. Postanowiliśmy więc zapytać emerytowanego policjanta Marka Konkolewskiego o zalety.
W rozmowie z naTemat.pl mówi, że pomysł, by pieszy zbliżający się do przejścia dla pieszych podnosił rękę, dając znak kierowcom, by go przepuścili, pojawił się kilkanaście lat temu. Konkolewski to jeden z gorących zwolenników tej idei.
Jednocześnie nie chcemy oceniać pomysłu. Jeśli wam się podoba, lub uważacie go za chybiony – piszcie do nas.
Konrad Bagiński: Jest pan gorącym zwolennikiem podnoszenia ręki przez pieszego, który chce przejść przez przejście dla pieszych. Dlaczego, co to miałoby dać?
Marek Konkolewski: Pamięta pan, kilka lat temu była bardzo burzliwa dyskusja na temat zmian przepisów ruchu drogowego dotycząca przechodzenia przez pieszego przez przejście, tak?
Tak jest, była. Niektórzy do tej pory nie wiedzą, czy i jak przepuszczać pieszych.
Ma pan rację. Ludzie do tej pory debatują, dyskutują, czy pieszy, który zbliża się do wyznaczonego przejścia dla pieszych, jest wchodzącym, a jeżeli tak to w jakiej odległości od zebry? A czy pieszy oczekujący na przejście jest wchodzącym? A czy pieszy, który zrobił już jeden krok na przejściu, jest wchodzącym i tak dalej i tak dalej…
Ja na kanwie tej burzliwej dyskusji, doszedłem do przekonania, że skoro występują pewne problemy, to warto zaproponować, ażeby w ustawie prawo o ruchu drogowym, znalazł się taki zapis, który by zobowiązywał pieszego do wykonania niewerbalnego gestu, podniesienia lewej albo prawej ręki. Miałoby to doprowadzić do tego, że ten pierwszy byłby bardziej przewidywalny, bardziej czytelny dla kierującego.
To taki komunikat: za chwilę będę przechodził przez wyznaczone przejście, zwolnij, zachowaj szczególną ostrożność. Zupełnie jak kierujący, który jedzie samochodem, podjeżdża do skrzyżowania, chce skręcić w lewo, więc zawczasu, wyraźnie, celowo, świadomie, włącza lewy kierunkowskaz. Ten niewerbalny gest nie zwalniałby pieszego z zachowania szczególnej ostrożności.
A więc to nie mogłoby wyglądać w ten sposób, że pieszy podnosi do góry lewą albo prawą rękę i bezkrytycznie przechodzi na drugą stronę ulicy. Nie tędy droga. Przejście na pieszych należy do miejsc szczególnie niebezpiecznych. To miejsce, w którym pieszy, zgodnie z prawem, powinien przekraczać jezdnię, lecz realnie bezpieczeństwo pieszy zapewnia sobie sam poprzez zachowanie, szczególnej ostrożności, upewnienie się, że nie utrudni to ruchu, że nie stworzy zagrożenia.
Ale takiego przepisu nie ma.
Ja nie czekałem na zmianę przepisów ruchu drogowego, aż ten niewerbalny, niesformalizowany gest znajdzie swoje odzwierciedlenie w ustawie o ruchu drogowym. Wiem, że szanse są marne, skoro jeden z członków rządu ironicznie komentuje taki postulat. No to wiem, że z tej mąki chleba nie będzie.
Ale bezpieczeństwo ruchu drogowego nie ma barw politycznych, jest ponad podziałami politycznymi. I powiem panu, że nauczony pewnym doświadczeniem, jak wygląda proces legislacyjny, jak wyglądają zmiany przepisów ruchu drogowego, jestem przekonany, że taki zapis niestety nie znajdzie się w ustawie o ruchu drogowym.
No to po co to postulować?
Pamięta pan, jak rodził się obowiązek jazdy z włączonymi światłami? Przecież nawet jak nie było to jeszcze zapisane w przepisach, to znakomita większość kierowców i tak jeździła z włączonymi zawsze światłami. Pan też tak robił?
Tak, włączałem światła.
I to się pięknie rozszerzyło. Ludzie praktykowali dobre pomysły. Jeśli pan jako kierowca widzi Konkolewskiego z podniesioną ręką i jest to dla pana sygnał i ułatwienie, to z tego banku dobrych pomysłów trzeba korzystać. Chodzi o tworzenie efektu.
Pan zawsze tę rękę podnosi przed przejściem?
A tu pana zaskoczę. Ja od 4 lat, praktycznie codziennie, po kilkanaście razy, praktykuję właśnie ten gest wyciągniętej do góry dłoni ręki lewej albo prawej jak przechodzę na drugą stronę ulicy. Gdy zbliżam się do wyznaczonego przejścia dla pieszych, od razu do góry podnoszę rękę i to spotyka się z dużym uznaniem kierowców, którzy widzą, że za chwilę będę przychodził. Coś się dzieje, gość podnosi do góry rękę! Kierowcy z automatu zdejmują nogę z pedału przyspieszenia.
Na palcach jednej ręki mogę podać przykłady, że ktoś ten gest zignorował. Znakomita większość kierowców z uśmiechem, podkreślam – z uśmiechem zwalnia, zatrzymuje się przed przejściem. A ja jeszcze dziękuję, żeby ich bardziej dopingować, do poprawnego zachowania się. Ja nie czekam na zmianę przepisów, ja ten gest stosuję na co dzień.
Ta wyciągnięta do góry ręka studzi emocje, doprowadza do tego, że ten kierowca, proszę mi wierzyć, zdejmuje nogę z pedału przyspieszenia, zwalnia i bardzo często się zatrzymuje, za co mu dziękuję.
Panie Marku, wiele osób uważa, że jest to dość upokarzające. Bo to w sumie przecież kierowca ma przepuścić pieszego zbliżającego się i wchodzącego na przejście dla pieszych i to jest jego zadanie. To dlaczego właściwie pieszy miałyby machać rękami, żeby go przepuścić?
Ale co jest w tym upokarzającego? Proszę zauważyć, ilu pieszych, którzy przechodzą na drugą stronę ulicy i korzystają z zebry, dziękuje kierowcy, który się zatrzymał. A pan jako kierowca jedzie samochodem, tak? Nie spotkał się pan kiedyś z sympatią ze strony pieszego, który się uśmiechnął, który podniósł dłonie i panu podziękował, że pan się zatrzymał?
Wiele razy. Sam staram się czasem machnąć czy się uśmiechnąć.
Ja się spotykam na co dzień z takimi zachowaniami. Jako kierowca zatrzymuję się, przepuszczam pieszego, który oczekuje na przejście, bardzo często ten pieszy się uśmiechnie, a dzieci to jeszcze potrafią pomachać. Czy to jest upokarzające? A czy dzieci z przedszkola, albo z pierwszej klasy, zerówki, które przechodzą na drugą stronę ulicy, trzymają się takiej skakanki, podnoszą małe rączki do góry, czy to jest upokarzające? No tak się dzieje, ja bardzo często widzę malutkie dzieci, które przechodzą przez przejście dla pieszych z opiekunkami. Zobaczcie, co się dzieje, przed przejściem dla pieszych te malutkie rączki wszystkie idą w górę.
To nie są szklane domy Cezarego Baryki, to nie jest moja idee fixe, to już jest przerobione, przeze mnie przetestowane. Jestem kierowcą, jestem pasażerem, ale najczęściej jestem pieszym. Ja kilkanaście, kilkadziesiąt razy dziennie, co do zasady podnoszę lewą albo prawą rękę do góry. U mnie to już jest odruch. Jest jedno "ale". Ten nieformalny odruch nie zwalnia mnie z myślenia, z zachowania szczególnej ostrożności, stosowania się do przepisów ruchu drogowego.
No przecież to ja jako kierowca mam obowiązek obserwowania poboczy. I jeżeli ktoś się zbliża do przejścia, widzę go, zwalniam i przepuszczam. Takie są przepisy.
Brawo, ale przepisy są takie, że pierwszy ma pierwszeństwo wtedy, gdy znajduje się na wyznaczonym przejściu dla pieszych. Stosując literalną wykładnię przepisów, pierwszy ma pierwszeństwo, gdy zrobi pierwszy krok na wyznaczone przejście. Pieszy, który się zbliża do wyznaczonego przejścia, nie ma pierwszeństwa. Pieszy, który oczekuje na wejście na przejście dla pierwszych z formalno–prawnego punktu widzenia, też nie posiada pierwszeństwa. I mówię to z pełną odpowiedzialnością.
Natomiast zasada ta jest zupełnie niż praktyka. I ja robię to, co dyktują mi rozum i serce. Jeżeli widzę oczekującego pieszego i widzę, że mogę się spokojnie zatrzymać, to przepuszczam tego pieszego.
Zachęcam do podnoszenia tej ręki do góry. Byłem, jestem i będę zwolennikiem wprowadzenia takiego zapisu do ustawy prawa o ruchu drogowym, która by zobowiązywała pieszego do sygnalizowania zamiaru przejścia. Natomiast jestem realistą i wiem, że ta propozycja nie znajdzie uznania. Ale to, co nie jest zabronione, jest dozwolone. Zachęcam pieszych do stosowania tego niewerbalnego gestu, który łagodzi obyczaje, przez co jesteśmy bardziej czytelni, bardziej przewidywalni.
Czytaj także: https://natemat.pl/571618,nie-jestes-genialnym-kierowca-jestes-glupkiem-w-szybkim-aucie