Ta historia mogłaby posłużyć jako scenariusz dobrego kryminału z elementami thrillera.
Horror w Rybniku trwa w najlepsze. Zamordowano 17-letnią Alicję, a na wolności przebywa ktoś, kto włamał się na jej konto facebookowe i wysyła do jej koleżanek i kolegów przerażające wiadomości. Wskazówki szyfrowane alfabetem Morse'a, a w nich ukryte nazwiska i słowo "oni zabili". Wiele wskazuje, że wszystko jest ponurym żartem i internetowym trollingiem, który skutecznie przestraszył mieszkańców.
Szaleniec powiedział, że będzie wybierał następnych. Na pytanie nastolatków: "Kim jesteś?", odpowiada, że jest ich kilku i działają rozproszeni. Jednego dnia jest miły, innego mówi, że ma krew Alicji w butelce. Zmienia mu się głos. W pewnych momentach przypomina to scenariusz horroru z 2014 pt. "Cybernatural".
Kilka hipotez
Komisariat policji w Rybniku przy ul. Osiedle Południe 37a dwa razy zlekceważył zgłoszenia rodziców, którzy posiadają nagrania mrożących krew w żyłach rozmów z tajemniczym mężczyzną i screeny z wielu konwersacji, które ten przeprowadził na portalu Facebooku z kilkorgiem dzieci. O sprawie piszą już lokalne media m.in. "Dziennik Zachodni" i serwis Rybnik.com.pl.
Ktoś alfabetem Morse'a wysyła dzieciom informacje, że na wolności są jeszcze trzy osoby zamieszane w morderstwo 17-letniej Alicji F. z Rybnika. Policja co prawda zatrzymała już jednego podejrzanego, ale nastolatkowie przerażeni mówią, że boją się wychodzić z domów. Noszą przy sobie ostre narzędzia dla własnego bezpieczeństwa.
Matka jednej z dziewczynek bezradnie płacze na jednym z nagrań, bo sprawca włamania na profil zabitej Alicji, który może być zamieszany w jej zabójstwo, od kilku dni bezkarnie publikuje nieznane dotąd zdjęcia zmarłej i filmy inspirowane horrorami. Te najprawdopodobniej sam montuje. W filmach zakamuflowane są przekazy i dziwne informacje. To dopiero początek tej demonicznej historii. Koledzy brata zamordowanej mówią, że ten nie wychodzi z domu ze strachu.
Jak twierdzą nastolatkowie, tajemniczy człowiek, który włamał się na konto Alicji, napisał jednemu z nich, że brat Alicji może być następny. Na razie nie wiadomo, czy to po prostu chory żart, czy faktycznie w morderstwo może być zamieszanych więcej osób niż zatrzymany 20-latek. Jak twierdzi, w czwartek o północy ma dokonać wyboru między dwoma chłopakami. Padają dwa imiona, jedno z nich to właśnie imię brata zamordowanej.
Im bardziej się w to zagłębić, tym więcej pytań
To nie scenariusz filmu, a jedna z najdziwniejszych obecnie spraw w Polsce. Nagrania rozmów i screeny krążą między nastolatkami. Przesyłają je sobie w Messengerze. Wplątanych w to jest już kilkoro dzieci, a historią żyje całe miasto.
Ale od początku, żebyście dokładnie mogli poznać tło tej historii. Tydzień temu Polskę obiegła smutna informacja o śmierci 17-letniej Alicji. Nastolatkę z Rybnika, brutalnie zamordował brat jednej z jej koleżanek, 20-letni Adrian P. Wcześniej notowany za rozboje.
Alicja świętowała w jednym z lokali w Rybniku osiemnastkę swojej koleżanki. Miała u niej przenocować. W trakcie imprezy dziewczyny rozdzieliły się. Historię zdarzenia dokładnie opisał regionalny portal z Rybnika. Dziewczyna wyszła z lokalu, po czym została uduszona przez brata jej koleżanki. Ciało ukrył między garażami. Sprawcy grozi dożywocie.
W tej całej tragedii, którą obecnie przeżywają najbliżsi nastoletniej Alicji, to jedyna pozytywna rzecz z której można byłoby się cieszyć. Szybkie ujęcie sprawcy i minimalne chociaż poczucie sprawiedliwości.
Horror tak naprawdę dopiero się zaczął
Kilka dni po śmierci Alicji, czterech nastolatków, dwie dziewczyny i dwóch chłopców, którzy znali zamordowaną, otrzymało na Facebooku wiadomość z konta nieżyjącej nastolatki. Było to zdjęcie przedstawiające grafikę ducha, podpisane "ŁUUUU".
Pierwsze pytanie jakie nasunęło się wszystkim: "Kto włamał się na konto Alicji? I dlaczego robi sobie dowcipy w obliczu zbrodni?"
Rodzice nastolatków udali się na jeden z komisariatów policji w Rybniku w celu zgłoszenia tej sprawy. Założyli (całkiem słusznie zresztą), że jeżeli policja nie znalazła przy zamordowanej dziewczynie telefonu, to być może ktoś go nadal posiada, jest zamieszany w zabójstwo i właśnie próbuje nastraszyć koleżanki i kolegów Alicji. Niestety informacja ta została przez policję krótko mówiąc zignorowana. Potraktowano ją jako wygłupy dzieci na Facebooku i skutecznie zniechęcono do złożenia zeznań.
Następnego dnia jedna z matek dziecka, które otrzymało zdjęcie "ducha", zaniepokojona udała się raz jeszcze na ten sam komisariat, na którym sprawę dzień wcześniej zlekceważono. Chciała osobiście porozmawiać z komendantem. Ten, gdy dowiedział się o sytuacji, podjął natychmiastowe działania. Przyjęto zeznania matki dziecka. Komendant obiecał również wyjaśnienie zlekceważenia wcześniejszego doniesienia.
Reszta zaniepokojonych rodziców w tym samym czasie pojechała do Komendy Miejskiej w Rybniku złożyć zeznania w sprawie dziwnej wiadomości "ducha", którego otrzymały ich dzieci.
Lokalne śledztwo
Mając dostęp do zrzutów ekranu wysłanych z konta zmarłej Alicji, nawiązałem kontakt z dziennikarzami lokalnej prasy z portalu rybnik.com.pl i z tygodnika regionalnego "Nowiny". Ci o zabójstwie wiedzieli najwięcej, ponieważ pisali o tym od samego początku.
Odniosłem wrażenie, że w rozwiązanie sprawy bardziej zaangażowane są dzieci i lokalne media niż policja. Rzecznik prasowa policji w Rybniku sierż. Anna Karkoszka i Prokuratura Rejonowa, nie chcą udzielić żadnych informacji w sprawie. Współpraca z mediami w Komendzie Miejskiej Policji w Rybniku chyba nie należy do najlepszych. Pani Rzecznik nie odpowiada mediom na żadne pytania i odsyła wszystkich do Prokuratury Rejonowej w Rybniku. Prokuratura zaś odsyła dziennikarzy do Komendy Miejskiej Policji. I tak w koło. To media przecież w wielu przypadkach pomagają rozwiązać śledczym zawiłe zagadki i częstokroć przyspieszają długotrwałe dochodzenia.
– Wszystko, co dotyczy sprawy zabójstwa Alicji, całe dochodzenie, prowadzone jest pod nadzorem prokuratury – ucina w rozmowie z "Dziennikiem Zachodnim" Karkoszka.
Policja milczy, a ktoś wysyła kolejne wskazówki na profilu Alicji w sprawie jej zabójstwa. Minęły dwa dni od złożenia zeznań przez rodziców nastolatków na temat włamania na konto Alicji i dziwnej wiadomości, jaką otrzymały dzieci, a z pozornie rozwikłanego zabójstwa, zrobił się scenariusz rodem z seriali "Z Archiwum X", "CSI zagadki śledcze" z elementami Hannibala Lectera z "Milczenia Owiec". Okazało się, że wysłane zdjęcie "ducha" było wstępem do całej serii wskazówek.
Anonimowy człowiek, który ma dostęp do profilu Alicji, opublikował na jej tablicy facebookowej przerażający film. I zapewniam, że pisząc "przerażający", nie przesadzam. Ten film naprawdę działa na wyobraźnię.
Inspiracja znanym filmem
Jeżeli ktoś pamięta horror "The Ring" i kasetę video, na której był nagrany mroczny film, po obejrzeniu którego po 7 dniach się umierało, to łatwiej mu będzie sobie wyobrazić, to, co zobaczyli nastolatkowie znający Alicję.
Krotki 1,5-minutowy filmik zauważalnie inspirowany "The Ring", przedstawia tak niezrozumiałe rzeczy, że właściwie trudno je opisać słowami. Wszystko zaczyna się od śnieżnego obrazu, z którego coś próbuje się wyłonić. Jakieś postaci w tle, być może szarpanina dwóch osób. Później znowu zza śnieżnego ekranu coś (może ktoś) się wyłania, ale jest nie do rozszyfrowania gołym okiem. Następnie pojawia się twarz młodego mężczyzny, który idzie chyba przez las. Internauci twierdzą, że to znany vloger z Wodzisławia Śląskiego.
Kilka "psychodelicznych" sekwencji, z pozoru absurdalnych, zahaczających o okultyzm, a w tle dziwna muzyka. Nałożone na siebie dwie lub trzy ścieżki dźwiękowe. Dźwięk zwolniony w profesjonalnym programie do montażu. Słychać zniekształcone ludzkie głosy. Cały film zresztą zmontowany został na komputerze, na pewno nie przez amatora. Ci, którzy są zwolennikami teorii, że to idiotyczny żart, zauważają tam kształt... kota znanego z memów, a na końcu jedną ze znanych polskich piosenek. Bardzo możliwe, że wszystko to misternie przygotowany trolling przez członków internetowej społeczności Karachan, która jest znana z tego typu zachowań.
Na samym końcu filmu pojawia się śmiejąca się twarz w negatywie. Wszystko doprawione przerażającymi efektami dźwiękowymi. Nie sam film wzbudził tyle przerażenia, co zawarta w nim wiadomość. Przez cały film, głównym dźwiękiem, który się przewija, jest alfabet Morse'a i ukryty w nim przekaz, który rozszyfrował lokalny dziennikarz.
Wiadomość ta to dwa nazwiska, słowo określające owoc, co może oznaczać ksywę, bądź skrót od nazwiska i słowa "oni zabili". To wciąż dopiero tylko przedsmak tej mrocznej i tajemniczej historii.
Nastolatkowie mówią, że słyszeli, iż przy ciele zmarłej nie odnaleziono ani telefonu, ani dokumentów i, że przez wiele godzin policja nie mogła jej zidentyfikować. O wielu godzinach, które upłynęły od znalezienia ciała do poinformowania rodziny, pisze także portal z Rybnika.
Jeżeli telefon posiada ktoś inny i z niego loguje się do konta nieżyjącej Alicji, może to być jeden z kluczowych dowodów w sprawie. Rodzice pytają gdzie jest policja? I jakie działania podejmuje?
Wreszcie jakiś przełom
Ten sam człowiek, który włamał się na konto Alicji i który opublikował na jej profilu zaskakujący film z alfabetem Morse'a, napisał do jednej z nastolatek, wciąż korzystając oczywiście z konta Alicji. Tym razem rozmowa nie ograniczyła się tylko do zdjęcia "ducha". I "Łuuu"
Dziewczynka, chcąc rozwikłać zagadkę śmierci 17-latki, zaczęła zadawać pytania na messengerze:
- "Dlaczego siedzisz na koncie zmarłej osoby? Jak Ci się udało to zrobić? Przecież nie da się wejść."
Uzyskała odpowiedź:
-My możemy wszystko"., "Wszyscy tam jesteście ślepi.
-Dlaczego ślepi? Pyta dziewczynka
-Ktoś, kto jest zamieszany, jest na wolności.
- To skąd o tym wiesz? Jak można być zamieszanym w takie coś? Pyta dziewczyna.
- Jej najbliżsi przyjaciele dostali wskazówki.
Później już pada konkretne nazwisko i poważny zarzut tajemniczej postaci:
-Tomasz z Wodzisławia Śląskiego był na miejscu zbrodni i jest zamieszany w zabójstwo Alicji.
Policja – na tyle, na ile wiadomo oficjalnie – do tej pory w kwestii hakera jest bezradna. Człowiek ten nie został jeszcze zatrzymany. Wiele wskazuje, że jest w jakiś sposób uwikłany w sprawę.
W nocy z 10 na 11 lutego ten sam mężczyzna poprosił 15-latkę o jej numer telefonu, ponieważ jak zapewniał, ma istotne informacje do przekazania. Z mężczyzną rozmawiała mama i jej 15-letnia córka. 15-latkę znalazł wśród znajomych na koncie facebookowym Alicji.
Słuchałem tego nagrania. Nie jestem w stanie streścić o czym była rozmowa. Tak szalonego, oderwanego od rzeczywistości monologu nigdy nie słyszałem. Mężczyzna w wieku (oceniam na podstawie treści i głosu) około 20-25 lat, brzmi jakby był chory lub pod wpływem silnych substancji psychoaktywnych. Gdy się tego słucha, nawet niewierzącym przechodzi przez myśl słowo "opętanie".
Oskarża vlogera
Co jakiś czas w jego bełkocie, absurdalnych wywodach, pojawia się to samo imię i nazwisko vlogera. W trakcie rozmowy wybucha panicznym i cynicznym śmiechem. Zmienia mu się wtedy głos. Jest przerażający. W wiadomościach pisze: "My możemy wszystko". Podkreśla, że jest ich kilku. Dzieci są przekonane, że to jakaś zorganizowana grupa. Rodzice sugerują, że może człowiek ten cierpi na schizofrenię.
W trakcie rozmowy mężczyzna sugeruje, że ma w butelce krew Alicji, mówi o jej ciemnym kolorze i potrząsa butelką do mikrofonu. Sporo mówi też o wnętrznościach człowieka i metaforycznie opowiada o tym, co z nimi można zrobić, że można je ścisnąć, jak tę butelkę. Wtedy na nagraniu słychać dźwięk gniecionej plastikowej butelki.
Mężczyzna kilka razy się powtarza. Matce nastolatki puszczają nerwy, płacze. Słychać jak próbuje złapać oddech. Jest bardzo roztrzęsiona. Mężczyzna wprost mówi, kto zamordował Alicję F. Podaje imię i prawdopodobnie nazwisko (bądź ksywa) kogoś, kto jak sugeruje, jest zamieszany w zbrodnię.
15-latka zachowuje zimną krew i proponuje mężczyźnie spotkanie. Ten na nagraniu zgadza się spotkać. Powtarza natrętnie imię nazwisko vlogera. Mówi, że podczas spotkania będzie miał w ręku kopertę z ważnymi informacjami. Rzecz działa się między godziną 3 do 5 nad ranem, z piątku na sobotę (10-11 lutego). Dziewczynka o 5 rano, wraz ze swoją mamą, telefonują na policję i proszą o wsparcie.
W trakcie rozmowy z policją, gdy matka 15 latki i sama dziewczynka szczegółowo opowiadają oficerowi dyżurnemu całą historię, ponownie dzwoni tajemniczy mężczyzna. Nastolatka odbiera i wtedy na głośnomówiącym policja ma okazję słyszeć fragment rozmowy z nieznanym mężczyzną, który włamał się na konto Alicji. Mimo to policjant lekceważy doniesienie, nie każe nikomu nigdzie jechać, mówi, że to pewnie jakiś żart, że dziś sobota, a człowiek, który zajmuje się tą sprawą, będzie dopiero w poniedziałek.
Prawie doszło do spotkania
Dziewczynka nie odpuściła. Udała się tego samego dnia około godziny 14.00 z dorosłą osobą na komisariat przy Ul. Osiedle Południe 37A w Rybniku. Ten sam, na którym dwa dni wcześniej odprawiono z kwitkiem inną matkę. Udała się tam, aby poprosić o wsparcie podczas ewentualnego ujęcia sprawcy włamania na konto facebookowe Alicji. A niewykluczone, że kogoś, kto zamieszany jest w śmierć 17-latki.
Dziewczynka poszła z opiekunem, by złożyć zeznania, by opowiedzieć o posiadanych nagraniach i tutaj oczy przecieram ze zdumienia, bo jak twierdzi dziecko i jej mama, policja nie przyjęła nawet zeznań. Oficer dyżurny nie był zainteresowany nagraniami rozmów i wskazówkami przekazanymi w nich przez tajemniczego mężczyznę. Przyjęto tylko notatkę w okienku na komisariacie, że takie zdarzenie miało miejsce. Cała procedura, jak twierdzi dziewczynka, trwała około pięć minut. Nawet nie sporządzono protokołu z zeznań świadka. Dziewczynkę z jej opiekunem zbyto.
Oficer powiedział, że zgłoszenie zostanie przekazane w poniedziałek osobie, która zajmuje się sprawą. Przypominam, cały czas chodzi o zabójstwo, nie kradzież batonika. Ponieważ dziecko nie mogło liczyć na wsparcie organów ścigania, nikt z bliskich 15-latki nie zdecydował się pojechać o 5 rano na rynek w Rybniku i spotkać się w umówionym miejscu.
Udało mi się jednak dowiedzieć, że kolega dziewczynki, który na bieżąco podglądał w komputerze obraz z kamer "Google", z których jedna jest skierowana na rybnicki rynek, widział kogoś. Mówi, że o 5 rano pod wejściem restauracji McDonald's czekał jakiś mężczyzna. To tam 15-latka umówiła się ze swoim tajemniczym rozmówcą i tam miał przekazać jej kopertę z informacjami na temat zabójstwa Alicji.
To nie koniec
Nieznany mężczyzna, pisał jeszcze do kilku innych nastolatków. Miał powiedzieć jednemu z nich, że w czwartek o północy dokona wyboru między dwoma chłopakami. Bratem zmarłej Alicji, albo jej kolegą. Powiedział, że zaskoczy swoim wyborem wszystkich.
Poprosił nastolatki korzystając z Messengera nieżyjącej Alicji o zdjęcie intymnych części ciała, między innymi pisał o piersiach 15-latki. W końcu zaczął dzwonić do dzieci. Rozmowy były nagrywane.
Po przesłuchaniu rozmów i obejrzeniu psychodelicznego filmiku, można wysnuć wniosek, że człowiek ten jest naprawdę bardzo chory, a sposobem prowadzenia rozmowy, próbuje naśladować znanych seryjnych morderców z najbardziej popularnych dreszczowców. W jednej z rozmów z dziewczyną używa słowa "Milczenie Owiec". Zanim dotarłem do tej wiadomości, moje pierwsze skojarzenie po przesłuchaniu nagrania wiązało się z Hannibalem Lecterem.
Na profilu Alicji F. codziennie pojawiają się kolejne szokujące filmy i niepublikowane dotąd zdjęcia nastolatki. Ktoś regularnie zmienia zdjęcie profilowe, na którym teraz widnieje twarz vlogera. Obsesja tajemniczego hakera na punkcie vlogera jest ogromna. Sam vloger pytany przez nastolatków, twierdzi, że nie wie o co chodzi. Być może ktoś próbuje go w coś wplątać.
W niedzielę tajemniczy człowiek opublikował kolejnych kilka filmów. Wszystkie mają wspólny mianownik. Są straszne.
Szaleniec idzie w swoich działaniach dalej
Podczas rozmowy z nastolatkami dowiedziałem się, że ich kolega otrzymał z konta facebookowego Alicji zdjęcie, na którym rozpoznał siebie idącego po ulicy. Jest to zdjęcie z monitoringu, kamery Google, drona, bądź okna kamienicy (zrobione ze sporej wysokości)
Nastolatkowie mówią, że ich koleżanka także otrzymała zdjęcie od hakera z konta Alicji. Fotografia zrobiona w momencie, gdy ta stała na przystanku autobusowym. Ktoś ją wtedy obserwował.
Pytań jest wiele. Czy mężczyzna śledzi znajomych zamordowanej dziewczyny? Jest jeden? Kilku? A może to jakiś misternie uknuty dowcip? Ale jeśli żart, to w jakim celu? Kto za tym stoi? Mężczyzna w jednej z rozmów twierdzi, że wie o tym, że 15-latka nagrała rozmowę telefoniczną. Nagranie krążyło tylko między znajomymi Alicji. Jeżeli je słyszał, jak do niego dotarł?
Poszlaki wskazują na to, że może to być mieszkaniec Rybnika. Ktoś z kręgu znajomych zmarłej Alicji. Być może ktoś, kogo zna brat zamordowanej. Wygląda też na to, że to ktoś, kto miał obsesję na punkcie Alicji i vlogera z Wodzisławia.
Może mężczyzna był w Alicji zakochany i dziś mści się na wszystkich osobach, które stanęły mu na drodze? To oczywiście przypuszczenia nie poparte żadnymi dowodami, ale hipoteza osób, które śledzą sprawę. Śledczy najprawdopodobniej przyjęli najwygodniejszą z możliwych wersji. Skoro ktoś do zbrodni się przyznał, to temat można uznać za zakończony.
Dziś sytuacja jednak wygląda tak, że być może niebezpieczny człowiek nadal przebywa na wolności, a w zbrodnię zamieszanych jest więcej niż jedna osoba. Może nadzór nad sprawą powinna sprawować Prokuratura Krajowa, skoro lokalne służby sobie nie radzą.
Jak bumerang wraca temat Facebooka i sposobu działania portalu w Polsce. Pisałem o tym w jednym z ostatnich tekstów.
Policja (wiem z nieoficjalnych źródeł) nie zawsze tak łatwo potrafi dotrzeć w sprawach kryminalnych do przestępców popełniających przestępstwa na Facebooku. O tym się nie mówi, żeby nie rozochocić potencjalnych sprawców. Wnioski o udostępnienie danych, adresów IP, wysyłane do USA, przetłumaczone na język angielski, jak przyznaje jeden z anonimowych funkcjonariuszy, spotykają się głównie z brakiem odzewu. Facebook wprawdzie chwali się na swoich stronach, że odpowiada na 80% takich wniosków, ale kto też miałby to i w jaki sposób sprawdzić?
Kim jest haker?
Rozmawiałem z policjantem, który zajmuje się tylko tego rodzaju przestępczością od kilku lat i twierdzi, że Facebook w USA nie odpowiedział na żadne jego pismo, a sprawy często dotyczą poważnych przestępstw.
Od innego policjanta, także nieoficjalnie, dowiedziałem się, że istnieje specjalnie wydelegowana osoba w polskiej siedzibie Facebooka, która zajmuje się kontaktem tylko z policją i pozaproceduralnie, omijając pisma, długoterminowe czekanie na odpowiedzi, reaguje w sprawach zagrażających zdrowiu i życiu. Kontakt do tej osoby, jak zapewnia, posiadają szkoły policyjne w Pile i Szczytnie i nie każda jednostka policji jest w tej kwestii przeszkolona. Zasugerował, że na wielu komendach się o tym po prostu nie wie.
To pokazuje skalę niebezpieczeństwa w jakie daliśmy się wszyscy wplątać. Bezradność wobec portalu, który wie o swoich użytkownikach wszystko, a wobec którego nawet organy ścigania tak, jak w tej sytuacji są bezradne, nie mówiąc już o zwykłym posiadaczu profilu na Facebooku.
Kto stworzył film? Co wie o zabójstwie? Czy brał w nim udział? Gdzie jest telefon dziewczyny? Skąd zna adres Alicji? Bo w jednej z rozmów podaje ulicę, przy której Alicja mieszkała. I jak to się stało, że ktoś uzyskał dostęp do jej prywatnego konta na Facebooku? Czy sprawie przyjrzą się śledczy z Warszawy? Jest też opcja, że to tylko dowcip i działanie zorganizowanej grupy hakerów lub internetowych trolli. Jeżeli tak jest, nie powinien przejść bez kary.