Z all inclusive w Turcji prosto w ręce służb. Nie tak Polak planował zakończyć wakacje
All inclusive w Turcji po sezonie może być bardzo dobrym pomysłem. Co prawda na miejscu jest tylko kilkanaście stopni (i tak znacznie cieplej niż w Polsce), ale oferta SPA i atrakcje mogą przyciągać turystów. Nie bez znaczenia są także ceny. Tygodniowe all inclusive w pięciogwiazdkowym hotelu potrafi kosztować mniej niż 2 tys. zł od osoby. Powrót z takich wakacji potrafi być bolesny, jednak jeden z polskich turystów zdecydowanie przesadził z "topieniem smutków".
Z all inclusive w Turcji prosto do radiowozu. Wszystko przez awanturę w samolocie
Pasażerowie, którzy przesadzają ze spożyciem napojów procentowych przed lotem, niestety są normą na polskich lotniskach. Jednym z nich był 41-letni Polak, który wracał do Katowic z all inclusive w Turcji. Jak podają strażnicy graniczni, mężczyzna na pokładzie samolotu zachowywał się w sposób karygodny.
Problemy zaczęły się od ubliżania innym podróżnym. Później pojawiło się odmawianie wykonywania poleceń załogi, a w ramach eskalacji także agresja. Na szczęście maszyna nie musiała lądować awaryjnie i samolot doleciał do Katowic. Jednak tam po 41-latka zgłosiły się służby, które odpowiednio wcześniej zaalarmowała załoga.
Jak czytamy w komunikacie SG, kiedy służby weszły na pokład, mężczyzna nie stawiał oporu i spokojnie opuścił samolot. Problemy zaczęły się podczas kontroli dokumentów. Wówczas ponownie zaczął być agresywny i przestał wykonywać polecenia. Po kontroli na obecność alkoholu okazało się, że ma ok. 2,4 promila we krwi. Z lotniska odebrała go policja.
500 zł mandatu i noc w izbie wytrzeźwień
Za niewłaściwe zachowanie na pokładzie samolotu mężczyznę ukarano mandatem w wysokości 500 zł. Po tym jak wyniki badań alkomatem potwierdziły, że 41-latek jest pod wpływem alkoholu, z lotniska odebrali go funkcjonariusze z KPP w Tarnowskich Górach. Radiowozem przewieziono go do izby wytrzeźwień.
Historii z niewłaściwym zachowaniem na lotniskach naprawdę nie brakuje. Niedawno na łamach naTemat informowaliśmy o roztargnionych pasażerach, którzy zapominali o swoich bagażach. Z tego powodu we Wrocławiu i Gdańsku do akcji wkraczali pirotechnicy. W obu przypadkach były to fałszywe alarmy, a właściciele porzuconych walizek i plecaka zostali ukarani mandatami.