Lider Konfederacji też studiował na Collegium Humanum. Tak teraz mówi o sprawie
Jeden z czołowych polityków Konfederacji Krzysztof Bosak też studiował na Collegium Humanum. – Nigdy żadnego dyplomu od nich nie miałem, nie chciałem. I jestem zażenowany tym wszystkim, co w tej chwili wyszło w mediach – powiedział Krzysztof Bosak w programie "Onet Rano".
Bosak też krótko uczył się na Collegium Humanum
Jak wyjaśnił, uczył się na Collegium Humanum tylko przez dwa semestry w 2021 roku. Bosak zapewnił, że interesowało go "wyłącznie uczciwe studiowanie". – Uczestniczyłem w zajęciach, zaliczyłem pojedyncze egzaminy, natomiast niestety nie miałem czasu na studiowanie – podsumował.
Przypomnijmy, że sprawa tej uczelni wróciła ze względu na informacje o Szymonie Hołowni. W środę "Newsweek" poinformował o doniesieniach byłych pracowników Collegium Humanum, którzy twierdzą, że nazwisko Szymona Hołowni także było na liście studentów.
Marszałek Sejmu w czwartek postanowił zabrać głos w tej kwestii. – Nie studiowałem w uczelni Collegium Humanum, nie jestem absolwentem w CH, nie posiadam dyplomu. Nie podjąłem studiów na tej uczelni, nigdy nie dokonałem żadnej wypłaty na konto tej uczelni, związanej z opłatą za studia, nie uczestniczyłem w żadnych zajęciach prowadzonych przez tę uczelnię, nie uczestniczyłem w żadnych uroczystościach – powiedział Szymon Hołownia w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie.
Hołownia zaprzecza, że studiował na kontrowersyjnej uczelni
Premier Donald Tusk przekazał z kolei, że wyjaśnienia Hołowni są "absolutnie wystarczające", a marszałek Sejmu "był bardzo szczegółowy w wyjaśnianiu tej sytuacji". – Mam pełne zaufanie do tego co mówi i co robi – wskazał Tusk.
– Jeśli ktokolwiek, kto jest częścią administracji państwowej będzie śmiał użyć swoich możliwości (...) żeby wpływać na kampanię prezydencką, czy na wyniki wyborów w Polsce, zostanie przeze mnie wyrzucony następnego dnia – padło z jego ust.
Chodzi o to, że Hołownia stwierdził również, że ktoś te nieprawdziwe informacje ws. jego studiowania musiał przekazać. Wśród potencjalnych informatorów rozprowadzających dezinformację wymienił służby kierowane przez Tuska lub prokuraturę.