Szokujące informacje o Andrzeju K. To on śmiertelnie potrącił 14-latka

Antonina Zborowska
06 stycznia 2025, 15:24 • 1 minuta czytania
Andrzej K. jest podejrzany o potrącenie 14-letniego chłopca na przejściu dla pieszych w Warszawie. Prokuratura postawiła mu dwa zarzuty – spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ucieczki z miejsca zdarzenia. Dodatkowo odpowie za złamanie sądowego zakazu prowadzenia pojazdów. Śledczy po przesłuchaniu ujawnili kolejne szokujące szczegóły dotyczące sprawcy.
Kierowca busa, który potrącił 14-latka, usłyszał zarzuty. Śledczy podali szokujące informacje o sprawcy śmiertelnego wypadku. Fot. KSP

43-letni mężczyzna, który w piątek 3 stycznia przejechał 14-latka na pasach w Warszawie, choć przyznał się do zarzucanych mu czynów, to pokrętnie wyjaśniał swoje zachowanie. – Nie zauważyłem, że ktoś przechodził przez pasy – tłumaczył fakt odjechania z miejsca zdarzenia kierowca.


Prokuratura złożyła wniosek o areszt tymczasowy. – Istnieją przesłanki szczególne. Obawa mataczenia w sprawie, obawa ukrywania się – poinformował prokurator Piotr Antoni Skiba. Sprawca jest dobrze znany policji. Mężczyzna był już wcześniej karany i spędził w areszcie 3 miesiące za posiadanie środków odurzających i pomoc w nielegalnym przekraczaniu granicy.

Tragiczny wypadek na przejściu dla pieszych. Sprawca, zamiast pomóc chłopcu "pił alkohol z rodziną"

Do tragedii doszło w piątek 3 stycznia około godz. 17.15 w rejonie skrzyżowania ulic Ordona i Jana Kazimierza na warszawskiej Woli. Kierowca busa przejechał 14-latka i uciekł z miejsca zdarzenia. Chłopiec trafił do szpitala, ale niestety mimo podjętej przez lekarzy walki o jego życie – zmarł. Jak poinformowała prokuratura, nastolatek był narodowości ukraińskiej.

Policja zatrzymała Andrzeja K. w sobotę wieczorem. Miał blisko 2 promile alkoholu we krwi. – Słyszał głuche uderzenie, ale nie zinterpretował tego jako potrącenie człowieka – przekazał wytłumaczenia sprawcy prokurator Skiba. Śledczy ustalili, że podejrzany uderzył chłopca lusterkiem.

– Nie widział uszkodzenia lusterka, odjechał kilkaset metrów dalej na pobliską stację benzynową. Po pewnym czasie zorientował się, że coś się wydarzyło – opisał Skiba. Podejrzany wywnioskował to po dużej ilości świateł policyjnych. – Wtedy zaczęło do niego dochodzić, że coś się mogło wydarzyć – dodał prokurator. Mimo to sprawca, zamiast wrócić na miejsce zdarzenia i przyznać się do winy ukrył pojazd i w najlepsze "świętował" – spożywając alkohol z rodziną.

Andrzej K. był wielokrotnie karany. "Nie wykazuje skruchy"

43-latek pracował w firmie kurierskiej jako kierowca i magazynier. W wykonywaniu pracy nie przeszkadzało mu zatrzymane prawo jazdy oraz sądowy zakaz prowadzenia pojazdów, który otrzymał w kwietniu 2023 roku. Mężczyzna był wcześniej karany za posiadanie narkotyków i pomoc w nielegalnym przekraczaniu granicy.

Prokurator Skiba dodał, że podejrzany nie wykazuje skruchy. – Nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, co się stało – mówił. Śledczy zapowiedzieli dalszą analizę dowodów, w tym nagrań z monitoringu, które określono jako "wstrząsające". Za zarzucane czyny Andrzejowi K. grozi do 25 lat więzienia.

– Kara może być skumulowana do 25 lat, ale na pewno grozi mu nie mniej niż 5 lat pozbawienia wolności – podsumował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Piotr Skiba.

Czytaj także: https://natemat.pl/584057,sadowy-zakaz-prowadzenia-pojazdow-ms-zapowiada-surowe-kary-dla-kierowcow