Sklepy już stosują ten trik z kostkami masła. Nie daj się nabrać na niespodziewanie niską cenę

Bartosz Godziński
25 listopada 2024, 14:50 • 1 minuta czytania
Ceny masła w ostatnim czasie stały się symbolem wszechogarniającej drożyzny. W sklepach osiedlowych ceny kostki już dawno przekroczyły psychologiczną granicę 10 złotych. Stąd niektórzy sprzedawcy zaczynają stosować praktykę, która jest nam dobrze znany dzięki inflacji. Dobrze się przyjrzyjmy opakowaniu, by się nie naciąć.
Sprawdzajmy, czy kupowane masło ma na pewno 200 g. W sklepach można już kupić mniejsze kostki Fot. Bartlomiej Magierowski/East News

Choć w dyskontach nawet bez promocji możemy jeszcze kupić kostkę masła 200 g za mniej niż 10 zł, to w zwykłych sklepach ta bariera została przekroczona w październiku. Klienci nie chcą kupować za tyle masła, a zbliżą się gorący okres świątecznych wypieków.


Sklepy osiedlowe zaczęły sprzedawać masło za mniej niż 10 zł. Jest jeden haczyk

Stosują więc inne podejście. Sprzedawcy oferują więc mniejsze kostki, których cena bez problemu zamyka sie w "dyszce". Teroetycznie to nie jest klasyczny downsizing, który kojarzymy np. z mniejszych opakowań napojów. Nie jest to też jakaś manipulacja, bo to, że kostka jest o połowę mniejsza, widać z daleka.

"7,60 zł – tyle trzeba płacić za kostkę masła w jednym ze sklepów na warszawskim Ursynowie. Okazyjna cena? Otóż nie, po prostu kostka jest mniejsza i zamiast 200 g ma tylko 100 g. Okazuje się, że sklepy coraz częściej zamawiają mniejsze opakowania tego produktu, by klientów nie szokować ceną" – donosi "Fakt".

I trzeba być czujnym i dokładnie sprawdzać, co się kupuję. Na razie żadne media ani internauci nie donoszą, by sklepy np. sprzedawały kostki masła z mniejszą zawartością tłuszczu za niższą cenę, więc póki co, można powiedzieć, jest w miarę uczćiwie. Warto jednak pamietać, że 7,60 zł za 100 g to nie jest żadna "okazja".

Dlaczego masło jest takie drogie? To efekt wielu czynników, a nie tylko zasługa polityków

Rosnące ceny masła nie są wyłączną winą obecnej czy poprzedniej ekipy rządzącej. Zresztą, i tak u nas wcale nie jest tak źle, bo np. Czesi robią wycieczki do Polski, bo mają jeszcze drożej. Problem jest globalny i jedną z jego przyczyn, jest wzrastająca cena głównego składnika masła, czyli mleka. Na świecie zaczelo się go produkować mniej, więc jego wartość poszła w górę. To nie wszystko.

– Ubocznym produktem w produkcji masła jest mleko odtłuszczone. Tymczasem ceny tego mleka spadały, w związku z tym producentom przestaje się opłacać produkować masło. Wolą mleko przeznaczyć na produkcję serów. Co oznacza, że podaż masła maleje, a przy niezmienionym popycie – bo generalnie ilość masła, jakiego konsumujemy jest podobna – to przekłada się ona na wzrosty cen – mówił w podcaście "Fakt o pieniądzach" ekonomista dr Tomasz Kopyściański z Uniwersytetu WSB Merito we Wrocławiu.

Szokujące ceny to też zasługa sklepów, które narzucają wyższą marżę, ale nie chodzi tu tylko o zyski. To też efekt (tutaj już krajowa polityka może odgrywać większą rolę) wyższych kosztów energii, opakowań, transportu i rosnących pensji pracowników. W konsekwencji na święta droższe będą też ciasta, ciastka i inne wypieki na bazie. Nie wspominając też o innych produktach, do których używa się mleka.

Jak widać problem jest złożony i niestety będzie się jeszcze pogłębiać. Trudno na razie ocenić, czy ceny masła w dyskontach przekroczą 10 zł w grudniu, ale nie jest to wykluczone. Jednak podstawowe prawa gospodarki mogą za jakiś czas sprawić, że ceny wyhamują: producenci zaczną wytwarzać więcej masła, bo znów będzie im się to opłacać.