Jak my wyszliśmy z jaskiń, to ja nie wiem. I nie chodzi tylko o Trumpa, czy szpilki w cukierkach
Nie, nie chodzi tylko o to, że Amerykanie wybrali kryminalistę na prezydenta. Zwycięstwo Donalda Trumpa jest widowiskowym, ale jednak tylko jednym z wielu przykładów na zbiorową głupotę gatunku homo sapiens.
Ale skoro przy tym jesteśmy, polscy nielegalni imigranci w USA, którzy gorąco kibicowali temu "łapaczowi za c*pki"/zamachowcowi stanu, po kilkudziesięciu godzinach od jego triumfu doświadczają przemiany euforii w niepokój. Zapowiadany przez niego program masowych deportacji milionów nielegalnych imigrantów musi dotyczyć wszystkich innych, tylko nie Polaków, prawda...? Prawda?!
Czy ludzie są coraz głupsi?
Z przyrodniczą ciekawością będę czytać ich komentarze w momencie, w którym uświadomią sobie, że do operacji na taką skalę niezbędne są obozy, które być może poznają od środka. Kwestia czasu, bo to właśnie czas połączy dla nich te dwie kropki rozmiarów kulistego głazu, przed którym uciekał Indiana Jones. Sami nie potrafili "włączyć myślenia", ani nawet posłuchać tych, którzy te kropki połączyli za nich.
Przecież ekspertki i eksperci to zło, każdy sam wie najlepiej niezależnie od tego, czy chodzi o leczenie raka, teorię literatury, katastrofy lotnicze czy fizykę kwantową. Ewentualnie można spijać z chłopskorozumnej krynicy mądrości Donalda Trumpa, który będąc prezydentem doradził Amerykanom, by wstrzykiwali sobie wybielacz jako lek na COVID-19. Tak, zgadliście: znaleźli się tacy, którzy to zrobili.
Zabójcze trendy
Na początku listopada media obiegła informacja o żyletkach, gwoździach i szpilkach ukrytych w słodyczach na Halloween. Nie, to nie miejska legenda: policja potwierdza, że w kilku miejscach w Polsce ktoś nadział cukierki ostrymi przedmiotami, które mogły okaleczyć lub nawet zabić dzieci uczestniczące w zabawie.
Trwa śledztwo, sprawcy nadal są poszukiwani, a na jaw wychodzi kontekst z pogranicza horroru i facepalmu. Okazuje się, że na kilka tygodni przed Halloween na polskim TikToku hulały filmiki, w których sami młodzi ludzie instruowali innych, jak włożyć żyletkę do czekolady.
Wydawałoby się, że jeśli ktoś osiągnął poziom intelektualny pozwalający mu nauczyć się wiązać buty, co następuje zazwyczaj na przełomie przedszkola i podstawówki, to nie powinien robić takich rzeczy. Ale nie: bezmyślni tiktokerzy postanowili dzielić się poradami, jak zmienić cukierka w ostatni posiłek. Oczywiście gdyby ich zapytać, czy chcieli zabić, każdy z nich zrobiłby wielkie oczy i odpowiedział, że nie. Działania i konsekwencje to dla nich dwa oddzielne zbiory. W końcu chodzi o popularność.
Podobnie zdumieni będą wyżej wzmiankowani polscy imigranci. Zastrzegam: to nie jest narzekanie na użytkowników TikToka ani na nastolatków. Masowa głupota nie ma wieku. W końcu przestępcę Trumpa wybrali dorośli.
Także dorośli trują psy nieznajomym i sąsiadom na różne okrutne osoby. Co jakiś czas w różnych miejscach pojawiają się doniesienia o konających czworonogach. Założę się, że gdyby policja potraktowała sprawę poważnie, czyli tak, jak na to zasługuje, to okazałoby się, że sprawcy nie chcieli nikomu zrobić krzywdy.
Instynkt antysamozachowawczy
Od lat pośmiertnie przyznawana jest Nagroda Darwina. Otrzymują ją ci, którzy spektakularnie zeszli z tego łez padołu w wyniku własnych działań. Coraz częściej mam wrażenie, że łatwiej byłoby uznać, że ludzkość jako taka zasłużyła na wyróżnienie imienia słynnego biologa, a dawać medal tylko tym, którzy nie robią czegoś wyjątkowo głupiego.
Kolejny przykład: głośny przypadek przemocy wobec dziecka tak małego, że jeszcze jeździło w wózku. Żaden z przechodniów na warszawskiej ulicy nie zareagował widząc kobietę bijącą malucha. Nikomu nie zaświtała myśl, by wejść między nią i wózek, albo chociaż krzyknąć. Interweniował tylko gość filmujący to zajście z wysokości swojego mieszkania.
Bezmyślność, głupota, zapatrzenie w czubek własnego nosa – z tego miksu powstaje instynkt antysamozachowawczy. Wykazują się nim również kierowcy aut, którzy radośnie prują przez przejścia dla pieszych z prędkością stu kilometrów na godzinę, bo przecież z jakiej paki na czymś, co nazywa się przejściem dla pieszych, mieliby spodziewać się pieszych (gdyby chociaż były jakieś znaki…). Albo ci, którzy obwiniają ofiary patokierowców, nawet jeśli miały na sobie kamizelkę odblaskową. Kropki "wyprzedzanie na przejściu dla pieszych" i "sam też bywam pieszym" jakoś w ich głowach się nie łączą.
Uczymy się na błędach? Wolne żarty
Mówi się, że ludzie uczą się na błędach, ale coraz częściej dochodzę do wniosku, że to nie jest do końca prawda. Tak, są tacy, którzy się uczą, ale wielu pamięta lekcję, którą odebrało, tylko przez ograniczony czas. Póki ludzie widzieli chorych na polio, póty szczepionki – gdy mądrzy ludzie je wymyślili – były przyjmowane jak wybawienie.
Wystarczyło jednak kilkadziesiąt lat, gdy wiele plag niszczących ludzkość zyskało w krajach rozwiniętych status ciekawostek historycznych, by ludzie zgłupieli na nowo. Co z oczu, to z mózgu. To dlatego mamy te wszystkie ospa- i inne wirus party, podczas których bezmyślni rodzice narażają swoje dzieci i otoczenie na choroby, które mogłyby być już tylko wspomnieniem.
Wydawało się, że internet doprowadzi do tego, że ludzie staną się bardziej świadomi, poinformowani, zdolni do sięgania po wiedzę od ekspertów w świecie, gdzie specjalizacja poszła bardzo daleko i idzie coraz dalej. Na razie wygrywa głupota.
Kiedyś zwyrol wkładający ostrze do cukierka działał sam. Dziś jest ich wielu, bo inspirują się trendem na TikToku. Podobnie antyszczepionkowiec, który naraża swoje dziecko na powikłania, nawiązuje kontakty na grupach na Facebooku lub zdobywa antywiedzę z YouTube z filmików z żółtymi napisami. Sieć stała się siedliskiem bezmyślności, zapierającego dech w piersi egoizmu i populistycznego trollingu, często podsypywanego rublami.
Dlatego coraz częściej martwię się o nas jako o gatunek. I zastanawiam się, jak i dlaczego wyszliśmy z tych cholernych jaskiń, skoro tak bardzo próbujemy do nich wrócić.
Czytaj także: https://natemat.pl/375515,antyszczepionkowcy-w-usa